Za nami pierwszy poważny ligowy sprawdzian Juventusu pod wodzą nowego szkoleniowca. W Turynie „Stara Dama” pewnie pokonała Udinese 2:0. Czy pomimo korzystnego wyniku kibice mistrza Włoch mogą być Allegri, czyli weseli?
Juventus przystąpił do dzisiejszego spotkania w mocno okaleczonym składzie. Zabrakło mózgu, czyli Andrei Pirlo, a także serca drużyny z Piemontu w osobie Arturo Vidala. Na szczęście pomimo prasowych doniesień na boisku pojawił się Carlos Tevez, który już w 8. minucie wpisał się na listę strzelców. Wynik meczu w 75. minucie ustanowił Claudio Marchiso.
Spotkanie na Juventus Arena nie zachwycało tempem prowadzonej rozgrywki. „La Vecchia Signiora” od początku dyktowała warunki. Nawet w sytuacjach, gdy Udinese starało się przejąć inicjatywę, obrona Juventusu bezwzględnie niwelowała ofensywne zapędy Antonio Di Natale i spółki. Szczerze mówiąc, zawsze mam problem z odpowiednią oceną występów turyńskiego zespołu. Mecze rozegrane z jego udziałem nie porywają szybkością prowadzonej rozgrywki, jednakże mają w sobie pewien pocztówkowy urok – idealnie nadają się do kompilacji, jakie możemy znaleźć w serwisie YouTube. Bramki Pirlo czy Pogby to dzieła, które powinny mieć szczególne miejsce w muzeum sztuki współczesnego futbolu. Niestety w dzisiejszym spotkaniu ciekawych akcji nie starczyłoby na wypełnienie 6-sekundowego Vine’a.
Po pierwsze, patrząc na styl gry zespołu z Turynu, można odnieść wrażenie, że na ławce trenerskiej nie doszło do zmiany. Massimiliano Allegri nie zdążył odcisnąć piętna na „Starej Damie”, dlatego też ta prowadzi grę w sposób identyczny jak pod wodzą Antonio Conte. „Juve”, pomimo braku Pirlo, dominowało w środku pola, a Udinese nie postawiło wysoko poprzeczki i od początku było nastawione na grę defensywną. Oba zespoły w pierwszej fazie spotkania ustawione były w formacji 3-5-2, jednakże powyższy układ zdecydowanie lepiej funkcjonował w drużynie z Turynu. Obrońcom z Udine brakowało dynamizmu i bardzo często nie byli w stanie przeciwstawić się atakom „Bianconeri”. Antonio Di Natale, a także Luis Muriel (zmieniony po przerwie) większość meczu czekali na piłki od partnerów, które do nich nie docierały, co spowodowało, że napastnicy z południa Włoch nie oddali w pierwszej połowie ani jednego celnego strzału na bramkę gospodarzy. W drużynie gości pochwalić jednak należy Panajotisa Kone, który starał się uporządkować grę w środku pola. Juventus po szybko strzelonej bramce nie starał się bronić korzystnego wyniku. Po zmianie stron Stramaccioni ustawił Udinese w formacji 3-4-2-1. Zdecydowanie bardziej ofensywny szyk nie przyniósł pożądanych efektów. Udine dłużej utrzymywało się przy piłce, jednakże nie spowodowało to większego, oprócz strzału Marquesa Allana, zagrożenia. Bubnjic zdołał nawet umieścić futoblówkę w bramce strzeżonej przez Gianluigi Buffona, ale był na minimalnym spalonym.
Warto odnotować dobry występ Patrice Evry, a także Roberto Pereyry (sprowadzonego w tym okienku transferowym z Udinese), który świetnie zastąpił kontuzjowanego Arturo Vidala. Miejscami stylem gry, a także sposobem poruszania się po boisku bardzo go przypominał. W barwach „Juve” zadebiutował także Alvaro Morata, który pojawił się na murawie w samej końcówce. Mógł zdobyć bramkę, jednak jego świetny, niesygnalizowany strzał wybronił bramkarz Udine.
Już we wtorek „Stara Dama” rozpoczyna przygodę z Ligą Mistrzów. Na początek szwedzkie Malmo. Przeciwnik na pierwszy rzut oka idealny na rozpoczęcie rozgrywek, jednakże, jak pokazały potyczki grupowe Juventusu w poprzednim sezonie LM, żadnej drużyny nie można ignorować. Jeżeli klub z Turynu, tak samo jak w dzisiejszym spotkaniu, zdominuje spotkanie kulturą i mądrością prowadzenia rozgrywki, fani „Bianconerich” nie powinni martwić się o końcowy wynik. A już w następny weekend hit Serii A Milan – Juventus. Mecz, któremu pikanterii doda przede wszystkim osoba nowego selekcjonera „Juve”. Udinese na swoim stadionie podejmie pretendenta do scudetto, czyli Napoli. Emocji na pewno nie zabraknie.