– Tak, oczywiście, że uwielbiam ten klub. Jestem tu dla kibiców, nie widzę siebie nigdzie indziej. Transfer? Jaki transfer? Moje miejsce jest tutaj, w tym mieście. Chcę być legendą tego zespołu – to oczywiście wyraźnie przesadzone, wymyślone na poczekaniu słowa. Ale zaraz, czy nie widać tutaj pewnego podobieństwa? No właśnie, bo coraz więcej zawodników coś obiecuje, a potem rozczarowuje.
Dzisiejszy dzień, deadline day angielskiego okienka transferowego, uznałbym za jeden z najbardziej emocjonujących ostatnich lat. Ile się działo, nie sposób opisać słowami. Co mogłoby jednak być irytujące dla neutralnego obserwatora ligi angielskiej? Obłuda zawodników. Zresztą, z tym można się spotkać nie tylko na Wyspach, lecz w całym futbolowym świecie.
![Carroll nie zamierzał ruszać się z Newcastle – a jednak!](https://igol.s3.amazonaws.com/wp-content/uploads/a/andrew_carroll-300x225.jpg)
Przed sezonem Andy Carroll deklarował, iż jest szczęśliwy z gry w Newcastle. W końcu był najskuteczniejszym strzelcem klubu za czasów jego gry w Championship. Otrzymał on legendarny numer „9” – ten, z którym grał Alan Shearer. Zaliczył fenomenalny start, hat-trick w meczu z Aston Villą. Wkrótce podpisał nowy, lukratywny, długoletni kontrakt. Podwyżka wynagrodzenia, bycie ulubieńcem kibiców, klub niewalczący o utrzymanie, a o środek tabeli, młodość i wciąż rozwijający się talent – czego chcieć więcej?
Chyba więcej kasy, bo inne wytłumaczenie ciężko znaleźć. Na dzień dzisiejszy – czym się różni Newcastle od Liverpoolu? Klub z Merseyside ma wspaniałą historię („The Toon” zresztą też), lecz przechodzi obecnie kryzys. Oczywiście, dzięki transferom może on zostać zażegnany. Czemu jednak aż tak się śpieszyło Carrollowi, przecież jeszcze niedawno tłumaczył, że nigdzie się nie wybiera. Wtórowali mu zresztą przedstawiciele „The Magpies” oraz menadżer zespołu. Zamieszanie związane ze zmianą Hughtona na Pardewa jako przyczyna przenosin wydaje się mało logiczne. Wypada więc poczekać, co powie sam Carroll. Niewykluczone, że coś w rodzaju „trafiłem do wspaniałego klubu”. W końcu mało kiedy ujawnia się prawdziwe przyczyny transferu. Chyba, że w ostatniej chwili coś nie wypali, może napastnik obleje testy medyczne… jednak to mało prawdopodobny scenariusz.
Pozostając w temacie mydlenia oczu kibicom, można podać też przykład Torresa. W końcu poniekąd to od niego się zaczęło, Hiszpan złożył prośbę transferową. Chcący się ubezpieczyć Liverpool mógł sięgnąć po Carrolla, by właśnie zezwolić na przenosiny „El Nino”. W jego chęci zmiany otoczenia nie byłoby nic dziwnego, Chelsea to dobry zespół. Ale zaraz – czy jeszcze niedawno Torres nie deklarował, że nie zmieni klubu? No właśnie, drażni to zapewne wiele osób. Cóż jednak poradzić, taki futbolowy świat, obłuda to jego część. Pomyłka – raczej świat w ogóle.
Hmmm...Ja kiedyś gdy byłem jeszcze małym chłopcem
i przypinałem np.plakaty swoich ulubionych
zawodników na ścianie i drzwiach,to wtedy
wierzyłem,że piłkarze naprawdę są w stanie
umierać za klub;/ Ale gdy dorosłem,to
dostrzegłem,że tak naprawdę,to tylko pracownicy w
miejscu pracy(klubie) i że nie będą grali w jednym
miejscu całe życie,a pójdą tam,gdzie ktoś inny
zapłaci za nich tyle aż każda ze stron będzie
zadowolona!
są wyjątki np . Javier Zanetti
Hmm. Chyba ktoś tu jest fanem Newcastle i nie może
się pogodzić z odejściem najlepszego zawodnika,
że pisze taki tendencyjny artykuł. A jaką autor
powyższej publikacji ma pewność, że to zawodnik
sam chciał za wszelką cenę przejść do
Liverpoolu. Może to klub nie mógł odmówić sobie
takiego wielkiego zastrzyku gotówki i sprzedał
zawodnika, może sam zawodnik wolał zostać w klubie
ale został zmuszony do odejścia...? To zarząd
klubu ma ostateczną decyzję co do sprzedaży
zawodników a nie sam Carroll. A pisanie: "czym się
różni Liverpool od Newcastle" i, że "czego mógł
chcieć więcej" Carroll (zdaniem autora miał
przecież wszystko...) jest już lekką przesadą...
Jezeli chodzi o rozniece miedzy liverpoolem, a
newcaste to moim zdaniem jest i to duza, liverpool to
prestiż, sukcesy to po prostu wielki klub, to taki
klub ktoremu sie nie odmawia, a newcastle, to dobry
klub, gdzie pozwala rozwinąc sie młodym zawodnikom
i wypromować, tez ma sukcesy w przeszłosci i to
pewnie nie małe, ale liverpool to liverpool. Chociaz
ostatnio te dwa kluby graja praktycznie na tym samym
poziomie, to przejscie do liverpoolu daje
przyszłosc.