Gdyby można było zdobywać stopnie naukowe w dziedzinie futbolowej, ten trener zasługiwałby na najwyższe tytuły. Znakomity teoretyk i znawca piłki nożnej. Z przeciętnej Borussii Mönchengladbach zrobił potentata europejskiego, wychował pokolenie legendarnych piłkarzy, wreszcie stworzył podwaliny pod rozwój młodych szkoleniowców. W Barcelonie niechciany, wielbiony w Niemczech – Hennes Weisweiler.
Pierwsze kroki w FC Köln
Hennes Weisweiler urodził się w małym miasteczku Lechenich na zachód od Kolonii. W miejscowym klubie VfB zaczynał swoją piłkarską karierę jako zawodnik. Jednak dosyć szybko jego plany sportowe pokrzyżowała II wojna światowa. Został zaciągnięty do wojska, w którym był pilotem. Po wojnie jako 27-latek odbył swój pierwszy kurs trenerski na Uniwersytecie w Kolonii. To wtedy niebywały talent szkoleniowy odkrył w nim Franz Kremer, pierwszy prezes i założyciel FC Köln (1948). Rok wcześniej o mały włos nie doszło do tragedii, gdy podczas meczu w Oberlidze Weisweiler doznał złamania kości czaszki. Ponoć rozniosła się nawet plotka w mieście o tym, że zawodnik… zmarł. Oczywiście, jak to zwykle bywa, historia była mocno przekoloryzowana. Tymczasem nowo powstała drużyna potrzebowała przewodnika, który wprowadzi ją na salony tworzących się struktur sportowych. Weisweiler w 1949 roku został w Kolonii grającym trenerem, którym był przez trzy lata. W drużynie grał i trenował przez 62 mecze, pomimo niezłych lokat i dobrej gry został zwolniony za brak oczekiwanego finału DFB Cup. Jednak już wtedy było wiadomo, że Wieisweiler zostanie zapisany w historii klubu, gdyż koza znajdująca się w herbie klubu została podczas jego kadencji nazwana imieniem – „Hennes”. Po latach Niemiec wypowiedział się o swojej decyzji, aby zająć się już tylko szkoleniem piłkarzy:
– W drużynie było co najmniej pięciu lepszych graczy ode mnie. Ja byłem bardziej asertywny i miałem głowę pełną pomysłów, które chciałem rozwijać jako trener.
Przez następne lata próbował swoich sił między innymi w prowincjonalnym klubie Rheydter. W 1954 roku, gdy niemiecka reprezentacja zdobyła mistrzostwo świata, Sepp Herberger postanowił znaleźć sobie asystenta. Wybór padł na najlepszego studenta trenerskich szkoleń (DSHS) – Weisweilera. Mimo tak prestiżowej posady nie był zadowolony, ponieważ była ona tylko na papierze, a sam nie mógł rozwijać swojej pasji trenerskiej. W 1955 roku zajął stanowisko wykładowcy na AWF-ie w Kolonii, która po wielu latach później została nazwana na jego cześć, Hennes – Weisweiler – Academy. Przeprowadził tam 13 kursów trenerskich dla młodych adeptów, a następnie zdecydował się na powrót do FC Köln. Jeszcze w latach 1957-1970 był odpowiedzialny za wychowanie kilku pokoleń niemieckich trenerów. Comeback w Kolonii trwał przez trzy lata i zakończył się ponownym konfliktem z prezesem klubu Kremerem. Kolejna sześć lat to praca w konkurencyjnej Victorii Kolonia. Podczas pobytu w tym klubie w 1959 roku napisał podręcznik „Taktyka szkolenia”, który do dziś jest docenianą lekturą wśród szkoleniowców. Lont został podpalony, lecz ładunek z talentem miał dopiero wybuchnąć.
Tłuste lata z Borussią
Do Borussii Mönchengladbach trafił w 1964 roku i pracował tam przez 11 lat. Objął drużynę, gdy ta grała jeszcze w Regionallidze. W ciągu kilku lat w ekspresowym tempie stworzył z niej zespół na europejskim poziomie. Mimo że klub nie posiadał zbyt wielkiego budżetu, doprowadził go do trzykrotnego mistrzostwa Niemiec. Podstawą w budowaniu drużyny była niezwykła umiejętność wynajdowania młodych talentów ze szkółek piłkarskich. Potrafił wykorzystać maksymalną wydajność zawodników, a poza tym stworzył fantastyczną taktykę ofensywę. Już na samym początku swojej pracy w nowym klubie wprowadził do pierwszej drużyny 19-letniego Juppa Heynckesa i 20-letniego Güntera Nutzera, po roku Berdi Vogtsa. Jak wielkimi piłkarzami później się stali, chyba nikomu nie trzeba przypominać. Kluczowym momentem, który był znakiem tworzenia się niezwykłej drużyny, był mecz 7 stycznia 1967 roku w Bundeslidze z Schalke. Borussia Mönchengladbach wygrała 11:0! Pierwsze mistrzostwo Borussiia z Weisweilerem zdobyła w sezonie 1969/1970. Kolejny rok i kolejne mistrzostwo, M’Gladbach jako pierwszy klub w historii Bundesligi obronił tytuł. Ofensywna piątka: Heynckes, Netzer, Laumer, Rupp, Waddey była nie do zatrzymania. W 1972 roku w jednym z meczów Pucharu UEFA rozgromiła wielki Inter Mediolan 7:1. Wynik meczu nie został jednak uznany za oficjalny z powodu kibica, który rzucił w piłkarza Interu puszką po napoju.
Następnych kilka lat było słabszych w wykonaniu Borussii na krajowym podwórku. W 1970 roku jako pierwsza niemiecka drużyna po wojnie Borussia rozegrała mecz przyjaźni z reprezentacją Izraela (6:0). W 1973 roku zdobyła w kuriozalnych okolicznościach Puchar Niemiec. Finał wygrali po dogrywce i bramce Netzera, którego na murawie powinno… nie być. Piłkarz wszedł na boisko samowolnie bez poinformowania Weisweilera po tym, gdy spytał Kulika (innego piłkarza), czy jest już zmęczony. Już kilka tygodni później Netzer był w Realu Madryt.
– Nie byłem w najlepszej formie w tym tygodniu. To znaczy były obiektywne powody, aby zaplanować finał beze mnie – Günter Netzer świeżo po finale z 1973 roku.
– Weiweiler powiódł nas do wielkich sukcesów. Sprawił, że klub zapisał się w historii nie tylko krajowej, ale i europejskiej piłki. Jego futbolowe ideały były podstawą do zapewnienia mu uwielbienia kibiców i miana trenerskiej legendy – Netzer po latach o całokształcie Hennesa.
Następny sezon miał być katastrofą, gdyż podstawowy skład mocno się posypał. Nic bardziej mylnego, było wicemistrzostwo i zmierzch nowych gwiazd. Dzięki świetnemu trio: Jensen – Weynckess – Simonsen w sezonie 1974/1975 przyszło trzecie mistrzostwo i zwycięstwo w Pucharze UEFA. W finale Borussia wygrała w dwumeczu z holenderskim Twente Enschede 5:1. W tym kapitalnym sezonie zespół prowadzony przez Hennesa zaliczył passę siedemnastu meczów bez porażki i przerwał mistrzowską hegemonię Bayernu Monachium. Kolejny sukces na krajowym podwórku i wygranie europejskiego pucharu sprawiły, że Weisweiler postanowił podjąć nowe trenerskie wyzwanie. Ku niemałemu zaskoczeniu kibiców przyjął propozycję prowadzenia FC Barcelona.
Kataloński niewypał i powrót do macierzy
Miały być wielkie sukcesy i ogromna pensja w wysokości 40 tysięcy marek (na tamte czasy astronomiczna). Rzeczywistość przyniosła kompletny niewypał, jedyny w karierze trenerskiej Weisweilera. Konflikt już na samym początku z największą gwiazdą – Johanem Cruyffem – nie spodobał się ani kibicom, ani prezesowi. Głównym powodem było ponoć niezadowolenie Cruyffa z odejścia rodaka z ławki trenerskiej – Rinusa Michelsa – z którym był zaprzyjaźniony. Czara goryczy została przelana, gdy po dwóch zdobytych bramkach z meczu z Sevillą trener Weisweiler postanowił zdjąć z boiska Holendra. Już po dziewięciu miesiącach (oficjalnie po złych wynikach) został odwołany z posady szkoleniowca „Barcy”. Wrócił tam, gdzie czekali na niego z otwartymi rękoma, czyli do Kolonii. Z kolejnym gwiazdami w składzie, Littbarskim i Schusterem, dwukrotnie zdobył Puchar Niemiec, w 1978 roku była to podwójna korona wraz z mistrzostwem. Znów był wielbiony. Szczególnie że było to pierwsze mistrzostwo Bundesligi od dziesięciu lat, którego nie zdobyli Borussia M’Gladbach czy Bayern Monachium. Rok później po raz kolejny postanowił wyjechać z Niemiec, tym razem trafił aż za Ocean Atlantycki.
Amerykański sen i szwajcarska emerytura
W 1980 roku Weisweiler dołączył do międzynarodowego projektu tworzenia dream teamu w USA. W zespole były już wielkie gwiazdy: Carlos Alberto, Franz Beckenbauer czy Johan Neeskens, brakowało trenera. Udało im się zdobyć mistrzostwo już pierwszego sezonu NASL, ale dość szybko Hennes znudził się tą pracą. Chciał rozwijać młode talenty, a nie eksploatować stare, więc po dwóch latach skutkiem porozumienia stron rozwiązano kontrakt. Ostatnim przystankiem w jego bogatej karierze trenerskiej była Szwajcaria. Już w pierwszym roku pracy w Grashoppers Zurych osiągnął dublet mistrzowski. Trzy dni po meczu pucharowym Hennes Weisweiler zmarł na atak serca w wieku 64 lat. Ponad 40 z nich poświęcił piłce, można powiedzieć, że żył z nią w symbiozie. Stał się jednym z najlepszych szkoleniowców w historii niemieckiej piłki nożnej. Oto, co powiedział o nim podczas pogrzebu Karl-Heinz Heiman – wieloletni redaktor naczelny „Kickera”:
– Hennes był nauczycielem futbolu w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu, a z drugiej strony jego fanatycznym uczniem. Piłka nożna – nie tylko niemiecka – straciła człowieka, którego uczucia i myśli były skierowane na tworzenie pięknej gry. Pozostanie w pamięci wszystkich, Hennes, adieu!