Amerykański sen Carlosa Veli


Meksykanin stał się gwiazdą ligi MLS

5 maja 2019 Amerykański sen Carlosa Veli

"Zdolny, lecz leniwy" - taką łatkę można przypiąć Veli, a ten nawet by nie zaprzeczył. Meksykański napastnik głównie przez niechęć do wytężonej pracy, nie wykorzystał swojego potencjału, grając w Europie. Po przenosinach zawodnika do ligi MLS sprawy wyglądają jednak inaczej. Wyzwanie trenera Bradley'a, który powiedział Carlosowi, by ten nie patrzył na swoje indywidualne występy, lecz był dla zespołu kimś jak Messi, trafiły do serca Meksykanina.


Udostępnij na Udostępnij na

Sześć zdobytych goli i trzy asysty w pięciu meczach w marcu najlepiej świadczą o tym, że Vela chce w tym sezonie osiągnąć swoje cele. Jako pierwszy postawił sobie zdobycie mistrzostwa, a jako drugi, zostanie MVP całych rozgrywek. Za nami kolejny miesiąc rozgrywek, a reprezentant „El-Tri” dorzucił w nim pięć trafień, w takiej samej liczbie spotkań i zanotował dwie asysty. To już drugi sezon, w którym Vela oczarowuje kibiców w Stanach Zjednoczonych. Nic więc dziwnego, że na początku tego roku zainteresowanie kapitanem Los Angeles FC wykazywała FC Barcelona.

Na podbój Europy

Urodzony w Cancun zawodnik swoją przygodę z futbolem zaczął w rodzimym klubie, Chivas Guadaljara. Wraz z jednym ze swoich braci reprezentował barwy tego klubu w latach 2002-2005. Do wielkiej piłki Carlos wkroczył dzięki świetnym występom na mistrzostwach świata poniżej lat 17, które odbyły się czternaście lat temu w Peru. Lewonożny napastnik, choć był o rok młodszy od swoich kolegów, poprowadził ich do tryumfu. W finale młodzieżowego Mundialu Meksykanie pokonali Brazylię aż 3:0, a Vela zdobył gola. Łącznie w całym turnieju młodzieniec zaliczył pięć trafień, co pozwoliło mu zdobyć „Złotego Buta”.

Po udanej imprezie nastoletniego piłkarza pozyskał Arsenal Londyn. Mający wtedy 17 lat Vela, musiał czekać na pozwolenie o pracę na Wyspach, wobec czego został wypożyczony. Drużyną, do której najpierw trafił, była Celta Vigo. Później był kolejne wypożyczenia, również w klubach z Półwyspu Iberyjskiego; Salamance i Osasunie. W długo oczekiwanym debiucie w barwach „Kanonierów” Carlos zdobył hat-tricka przeciwko Sheffield United. Później niestety tak kolorowo, już nie było. W 62 występach Meksykanin zdobył 11 bramek, a jego kariera gwałtownie wyhamowała. Sam zawodnik nie ukrywał, że nie potrafił się zaadaptować zarówno w Premier League, jak i w codziennym życiu w Londynie.

Przygoda reprezentanta „El-Tri” na Wyspach zakończyła się definitywnie w sierpniu 2012 roku. Vela po uprzednim wypożyczeniu, został wykupiony przez Real Sociedad. Ciepłe, hiszpańskie powietrze sprawiło, iż snajper wyraźnie odżył. Wraz z Griezmannem stanowił o sile zespołu i przyczynił się do zakwalifikowania „Txuri-urdin” do Ligi Mistrzów.

Jak w domu

Wraz z początkiem 2018 roku Carlos po sześciu sezonach spędzonych w Sociedad przeniósł się do Stanów Zjednoczonych. Napastnik dołączył do Los Angeles FC. Jak przyznał Meksykanin, w nowym miejscu odpowiada mu dosłownie wszystko. Cieszy go fakt, że ma bliżej do domu, co pozwala mu na częste odwiedziny rodziny i przyjaciół. Co więcej, poza stylem życia podoba mu się również liga, która jak sam mówi, jest lepsza niż się wielu osobom wydaje.

Dobre występy w MLS sprawiły, że przy okazji powołań na Mundial w Rosji nie zapomniał o nim selekcjoner Meksyku, Juan Carlos Osorio. Vela był ważnym ogniwem na MŚ, mimo iż jego powołanie było szeroko komentowane przez kibiców, w negatywnym sensie. Większość z nich uważała, że Carlos na pół roku przed największą futbolową imprezą trafił do Stanów Zjednoczonych, by się dobrze bawić, a nie grać w piłkę. Sam zawodnik idealnie odpowiedział swoim krytykom, będąc czołową postacią kadry „El-Tri” i doprowadzając ją do 1/8 finału. Z występów swojego wnuka na pewno byłby dumny jego dziadek, Ivan Garrido, który zmarł po meczu Meksyku z Niemcami.

Praca, nie pasja…

Carlos nie ukrywa, że jego świat nie kręci się wokół piłki. Co więcej, futbol go zupełnie nie interesuje, gdy po meczu opuszcza szatnię. W jednym z wywiadów telewizyjnych wyznał, iż rozmawianie o piłce nożnej go zwyczajnie drażni, woli inne tematy. Swój wolny czas woli poświęcić na oglądanie meczów NBA. W przeciwieństwie do meczów piłkarskich, może ich obejrzeć cztery pod rząd. Tych piłkarskich ma dość po dziesięciu minutach.

Vela z życia w Ameryce korzysta pełnymi garściami. W dni wolne od zajęć odwiedza nowe miejsca wraz z partnerką, Saioą Canibano i dzieckiem. W weekendy spotkać można na parkietach NBA, gdzie kibicuje Lakersom i Golden State Warriors. Na profilu piłkarza w mediach społecznościowych widnieją zdjęcia z koszulką od LeBrona Jamesa czy na boisku zespołu baseballowego, Dodgers.

Na kartach historii

Meksykanin zalicza obecnie jeden z najlepszych startów w historii MLS z dziesięcioma trafieniami w dziewięciu spotkaniach. Podobnym osiągnięciem pochwalić się może jeszcze tylko dwóch graczy, Chris Wondolowski i Roy Lassiter. Pięć asyst, którego dorzucił do swojego dorobku Vela, oznacza, iż miał udział aż w 60% bramek, które zdobyło jego Los Angeles FC. Tak imponującym rozpoczęciem ligowej kanonady mógł się pochwalić tylko wspomniany wyżej Roy Lassiter, który dokonał tego przed dwudziestoma laty.

W wieku trzydziestu lat Carlos gra najlepszy futbol w swojej karierze i chociaż w taki sposób, odbija sobie niepowodzenie, z którym spotkał się w Europie. Mimo wszystko, dobre występy z Realem Sociedad, to nie szczyt, który miał osiągnąć proporcjonalnie do swojego potencjału. Sam bohater tekstu, zdaje się jednak nie patrzeć w przeszłość, lecz jak przystało na życie w Stanach, po prostu chwyta każdy dzień.

„Zespół pracuje naprawdę dobrze w tym sezonie. Wierzymy w nasze umiejętności. Uważamy, że możemy pokonać każdą drużynę w lidze, więc naszym celem jest zdobycie mistrzostwa!”

Póki co jako kapitan zespołu prowadzi kolegów prosto do celu. Klub reprezentanta Meksyku po dziesięciu kolejkach jest liderem tabeli z dwudziestoma trzema oczkami. Tuż za plecami LA FC znajduje się Los Angeles Galaxy.

https://twitter.com/vasil_mik/status/1124006472956940293

Istny Meksyk

Okazuje się, że do Ameryki chcą po przetartych szlakach Veli czy Dos Santosa trafiać chcą inni reprezentanci „El-Tri”. Wizja życia w wielkich miastach otoczonych blaskiem słońca skłania ich do obrania owego kierunku. Dodatkowym argumentem na plus, jest fakt, że selekcjoner kadry Meksyku nie zrezygnuje z dobrze prezentujących się w MLS reprezentantów.

Bardzo możliwe jest, że latem z Realu Sociedad do któregoś z klubów MLS dołączy Hector Moreno. Pochodzący z Meksyku defensor posiada willę w Miami. Głośno mówi się także o „piłkarskiej emeryturze” Javiera „Chicharito” Hernandeza. Napastnik West Ham United miałby właśnie zasilić klub Veli. Były piłkarz między innymi FC Barcelony, Giovani dos Santos, przyznał, iż jego koledzy z kadry pytają go dosłownie o wszystko, co związane z MLS.

– „Oczywiście są ciekawi, jaka jest ta liga, a jedyne, co mogę im powiedzieć, to same pozytywy; organizacja ligi, kibice, stadiony, a także jakość piłkarzy.”

Przed laty, meksykańscy piłkarze dołączali do amerykańskiej ligi u schyłku swojej kariery, dziś trendy zdają się zmieniać. W najbliższych latach coraz więcej młodszych piłkarzy „El-Tri” i nie tylko, ma obierać kurs na USA. Pięciu ostatnich reprezentantów kadry Meksyku na przeprowadzenie się do Ameryki Północnej zdecydowało się przed trzydziestymi urodzinami.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze