Zagrożenia współczesnej piłki, czyli 2:0 wynikiem niebezpiecznym?


Czy dwubramkowe prowadzenie to rzeczywiście niebezpieczny wynik?

15 grudnia 2016 Zagrożenia współczesnej piłki, czyli 2:0 wynikiem niebezpiecznym?

Ileż to już razy słyszeliśmy, że 2:0 to niebezpieczny wynik? O podanie konkretnej liczby nikt się nie pokusi, ale miało to miejsce częściej niż kilka słów prawdy w polskim parlamencie. „Ojcem” tego sformułowania jest Czesław Michniewicz, który chciał przez to zaznaczyć duże prawdopodobieństwo rozprężenia w swojej drużynie przy pewnym prowadzeniu. Jednak cały piłkarski świat z ochotą pochwycił owe słowa. Najpierw mówiono to z dużym przymrużeniem oka, ale z czasem jednak w „niebezpieczny wynik” zaczęto naprawdę wierzyć. Jak więc to jest z tym nieszczęsnym prowadzeniem 2:0?


Udostępnij na Udostępnij na

Fakt, że w Polsce słyszymy dywagacje na ten temat, nie jest niczym nadzwyczajnym, ale naprawdę ciekawie zaczyna być w momencie, kiedy kwestia ta jest podejmowana na Wyspach. Zaintrygowany tym zjawiskiem Gary Lineker postanowił podbić ten temat na Twitterze i bardzo szybko uzyskał odpowiedź od kolegi po fachu.

Liczby nie kłamią, ekstraklasa jest jak Premier League

Pomocną dłoń Linekerowi podał Alexis Martin-Tamayo, hiszpański dziennikarz ESPN. Z jego wyliczeń wynika, że na 100 przypadków, w których jakaś drużyna w Premier League uzyskuje dwubramkową przewagę nad rywalem, aż 92 kończy się zwycięstwem zespołu, który te gole strzelił. Pięć takich sytuacji kończy się remisem, natomiast zaledwie trzy razy miało miejsce odwrócenie losów meczu i zwycięstwo ekipy przegrywającej. Wymowne.

W tym miejscu trzeba coś zaznaczyć. Uwaga, uwaga. Ekstraklasa w niczym nie ustępuje Premier League! No dobra, trochę przesadzona teza. Jednakże nasze swojskie, przaśne rozgrywki mają identyczne statystki „niebezpiecznego wyniku” jak w Anglii. Ten fakt cieszy szczególnie, ponieważ wiele osób zarzuca polskiej lidze, że jest nielogiczna, dzieją się w niej rzeczy nienormalne. A tak naprawdę nic paranormalnego w ekstraklasie nie ma. Kto zdecydowanie prowadzi, zwykle mecz wygrywa. Może poziom piłkarski w Polsce na kolana nie powala, ale przynajmniej nie ma u nas wyników z kosmosu czy wymiany ciosów jak w ligach rodem z Afryki. Świadczy to o obecności na polskich boiskach taktyki, czyli jest dobrze.

Vizzlo.com

Wracając do polskiego szkoleniowca, który pierwszy zwrócił uwagę na zagrożenia wynikające z dwubramkowego prowadzenia. Czesław Michniewicz to bardzo inteligentny facet i wypowiedziane przez niego słowa na temat prowadzenia 2:0 nie zostały wyssane z palca. Co prawda pierwszą reakcją dziennikarzy na „niebezpieczny wynik” były śmieszek i żarty z opiekuna Bruk-Betu Termaliki Nieciecza. Jednak gdyby się nad wszystkim zastanowić, trener Michniewicz wcale się nie mylił. Statystyki nie pozostawiają złudzeń – zespół prowadzący 2:0 aż w co trzecim przypadku pozwala rywalom na strzelenie kontaktowego gola. Możemy się tylko domyślać, że taki stan rzeczy bierze się zazwyczaj właśnie z braku skupienia zespołu wygrywającego.

Są rzeczy bardziej niebezpieczne

Patrząc na liczby, wniosek nasuwa się sam. W futbolu są setki bardziej niebezpiecznych sytuacji niż prowadzenie 2:0. Bywają kontuzje, pomyłki arbitrów czy też poważne problemy z myśleniem i liczeniem na szczeblach zarządzania klubem (patrz Ruch Chorzów). Ba, nawet łupież na głowie Roberta Lewandowskiego jest groźniejszy. A „niebezpieczny wynik” proponuję włożyć pomiędzy „pocałunek śmierci” i „TurboGrosika”. Ten frazes świetnie brzmi, dobrze się sprzedaje, a przede wszystkim dodaje kolorytu piłce nożnej. Bywa, że drużyna wygrywająca 2:0 traci punkty, jak chociażby Legia w niedawnym meczu z Wisłą Płock, ale to ledwie incydenty, które zwykle wynikają z chwilowego braku profesjonalizmu piłkarzy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze