Aleksandar Vuković vs Ricardo Sa Pinto. Statystyki przemawiają na niekorzyść Serba


Portugalski trener punktował lepiej niż Aleksandar Vuković

22 września 2019 Aleksandar Vuković vs Ricardo Sa Pinto. Statystyki przemawiają na niekorzyść Serba

Wybitny amerykański pisarz Mark Twain powiedział kiedyś, że są trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, kłamstwa bezczelne i statystyki.  W futbolu trudno jednak o bardziej miarodajny wskaźnik obrazujący faktyczny stan rzeczy niż wspomniane statystyki. Słowa Twaina mógłby powtarzać Aleksandar Vuković, którego liczby w roli trenera Legii Warszawa nie są zbyt imponujące. Zwłaszcza, że jego poprzednik Ricardo Sa Pinto mógł pochwalić się lepszą średnią punktów zdobywanych na mecz. Fakt, iż Portugalczyk do dziś jest uważany w Warszawie za wielki niewypał trenerski, pokazuje w jak niekorzystnym położeniu jest Vuković.


Udostępnij na Udostępnij na

Licznik RSP przy Łazienkowskiej zatrzymał się na 28 spotkaniach. Drużyna prowadzona przez obecnego szkoleniowca Bragi odniosła 16 zwycięstw oraz zanotowała sześć remisów i sześć porażek. W zaokrągleniu daje to 1,93 punktu na mecz. Biorąc pod uwagę dwa spotkania, w których „Vuko” prowadził Legię jak trener tymczasowy, Serb uzbierał jak dotąd 30 gier w roli pierwszego szkoleniowca. Jego bilans to 13 wygranych, 10 remisów i siedem przegranych. Średnia: 1,63 punktu.

Już w sierpniu statystyki Vukovicia prezentowały się słabo na tle poprzedników.

Nie tylko punkty

Jak się okazuje słaba średnia zdobywanych punktów, to nie jedyne zmartwienie z jakim musi sobie radzić Aleksandar Vuković. Również statystyka strzelonych bramek jest dla niego przytłaczająca. Otóż za kadencji Sa Pinto Legii zdarzyło się tylko pięciokrotnie kończyć mecz bez zdobyczy bramkowej. Natomiast serbski szkoleniowiec ma na koncie już 11 takich spotkań.

Pokazuje to, jak bardzo skuteczność Legii ucierpiała pod wodzą Vukovicia. Czynnikiem, który niewątpliwie miał wpływ na taki stan rzeczy, jest częsta rotacja w linii ataku. Przecież jeszcze nie tak dawno kibice „Wojskowych” wyrywali sobie włosy z głowy na myśl o tym, że w kolejnym meczu w ataku wystąpi Sandro Kulenović. Chorwat swoimi bezbarwnymi występami irytował fanów do tego stopnia, że Ci zaczęli go prześmiewczo nazywać „defensywnym napastnikiem”.

Kulenovicia przy Łazienkowskiej jednak już nie ma. Podobnie jak Cartlitosa. Najskuteczniejszy strzelec Legii w zeszłym sezonie na początku trwającej kampanii nie otrzymywał zbyt wielu szans od Vukovicia i postanowił zamienić Warszawę na Bliski Wschód. Legii pozostał Jarosław Niezgoda, którego wystawianie mogłoby pomóc Vukoviciowi odzyskać przychylność kibiców. Więcej o tym pisaliśmy tutaj.

Od początku pracy Vukovicia w roli pierwszego trenera nie sposób nie zauważyć, że Serb dużo więcej uwagi poświęca grze defensywnej. Wychodzi na to, że średnio w co trzecim spotkaniu Legia nie strzela gola. Jak na drużynę o mistrzowskich aspiracjach i marzącej o ligowej hegemonii, jest to wynik wręcz zatrważający. Warto wspomnieć, że w okresie pracy Sa Pinto warszawiakom nie zdobywali bramek średnio raz na pięć spotkań.

Styl gry, a w zasadzie jego brak

Jest jednak jeden wspólny mianownik dla Vukovicia i Sa Pinto. Chociaż trzeba otwarcie powiedzieć, że nie przynosi on chluby ani jednemu, ani drugiemu. Ten aspekt trudno ukazać w liczbach. Chodzi o styl gry. Ricardo Sa Pinto zasłynął bardziej z kłótliwości i niezbyt trafnych wypowiedzi, natomiast trudno powiedzieć coś konkretnego o sposobie grania prowadzonej przez niego drużyny. Pozytywnym elementem, za który można pochwalić RSP i jego sztab, jest przygotowanie fizyczne. Wydolnościowo Legia prezentowała się naprawdę dobrze, a gdy portugalski trener opuszczał stolicę, kontynuację współpracy zaproponowano trenerowi przygotowania fizycznego, który trafił do Warszawy razem z Sa Pinto.

Ostatecznie za przygotowanie wytrzymałościowe i motoryczne od tego sezonu odpowiada Łukasz Bortnik. I pod tym względem nie można mieć do legionistów zastrzeżeń. Jednak czy sama dobra kondycja piłkarzy jest wystarczająca by wygrywać? Oczywiście, że nie. Widzimy to w Legii dowodzonej przez Vukovicia. Legia gra odpowiedzialnie z tyłu, jednak brakuje jej argumentów z przodu. Niewykorzystywana jest kreatywność Valeriana Gwillii lub któregokolwiek innego kreatywnego pomocnika.

Być może potencjał ofensywny Legii odmieni przyjście Pawła Wszołka. Na razie Legia zawodzi. Ostatnie spotkanie z Wisłą Płock było tego dobitnym przykładem.

Przerwane passy

Rok 2019 jest dla Legii wyjątkowo nieudany nie tylko ze względu na brak trofeów. Zaledwie trzy lata po awansie do Champions League i buńczucznych zapowiedziach dotyczących skoku jakościowego, Legia zakończyła udane serie wyników z takimi zespołami jak choćby Cracovia czy Wisła Płock.

Dziś wicemistrz Polski zmierzy się na wyjeździe z „Pasami”. Drużyna z Krakowa nie wygrała u siebie z Legią od 2005 roku. Dziś podopieczni Michała Probierza staną przed wielką szansą, aby napisać nową historię.

Natomiast Aleksandar Vuković będzie miał wiele do udowodnienia w najbliższym czasie. Wydawało się, że gorszego trenera od Sa Pinto przy Ł3 mieć nie mogą. Na razie jednak okazuje się, że  Portugalczyk może pochwalić się lepszymi statystykami. Dopóki Aleksandar Vuković cieszy się zaufaniem zarządu, ma szansę poprawić sytuację zespołu. Fakty są takie, że po ośmiu kolejkach, Legia ma cztery wygrane, dwa remisy i dwie porażki. Dzisiejszy mecz może odpowiedzieć na wiele pytań dotyczących przyszłości Legii i Aleksandara Vukovicia.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze