Aż dwadzieścia jeden goli padło w trzeciej kolejce na szkockich stadionach, co daje świetną średnią 3,5 gola na mecz. Blisko połowę z nich (dziewięć) zobaczyli kibice zgromadzeni na Ibrox Park, gdzie miejscowi "The Gers" roznieśli Falkirk 7:2. Ciekawie było również w Inverness, gdzie rezygnację z zajmowanej funkcji złożył Charlie Christie.
W Scottish Premier League jest już tylko jedna drużyna, która po dotychczas rozegranych meczach nie ma na swoim koncie ani jednego punktu. Jest nią Inverness Caledonian Thistle, które tym razem przegrało w wyjazdowym meczu z Saint Mirren. W porównaniu do poprzedniego spotkania manager I.C.T. (przegranego z Motherwell) dokonał dwóch zmian – John Rankin zastąpił na lewym skrzydle Roy’a McBain’a, a powracający po kontuzji napastnik Graham Bayne zmienił w meczowym składzie Dennisa Wynessa. Dość nieoczekiwanie nawet na ławce rezerwowych zabrakło miejsca dla wypożyczonego ze Swansea City Stevena Watta, który był awizowany do gry przez dziennikarzy od pierwszych minut. Ulewa, która od rana trwała nad Saint Mirren, nie przeszkodziła ponad trzem tysiącom kibiców zgromadzić się na stadionie i obserwować niezły mecz. Początek spotkania polegał na wzajemnym badaniu sił i próbie przejęcia środkowej strefy boiska. Lepiej na tym wychodzili gospodarze, którzy częściej utrzymywali się przy piłce, czego efektem była bramka zdobyta w dziewiętnastej minucie przez Franco Mirandę (był to tak naprawdę pierwszy poważny atak miejscowych). Debiutujący w barwach „Świętych” Argentyńczyk wykorzystał długie podanie Stuarta McCaffrey’a i otworzył wynik meczu strzałem z 'pierwszej’ piłki. Przyjezdni, głównie za sprawą świetnej gry Johna Rankina, stworzyli sobie przed przerwą kilka naprawdę dobrych sytuacji, ale albo fatalnie pudłowali (w całym meczu oddali aż jedenaście niecelnych strzałów!) albo świetnie spisywał się w bramce „Świętych” Chris Smith. Początek drugiej połowy należał do gospodarzy, którzy za sprawą świetnego rajdu Stewarta Kean’a i wykończeniu akcji przez Marca Corcorana prowadzili już 2:0. Nadzieję Inverness przywrócił Dan Cowie, który już sto dwadzieścia sekund później strzelił kontaktową bramkę (było to jego pierwsze trafienie dla Caledonian Thistle). Asystę przy tej bramce zaliczył Marius Niculae, który tak podał do swojego kolegi, że tamtemu wystarczyło tylko przyłożyć nogę, aby pokonać bezradnego w tej sytuacji Smitha. Do końca spotkania obie drużyny stworzyły sobie jeszcze kilka okazji (z przewagą dla gości), ale nikomu nie udało się umieścić piłki w siatce. W rezultacie Saint Mirren odniosło swoje pierwsze zwycięstwo w tym sezonie, a Inverness wciąż pozostaje bez punktu.
Managerem zespołu nie jest już Charlie Christie, który w poniedziałek złożył rezygnację z zajmowanego stanowiska. Prowadzenie Inverness było dla niego pierwszym doświadczeniem w tym zawodzie; stanowisko pierwszego szkoleniowca objął 27 stycznia 2006 roku i utrzymał się na nim niespełna dziewiętnaście miesięcy. Obecnie nie jest jeszcze znany jego następca.
Bezbramkowym rezulatem zakończył się mecz Dundee United z Hibernianem. W zespole gospodarzy mógł wystąpić Christina Kalvenes, który w poprzednim meczu (na wyjeździe z Kilmarnock) został ukarany bardzo kontrowersyjna czerwoną kartką. Odwołanie United przyniosło efekt i w rezultacie Kalvenes wyszedł w pierwszym składzie. W pierwszej połowie lepsze wrażenie sprawiali gospodarze, którzy stworzyli sobie więcej okazji strzeleckich (ale żadnych stuprocentowych), kontrolowali grę w środku boiska. Goście przed przerwą mieli właściwie tylko jedną naprawdę dogodną okazję do zmiany rezultatu – sam na sam z Grzegorzem Szamotulskim znalazł się Zemmama, ale polski bramkarz poradził sobie i uratował zespół przed utratą bramki. Druga połowa miała odmienny przebieg – Hibernian od początku ostro zaatakował i w rezultacie gospodarze wielokrotnie znaleźli się w poważnych opałach. Na szczęście dla nich w bardzo dobrej formie jest Szamotulski, który nie dał się pokonać ani razu (obronił m.in. w sześćdziesiątej szóstej minucie strzał Benjellouna, uderzenie Kerra, a także kolejny strzał Benjellouna). Pod koniec spotkania Dundee miało szansę rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść – świetną solową akcją popisał się Kalvenes, minął kilku rywali i dograł do Hunta, którego strzał głową jakimś cudem wybił bramkarz gości. Ostatecznie więc zespoły podzieliły się punktami, a Grzegorz Szamotulski został wybrany graczem meczu.
W trzecim meczu udało się wreszcie zdobyć pierwszy punkt Gretnie, która w Edynburgu nieoczekiwanie zremisowała z Heart of Midlothian 1:1. Zgodnie z przewidywaniami pierwsze minuty przebiegały pod dyktando gospodarzy, którzy szybko chcieli zdobyć bramkę. Po kilkunastu nerwowych minutach w wykonaniu beniaminka SPL piłkarze Gretny uporządkowali szyki obronne i mecz się wyrównał. Niestety przełożyło się to (zwłaszcza w pierwszej części) na monotonię spotkania. Goście bronili się większością zawodników i rzadko próbowali atakować. W siedemdziesiątej trzeciej minucie kibice zgromadzeni na Tynecastle Stadium zobaczyli wreszcie gola. Zdobył go pięknym strzałem z woleja Driver wykorzystując bardzo przytomne podanie Stewarta. Utrata bramki podziałała motywująco na gości, którzy odważyli się śmielej zaatakować. Po jednej z ich akcji faulowany został Gavin Skelton, rzuty wolny wykonywał Fabina Yantorno, a jego dośrodkowanie wykorzystał Craig Barr głową pokonując Steve’a Banksa. Pomimo gorączkowych ataków Hearts wynik nie uległ już zmianie i sensacja stała się faktem – beniaminek zdobył pierwszy punkt w tym sezonie.
Nie popisali się piłkarze Motherwell, którzy będąc przez cały mecz zespołem lepszym dość nieoczekiwanie ulegli Kilmarnock. Poprzednie dwie kolejki były udane dla obu drużyn – gospodarze zdobyli komplet punktów, a „The Killies” wywalczyli cztery 'oczka’. W dwudziestej trzeciej minucie nieporozumienie między O’Learym i Hamillem wykorzystał David Clarkson, przejął bezpańską piłkę, przebiegł kilkadziesiąt metrów i pokonał mocnym strzałem bezradnego Combe. Jeszcze przed gwizdkiem Stuarta Dougala kończącym pierwszą część meczu Motherwell powinno prowadzić 3:0, ale dzięki dobrej grze Combego nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa rozpoczęła się identycznie jak pierwsza – gospodarze atakowali, a tymczasem po kwadransie gry gola strzelili dość nieoczekiwanie goście. Jeden z nielicznych rzutów rożnych wykonywał Gary Locke, a do piłki jako pierwszy dopałd David Lilley i strzałem głową nie dał szans Smithowi. Nie zniechęciło to „The Steelman”, którzy dążyli do uzyskania zwycięskiej bramki. Sztuka ta udała im się w 90 minucie, ale sędzia nie uznał bramki dopatrując się faulu na bramkarzu gości. Miejscowi nie zdążyli jeszcze tej sytuacji przeanalizować, a „The Killies” wyprowadzili zabójczą kontrę, którą strzałem do siatki wykończył Dodds. Decydujący gol padł w trzeciej minucie doliczonego czasu gry! Chwilę po tym sędzia zakończył mecz i piłkarze Kilmarnock mogli cieszyć się ze zdobycia kompletu punktów.
Nie zawiodły zespoły ze stolicy, które odniosły solidarne zwycięstwa. Bardziej przekonywująca była wygrana Glagsow Rangers, które na Ibrox Park wręcz rozniosło Falkirk. „The Bairns” płacą wielką cenę za swoją ofensywną grę i niefrasobliwość w obronie. W drugiej kolejce prowadzili wyrównany pojedynek z Celtikiem, który niesłusznie (duży wpływ na rezultat końcowy miał kiepsko tego dnia dysponowany sędzia) zakończył się ich wysoką porażką. Na Ibrox Park było podobnie – również przez długie minut byli równorzędnym rywalem dla „The Gers”, ale stracili jeszcze więcej bramek. Brak koncentracji już w drugiej połowie przyniósł bramkę miejscowym, a jej strzelcem został Daniel Cousin. Pozyskany za milion funtów z Lens napastnik od pierwszego meczu zachwyca publiczność Rangersów – w dwóch meczach, w których wystąpił zdobył aż trzy bramki. Dwie z nich padły właśnie przeciwko Falkirk, a ta druga była podwyższeniem rezultatu na 3:1 (wcześniej trafił jeszcze Whittaker – 34 minuta). „Jastrząb” opuścił boisko w osiemdziesiątej pierwszej minucie żegnany owacją na stojąco. Do przerwy wynik brzmiał 2:1 – jedyną bramkę w tej części gry dla „The Bairns” zdobył Hiszpan Riera. Goście mieli kilka dobrych okazji do zmiany rezultatu, ale po raz kolejny z dobrej strony pokazał się Allan McGregor. Druga połowa wyglądała podobnie – grały oba zespoły, a bramki zdobywali głównie gospodarze. Najpierw, o czym była już mowa, na 3:1 podwyższył Cousin, osiemnaście minut przed końcem stratę zmniejszył Barrett (który zastąpił w drugiej części meczu nie najlepiej dysponowanego tego dnia Higdona). Pięć minut po wejściu na murawę czwartego gola dla „The Gers” dołożył Kris Boyd. Wynik 4:2 wydawał się ostateczny, ale wprowadzeni na ostatnie minuty Darcheville i Broadfoot pomiędzy 88, a 93 minutą zdobyli jeszcze trzy bramki i pogrom Falkirk stał się faktem. Rangers jako jedyny zespół po trzech kolejkach ma na koncie komplet punktów, co zapowiada wreszcie fascynującą walkę o mistrzostwo kraju.
Drugi ze stołecznych zespołów, czyli Celtic Glasgow, pokonał w wyjazdowym meczu Aberdeen FC, ale wygrana nie przyszła im łatwo. Po pierwszej połowie nieoczekiwanie prowadzili gospodarze, a strzelcem bramki był Craig Brewster. Grający od pierwszych minut Artur Boruc (powrócił do składu po kontuzji) nie miał w tej sytuacji zbyt wielkich szans na obronę, a winę na utratę gola ponosi Aiden McGeady, który stracił futbolówkę blisko własnego pola karnego. Oprócz Brewstera w pierwszej części na boisko 'szalał’ Barry Nicholson, który był wielkim zagrożeniem dla gości. Druga połowa wyglądała zupełnie odmiennie od pierwszej – znacznie lepiej zaprezentowali się piłkarze mistrza kraju, zaczęli częściej zagrażać bramce strzeżonej przez Soutara. Wyrównującą bramkę zdobył krytykowany za bardzo słabe występy Massimo Donati – Włoch wykorzystał bardzo dobre podanie McGeady’ego. Trenerskim 'nosem’ wykazał się Gordon Strachan, który w całym meczu przeprowadził tylko jedną zmianę, ale okazała się ona kluczowa dla losów spotkania; w siedemdziesiątej szóstej minucie na murawie pojawił się Kenny Miller zastępując debiutującego Scotta McDonalda. To właśnie szkocki napastnik zdobył pod koniec meczu dwa gole, które dały Celtikowi trzy punkty i pozwoliły utrzymać dystans do prowadzących Rangersów (bramki padły odpowiednio w 85 i 92 minucie gry). Maciej Żurawski nie pojawił się nawet na ławce rezerwowych (tam miejsca zajęli Miller i Killen), ale według doniesień prasowych jego brak spowodowany był drobną kontuzją, której „Magic” nabawił się na piątkowym treningu.