Arka lepsza od Sandecji na zakończenie rundy


19 listopada 2011 Arka lepsza od Sandecji na zakończenie rundy

To nie był udany debiut dla nowego szkoleniowca Sandecji, Roberta Moskala. Jego podopieczni zasłużenie przegrali z Arką Gdynia 2:0. W przekroju całego spotkania gospodarze byli stroną wyraźnie lepszą i na koniec rundy jesiennej pożegnali się z licznie dziś zgromadzoną publicznością efektownym zwycięstwem.


Udostępnij na Udostępnij na

Arka Gdynia na koniec rundy jesiennej pokonała drużynę Sandecji
Arka Gdynia na koniec rundy jesiennej pokonała drużynę Sandecji (fot. www.arka.gdynia.pl)

Od pierwszych minut to gospodarze byli stroną przeważającą. Arkowcy zdominowali przeciwnika, raz po raz konstruując groźne akcje. Dość powiedzieć, że już w 7. minucie powinno być 1:0. Po dośrodkowaniu z lewej strony boiska do piłki dopadł Bartosz Plis i uderzył z dwóch metrów, ale golkiper Sandecji instynktownie sparował futbolówkę. Goście ograniczyli się w zasadzie do zmasowanej obrony, wyczekując ewentualnych kontr. W szeregach Arki szczególnie aktywny był Arifović, który nieustannie szukał gry. W 22. minucie mógł zresztą wpisać się na listę strzelców, ale złe przyjęcie piłki uniemożliwiło oddanie dobrego strzału.

Choć początek spotkania zdecydowanie należał do gospodarzy, to z czasem rywalizacja nieco się wyrównała, a piłkarze Sandecji, widząc nieskuteczność rywala, zaatakowali śmielej. W 29. minucie świetnego dośrodkowania Jakuba Kowalskiego nie wykorzystał Petr Benat, który z kilku metrów nie trafił w piłkę. Po chwili dwukrotnie groźnie zrobiło się pod bramką Sandecji, ale ostatecznie żaden rzut różny nie przyniósł gola. W 33. minucie ponownie znakomitą okazję miał Petr Benat. Fatalny błąd popełnił defensor gości, Piotr Berliński, Benat przejął piłkę i popędził na bramkę, ale będąc sam na sam z Mariuszem Różalskim, minimalnie przestrzelił. W ostatnich minutach tempo spadło, a gra toczyła się głównie w środku pola. Tymczasem w 44. minucie piłka po dośrodkowaniu Marcina Radzewicza z 30 metrów minęła wszystkich zawodników i o centymetry przeleciała obok słupka bramki gości. Chwilę później arbiter zakończył pierwszą połowę.

Przed podopiecznymi Roberta Moskala jeszcze wiele pracy
Przed podopiecznymi Roberta Moskala jeszcze wiele pracy (fot. Anna Kaszuba / iGol.pl)

Druga część spotkania zaczęła się podobnie jak pierwsza. Podobnie, bo tym razem arkowcy wykazali się lepszą skutecznością. Konkretnie uczynił to Piotr Kuklis, który w 50. minucie wykorzystał doskonałe dośrodkowanie z prawej strony i dość nietypowym uderzeniem klatką piersiową pokonał bramkarza Sandecji. Bramka dla gospodarzy nie zmieniła jednak obrazu gry sprzed przerwy. Dalej to podopieczni Petra Nemeca byli stroną aktywniejszą, atakującą i zwyczajnie lepszą. Udowodnili to zresztą w 61. minucie, kiedy to zdobyli drugiego gola. Piłkę na 30. metrze otrzymał wprowadzony po przerwie Mirko Iwanowski, który ruszył na bramkę, wygrał pojedynek biegowy z obrońcą gości i wreszcie pewnym uderzeniem pokonał Różalskiego.

Druga bramka wyraźnie rozochociła gospodarzy, którzy atakowali coraz śmielej, nierzadko imponując technicznymi zagraniami i finezją w grze. Nie bez znaczenia pozostała tu pasywna postawa piłkarzy Sandecji, zrezygnowanych takim obrotem spraw na boisku. W 75. minucie Arka powinna podwyższyć prowadzenie, jednak ładną, kombinacyjną akcję gdynian fatalnym strzałem z pola karnego zakończył Iwanowski. W ostatnich minutach spotkania gospodarze skupili się na pilnowaniu wyniku i wychodziło im to całkiem nieźle, podopieczni Roberta Moskala nie byli bowiem w stanie poważnie zagrozić bramcę rywala. Sporadyczne akcje zawodników Sandecji przeważnie kończyły się niecelnymi strzałami. W 93. minucie na uderzenie z ostrego kąta zdecydował się jeszcze Iwanowski, ale Różalski był na posterunku. Kilka sekund później arbiter zakończył ostatnie spotkanie w rundzie jesiennej, w którym Arka Gdynia w pełni zasłużenie pokonała 2:0 drużynę Sandecji. Dla zespołu z Nowego Sącza była to kolejna, czwarta z rzędu, przegrana w lidze.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze