Armata, która stała się kapiszonem


Kryzys w Arsenalu trwa w najlepsze. Kolejny sezon bez Ligi Mistrzów na Emirates Stadium?

21 lutego 2019 Armata, która stała się kapiszonem
https://arsenaltruefans.com

Pierwsze miesiące obecnego sezonu wlały nadzieję w serca kibiców Arsenalu. Wiele wskazywało na to, że Unai Emery rzeczywiście może odbudować podupadłą pozycję „The Gunners”. Wywalczyć awans do Ligi Mistrzów już w pierwszym sezonie pracy na Emirates Stadium. Euforia minęła jednak w grudniu. Arsenal dotknął kryzys trwający do chwili obecnej. Czy londyński klub kolejny rok będzie pozbawiony udziału w elitarnych europejskich rozgrywkach? 


Udostępnij na Udostępnij na

Z objęciem posady menedżera zespołu przez Unaia Emery’ego wiązano na Emirates Stadium spore nadzieje. Hiszpański szkoleniowiec otrzymał od władz klubu zadanie przywrócenia Arsenalu do krajowej i europejskiej czołówki. Miejsc, które „The Gunners” opuścili dawno temu. Dlatego celem priorytetowym stała się kwalifikacja do następnej edycji Ligi Mistrzów. Szkoleniowiec otrzymał fundusze na transfery, choć w porównaniu z największymi ligowymi rywalami niezbyt wielkie. Zespół jednak wzmocniono tak, by walka o miejsce w czołowej czwórce była realna. Mimo pozyskania utalentowanego Lucasa Torreiry czy golkipera Bernda Leno eksperci nie wróżyli sukcesu zespołowi Unaia Emery’ego.

Medialne opinie potwierdził początek bieżącego sezonu. Porażki z bezpośrednimi rywalami o czołowe lokaty – Manchesterem City i Chelsea – utwierdzały w przekonaniu, że obecna kampania może być dla podopiecznych hiszpańskiego szkoleniowca bardzo trudna. Następnie zespół „The Gunners”odniósł jednak siedem ligowych zwycięstw z rzędu. Dzięki niesamowitej serii Arsenal zadomowił się w czołówce tabeli, tracąc do liderującego Manchesteru City zaledwie dwa punkty.

Nie uważam, żeby na początku sezonu ktokolwiek dawał im szanse na skończenie [sezonu] w czołowej czwórce, ale [Unai Emery] dał im przynajmniej szansę, że to może się stać. Jest dobrym menedżerem i potrzebuje kilku okien [transferowych]. Z czasem sprowadzi swoich zawodników. Dzieli ich długa droga od Manchesteru City, ale będą się liczyć [w walce o miejsce w czołowej czwórce] – komentował na początku listopada dyspozycję Arsenalu ekspert Sky Sports, Paul Merson.

Seria zwycięstw w końcu zamieniła się jednak w pasmo meczów bez porażki w Premier League. Arsenal walczył na wszystkich frontach, co przypłacił licznymi problemami zdrowotnymi. Kadra „The Gunners” została przetrzebiona urazami, a wielkimi krokami zbliżał się grudniowy maraton w angielskiej ekstraklasie.

Improwizacja w momencie kryzysu

W najbardziej intensywny okres w sezonie Arsenal wkraczał ze sporymi problemami w linii defensywnej. Rob Holding odniósł poważny uraz kolana, co zmniejszyło pole manewru hiszpańskiemu szkoleniowcowi. Do absencji spowodowanych kontuzjami dochodziły także karencje za nadmiar kartek. To doprowadzało momentami do kuriozalnych sytuacji. Jedynym dostępnym nominalnym środkowym defensorem przed grudniowym meczem z Southampton był Laurent Koscielny.

Możemy użyć innych [zawodników] jako centralnych obrońców. Mam jeden pomysł w głowie. Każdy zawodnik rozumie, że pomoże nam na pozycji, na której potrzebujemy – mówił na konferencji przedmeczowej Unai Emery.

Eksperyment ostatecznie się nie powiódł. „The Gunners” przegrali z Southampton, a w całym grudniowym maratonie na możliwych 21 punktów zdobyli zaledwie 11. Co więcej, poprzedni rok kalendarzowy kończąc kompromitującą porażką na Anfield Road z Liverpoolem. Coraz częściej w kontekście słabej dyspozycji Arsenalu zaczęło padać słowo kryzys. W pełni zasłużenie, gdyż w siedmiu kolejkach bieżącego roku kalendarzowego zespół z Emirates Stadium poniósł trzy porażki. Gra w kratkę podopiecznych Unaia Emery’ego przez ponad dwa miesiące sprawiła, że w walkę o czwartą lokatę w tabeli wplątał się Manchester United. Obecnie już nie tylko Chelsea jest rywalem „The Gunners” w batalii o miejsce gwarantujące grę w następnej edycji Ligi Mistrzów.

Jesteśmy w tej chwili jeden punkt za Manchesterem United. Jeśli pytamy, czy to jest dla nas łatwa [sytuacja], czy trudna, to [odpowiadam, że] jest trudna. Jednak możemy [zakończyć sezon w pierwszej czwórce] i po 26. kolejce jesteśmy na dobrej drodze. Nasza motywacja jest bardzo duża i każdy zawodnik chce walczyć w każdym meczu i być konsekwentny [w swojej grze w] Premier League w ciągu 38 meczów. Zbliżamy się do naszego celu, do innych klubów – mówił po wygranej z Huddersfield Town w ostatniej serii spotkań Unai Emery.

(Zamknięte?) drzwi do Ligi Mistrzów

Aż tak optymistycznie do sytuacji Arsenalu w ligowej tabeli nie podchodzą sympatycy „The Gunners” oraz eksperci. Rozpędzony w ostatnich tygodniach Manchester United wydaje się obecnie faworytem do zajęcia czwartej lokaty w końcowym zestawieniu Premier League. Tym bardziej, że Arsenal nie potrafi wrócić na właściwe tory i regularnie zdobywać kompletu punktów. A to może okazać się warunkiem niezbędnym do wyprzedzenia konkurentów w wyścigu o miejsce w tabeli gwarantujące grę w Lidze Mistrzów.

Dlatego w okresie przedłużającego się kryzysu coraz częściej analizowane są szanse zespołu z Emirates Stadium na wygranie Ligi Europy. Zwycięstwo w całych rozgrywkach jest premiowane m.in. pewnym awansem do kolejnej edycji najbardziej elitarnych rozgrywek klubowych Starego Kontynentu. Teoretycznie wydaje się także łatwiejsze niż kwalifikacja dzięki miejscu wywalczonemu w Premier League. Tym bardziej, że Unai Emery w tych rozgrywkach zwyciężał już trzykrotnie.

Musisz skupić się wyłącznie i [podejść] z wielką ufnością na tej możliwości [wygrania Ligi Europy]. Kiedy zrozumiesz, że możesz to zrobić i awansujesz, zespół motywuje się wzajemnie, ponieważ jest to trofeum, a zarazem europejski puchar. Kiedy masz możliwość rywalizacji w Lidze Mistrzów – miałem ją w Hiszpanii z Valencią, a potem z Sevillą – ale nie jesteś pretendentem, aby wygrać, albo gdy trudniej jest wykonać ten ostatni krok, Liga Europy jest zawsze miejscem, gdzie możesz wyrazić siebie i pokazać, na co cię stać – mówił o powodach chęci zwycięstwa w rozgrywkach w rozmowie z klubową stroną internetową hiszpański szkoleniowiec.

Odprawienie w 1/16 finału BATE Borysów miało być dla podopiecznych Unaia Emery’ego tylko formalnością. „The Gunners” niespodziewanie ulegli jednak w pierwszym spotkaniu mistrzom Białorusi 1:0. Zaskakująca porażka wprowadziła w szeregi Arsenalu niepokój związany z realistycznymi szansami zespołu na triumf w całych rozgrywkach. Odpadnięcie drużyny z Emirates Stadium na tak wczesnym etapie byłoby jednak nawet mimo porażki w pierwszym meczu olbrzymią sensacją.

***

Arsenal nadal jest jednak w grze o kwalifikację do kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Zarówno poprzez ścieżkę ligową, jak i zwycięstwo w Lidze Europy. Obecnie niewiele jednak wskazuje na to, by „The Gunners” bieżący sezon zakończyli sukcesem. Przedłużający się kryzys mocno skomplikował drogę powrotną podopiecznych Unaia Emery’ego na salony. Pytanie, czy hiszpański szkoleniowiec będzie potrafił zapanować nad obecną sytuacją i przede wszystkim kiedy. Każdy kolejny mijający tydzień może sprawić, że będzie za późno na uratowanie szans zespołu z Emirates Stadium na powrót do Ligi Mistrzów.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze