Wielki powrót na ligowy szczyt stał się faktem. Po bardzo „chudym” poprzednim sezonie pod Wawelem nastąpiła wielka, wręcz niewyobrażalna metamorfoza i kibice „Białej Gwiazdy” znów, nie bez przesady, mogą śpiewać „Jesteśmy najlepsi!”.
Kilka miesięcy temu w Krakowie mówiono jeszcze o „wielkiej Wiśle Kasperczaka”. Dzisiaj koszmar kibiców z Reymonta już się skończył i nie muszą wracać wspomnieniami kilka lat wstecz, ponieważ narodziła się nowa wielka Wisła, tym razem okraszona nazwiskiem Skorża. Jedna osoba potrafiła zupełnie zmienić oblicze nie tylko jedenastu ludzi biegających za piłką po boisku, ale całego klubu. Maciej Skorża, najzdolniejszy trener młodego pokolenia w Polsce, całkowicie zmienił mentalność wszystkich ludzi w klubie, co przynosi, jak wszyscy dobrze widzą, wspaniałe efekty. Zaskakująca jest jednak metamorfoza najbardziej doświadczonych zawodników Wisły, którzy w tym sezonie stanowią o sile zespołu. Wysokie zwycięstwa z Koroną, Lechem, Polonią Bytom czy też Jagiellonią pokazują wielką siłę, jaka drzemie w Wiśle, a tylko dwa mecze, w których „Białej Gwieździe” nie udało się zdobyć kompletu punktów, budzą wśród rywali respekt i szacunek.
Wisła zdobyła w tym sezonie już 47 punktów, a więc dokładnie tyle, ile cztery ostatnie w ligowej tabeli zespoły Orange Ekstraklasy (Zagłębie Sosnowiec, ŁKS Łódź, Polonia Bytom i Widzew Łódź). Dodając do tego średnią 2,61 bramki na mecz, która przewyższa średnią ligową (2,4) można śmiało powiedzieć, że Wisła Kraków jest w tym sezonie istną maszynką do robienia punktów. Praktycznie już teraz wielu obserwatorów przyznała im tytuł Mistrza Polski w sezonie 2007/2008, chociaż ten dotarł dopiero do swojego półmetku. Jest w tym jednak gram prawdy, skoro tylko Legia Warszawa, która traci obecnie do lidera 10 punktów, zapowiada walkę o wydarcie z rąk Wiślaków mistrzowskiego tytułu.
Najlepszy mecz: Wisła Kraków – Korona Kielce 4:0
Zdecydowanie najgorsza kategoria w przypadku Wisły Kraków, jaką mógł wymyślić mój redakcyjny kolega, za co mu, oczywiście, dziękuje. Wisła rozegrała bowiem w minionej rundzie praktycznie same bardzo dobre spotkania i wielkim problemem jest wybór tego najlepszego. Zwycięstwo z Legią 1:0 po zupełnej dominacji, z Zagłębiem Lubin po bramce w ostatniej minucie doliczonego czasu gry, z Jagiellonią i Polonią Bytom po 5:0, z Lechem po fantastycznej zwłaszcza pierwszej połowie 4:2… Najlepszym meczem wybrałem jednak potyczkę z kielecką Koroną, zakończoną efektownym i wysokim zwycięstwem krakowskiego zespołu. Gole Pawła Brożka (dwa), Clebera oraz Andrzeja Niedzielana w połączeniu z koncertową wręcz grą całego zespołu, pokazały pierwszy raz w tym sezonie prawdziwą siłę drużyny trenowanej przez Macieja Skorżę. Premierowe tak efektowne zwycięstwo z wymagającym rywalem na własnym stadionie pozwoliło trenerowi i zawodnikom na uzyskanie wielkiego kredytu zaufania, którego jednak przez całą rundę dzięki swojej dalszej kapitalnej grze nie byli zmuszeni spłacać.
Najgorszy mecz: ŁKS Łódź – Wisła Kraków 0:1
Długo toczyłem wewnętrzny spór, czy wybrać pojedynek z ŁKS-em, czy tez może z wodzisławską Odrą. Za tym drugim meczem przemawiała strata przez „Białą Gwiazdę” dwóch punktów i wiele szczęścia, jakie towarzyszyło Mariuszowi Pawełkowi w bramce, jednak mimo wszystko niemalże cudem wywalczony komplet punktów z ligowym outsiderem przeważył. „Zwycięzców się nie sądzi” – tak, jest to prawda, jednak… jak nie powiedzieć o Wiśle złego słowa, skoro gdyby tylko Klatt potrafił kopnąć piłkę do pustej bramki, a Arifovic miał trochę więcej szczęścia i umiejętności, to z Łodzi do Krakowa piłkarze Macieja Skorży wracaliby bez choćby jednego punktu. „Dwa niepodyktowane karne dla Wisły, nie pamięta pan o tym?” – pamiętam, pamiętam, ale żeby najlepsza drużyna w kraju zasłaniała się błędem sędziego…
Najlepszy zawodnik: Kolektyw
Większość powie: Marek Zieńczuk! Oczywiście, dla „Zienia” to najlepsza runda w jego karierze i przodownictwo w klasyfikacji najlepszych strzelców w Orange Ekstraklasie. Inni powiedzą: Paweł Brożek! Oczywiście, dla jednego z bliźniaków to również jedna z najlepszych rund w Polsce, podobnie jak Zieńczuk zdobył dwanaście bramek i niczego nie ukrywając, mierzy w koronę najlepszego strzelca polskiej ligi. Jeszcze ktoś inny krzyknie z tłumu: Cleber! Oczywiście, najlepszy obrońca nie tylko Wisły, ale również całej Orange Ekstraklasy, którego wszyscy zapamiętamy przede wszystkim z fantastycznej interwencji w meczu z ŁKS-em Łódź, gdy zdołał wślizgiem wybić piłkę Marcinowi Klattowi, który przed sobą miał już tylko pustą bramkę. Wszyscy macie rację, jednak ani Zieńczuk, ani Brożek, ani Cleber nie mogliby osiągnąć tego bez pomocy trenera oraz reszty zespołu. Na miano najlepszego zawodnika zasłużyła cała drużyna, która tworząc zgraną grupę, świetnie rozumiejący się kolektyw, była niejako jednym, wielkim organizmem.
Największe rozczarowanie: Kamil Kosowski
Dlaczego akuratnie Kosowski? Bynajmniej nie z powodu jego piłkarskiej formy i dyspozycji, bo te były bez zarzutu, ba, były przynajmniej ponad przeciętne. Kamil dla Wisły grał już dużo, dużo wcześniej stając się dzięki swojej grze jednym z ulubieńców kibiców. Później jednak wyjechał „zarabiać na godziwe życie” i znów wrócił, jednak jak się teraz okazuje – przez te niemal cztery lata nie zarobił na tyle dużo, by zapewnić sobie godny byt. Ciężko uciec od stwierdzenia, że stał się rozkapryszoną gwiazdą, skoro nie potrafił tak jak inni zawodnicy w zespole aktualnego lidera tabeli Orange Ekstraklasy, podpisać kontraktu warunkującego jego zarobki w zależności od tego, jaką formę sportową będzie prezentować w barwach krakowskiego zespołu. A twierdził, że najważniejsza dla niego jest Wisła, najważniejsi są kibice…
Perspektywa na przyszłość:
Pierwsze miejsce w lidze z dziesięcioma punktami przewagi zobowiązuje nie tylko do wywalczenia mistrzostwa, ale również napawa optymizmem i pozwala mieć nadzieję do awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Pierwszy cel, czyli mistrzostwo, w obecnej chwili wydaje się być jak najbardziej możliwy do osiągnięcia, jednak z wymarzoną przez polskich kibiców Ligą Mistrzów, trochę bym się wstrzymał. Dyrektor sportowy krakowskiej Wisły – Jacek Bednarz – sam przyznaje, że aby marzyć o Champions League potrzebne są duże wzmocnienia. Ten sam człowiek zapowiada jednak, że są pieniądze, aby pozyskać klasowych graczy, którzy w znaczący sposób mogliby wzmocnić ekipę „Białej Gwiazdy”. Jeśli tak się stanie, to Maciej Skorża stanie przed podobną szansą jak jego poprzednicy na fotelu trenera Wisły Kraków. Oby tylko jemu sztuka wprowadzenia zespołu do fazy grupowej LM się powiodła.