Dość nieoczekiwanie najciekawiej zapowiadające się spotkanie trzydziestej piątej kolejki rozegrane miało zostać na St Mirren Park, gdzie miejscowy zespół podejmował Dunfermline. Oba zespoły walczą o utrzymanie i pewne jest, że jeden z nich będzie musiał opuścić SPL. "Świętych" w meczu satysfakcjonował remis, "The Pars" musieli wygrać. Z jednej strony jeśli się gra na remis, to rzadko taki wynik udaje się uzyskać; z drugiej strony jeśli się bardzo chce, to nie zawsze się udaje...
Sześć bramek zobaczyli kibice zgromadzeni w sobotnie popołudnie na stadionie Fir Park. „The Steelmen” po zaciętym i ciekawym spotkaniu zremisowali 3:3 z Falkirk w meczu, który miał znaczenie właściwie tylko dla gości broniących siódmej lokaty. Gospodarze wyszli na prowadzenie w osiemnastej minucie po strzale Smitha, a przed końcem pierwszej połowy prowadzili już różnicą dwóch bramek. Goście właściwie doszli do głosu dopiero w drugiej części meczu, kiedy to w ciągu dwóch minut dość szczęśliwie doprowadzili do wyrównania (bramka Scobbiego i samobójcza Craigana), a trzysta sześćdziesiąt sekund później prowadzili już 3:2 po trafieniu Cregga. Dla miejscowych był to bez wątpienia mocny wstrząs, ale szybko 'pozbierali się’, uporządkowali swoje szyki i wyrównali trzy minuty później. Ostatnie pół godziny meczu również przyniosło kilka bramkowych okazji, ale już żadnemu z piłkarzy nie udało się przechylić szali na korzyść swojego zespołu i ostatecznie drużyny podzieliły się punktami. Najlepszym graczem meczu został Scott McDonald, który strzelił gola i dwukrotnie asystował swoim kolegą. Jeśli Szkot utrzyma obecną formę w przyszłym sezonie, to bez wątpienia Gordon Strachan będzie miał z niego sporo korzyści (przypominam, że po zakończeniu obecnych rozgrywek piłkarz przenosi się do Celtiku Glasgow).
’Potknięcia’ Falkirk nie wykorzystało Dundee United, które tylko zremisowało na Tannadice Park z Inverness 1:1. Mecz był bardzo ważny dla obu zespołów, bowiem Inverness w przypadku wygranej awansowałoby kosztem właśnie United na ósme miejsce w tabeli. Spotkanie nieco rozczarowało. Sporą przewagę mieli miejscowi, którzy jednak tylko raz pokonali Frasera (w czterdziestej pierwszej minucie), a kilkanaście minut po rozpoczęciu drugiej części meczu stracili bramkę po strzale głową Bayne’a. Więcej bramek kibice nie zobaczyli, z ofensywnymi poczynaniami obu zespołów też były problemy i remis jest jak najbardziej sprawiedliwy.
Bez większych problemów zwycięstwo odnieśli piłkarze Aberdeen, którzy pokonali Kilmarnock 3:0 będąc zespołem zdecydowanie lepszym. „The Killies” najwyraźniej są w stu procentach usatysfakcjonowani szóstym miejscem, bo w ostatnich meczach właściwie nawet nie podejmują walki i są dostarczycielem punktów. Tym razem zostali ofiarą poczynań „The Dons”, którzy musieli wygrać, aby utrzymać przewagę nad czwartym – i znajdującym się w coraz lepszej dyspozycji – Heart of Midlothian. Pierwsza bramka dla miejscowych padła już w siódmej minucie po strzale Nicholsona i można powiedzieć, że to trafienie zniechęciło gości na tyle, że ich ataki były bardzo sporadyczne i dość niemrawe. Na uwagę zasługuje gol Darrena Mackiego, dla którego było to dwunaste trafienie w obecnym sezonie.
Po raz kolejny pogromców nie znaleźli piłkarze Glasgow Rangers, którzy w tym sezonie pod wodzą Waltera Smitha wciąż nie przegrali. W Edynburgu sytuacja „The Gers” zmieniała się jak w kalejdoskopie, ale ostatecznie wywalczyli jeden punkt, który bez dwóch zdań jest ich sukcesem. Lepsze wrażenie po sobie zostawili piłkarze Hibernianiu, którzy od pierwszych minut rzucili się do nieco chaotycznych, ale mimo to groźnych ataków. Na pierwszego gola kibice zgromadzeni na Easter Road Stadium czekali do dwudziestej minut, a gola zdobył Fletcher. Pomocnik Hibs kilka minut później popełnił błąd uderzając piłkę ręką tuż przed polem karnym, a rzut wolny wykorzystał Charlie Adam doprowadzając do remisu. W pierwszej części więcej goli już nie padło; pierwsze minuty drugiej połowy przyniosły drugie już w tym meczu prowadzenie Hibernian – po stracie bramki przyjezdni jednak znowu zagrali zdecydowanie lepiej i doprowadzili po raz drugi do remisu. Trybuny Easter Road Stadium po raz trzeci zerwały się z radości w sześćdziesiątej drugiej minucie po trafieniu Whittakera. Wydawało się, że uda się piłkarzom Johna Collinsa utrzymać to prowadzenie, ale tego dnia nie do zatrzymania był Adam, który zdobył drugą bramkę i umożliwił swojemu zespołowi zdobycie jednego punktu.
Piłkarze Celtiku jeszcze chyba nie przestali świętować mistrzowskiego tytułu, bowiem ich gra w meczu na własnym stadionie pozostawiała sporo do życzenia. Wprawdzie „The Bhoys” mieli optyczną przewagę, grali dokładniej, dłużej utrzymywali się przy piłce i częściej strzelali na bramkę gości, ale pomimo tego ponieśli dotkliwą porażkę 1:3. W pierwszej połowie ponad pięćdziesiąt tysięcy kibiców nie zobaczyło żadnych goli – okazje do zmiany rezultatu były (po obu stronach), ale dobrze spisywali się obaj bramkarze. Druga część przyniosła aż cztery bramki w ciągu osiemnastu minut; najpierw goście po strzałach Ivaskeviciusa i Drivera prowadzili 2:0, potem trafienie – jak się potem okazało tylko honorowe – dla gospodarzy zaliczył Pressley, ale decydujący głos należał do „Serc”, które za sprawą rzutu karnego dobrze wykonanego przez Pospisila rozstrzygnęły mecz (z decyzją arbitra odnośnie rzutu karnego najmocniej nie zgadzał się Gordon Strachan i w rezultacie został odesłany na trybuny). Całe zawody rozegrał Artur Boruc, nieźle spisywał się w bramce „The Bhoys”. Zabrakło w składzie Macieja Żurawskiego, który jeszcze nie wrócił po kontuzji.
W poniedziałkowy wieczór spotkały się dwa zespoły walczące o utrzymanie w Scottish Premier League – Saint Mirren i Dunfermline. To nie był nawet tzw. 'mecz o sześć punktów’, tylko 'mecz o życie’! Przed spotkaniem w odrobinę lepszej sytuacji byli gospodarze, którzy mieli cztery punkty przewagi nad Dunfermline i nawet w przypadku remisu byliby prawie pewni utrzymania. Athletic, którzy końcówkę sezonu mają iście piorunującą nie zamierzali jednak łatwo 'sprzedać skóry’ i jak zapowiadali przyjechali po trzy punkty. Od początku to właśnie przyjezdni sprawiali lepsze wrażenie – wprawdzie oba zespoły do wirtuozów futbolu nie należą i ich gra opiera się w równej mierze na ambicji i walce, to jednak DA jakby bardziej 'chcieli’. Gospodarze nastawili się na grę z kontry i starali się długo utrzymywać przy piłce. Gra na remis bardzo często kończy się źle – tak też było tym razem, kilkanaście minut po rozpoczęciu drugiej połowy spotkania, być może najważniejszą dla Dunfermline, bramkę zdobył McManus. Od momentu utraty bramki gospodarze starali się doprowadzić do wyrównania, ale ich starania zakończyły się porażką i dziesięć tysięcy kibiców musiało przełknąć gorzką pigułkę w postaci przegranej swojego zespołu. Dzięki wygranej „The Pars” tracą już tylko trzy 'oczka’ do „Świętych” i to co jeszcze kilka tygodni temu wydawało się niemożliwe (mam na myśli utrzymanie w SPL) jest coraz bliższe spełnienia. Pozostałe trzy kolejki szkockiej ekstraklasy z całą pewnością będą bardzo interesujące.