FJW: Kariera idealna


Niektórzy bohaterowie mają problem, że czasami są usuwani w cień przez innych. Afrykański futbol większości kojarzy się z takimi nazwiskami, jak: Okocha, Amokachi czy Weah, czas jednak nadrobić zaległości i zapoznać się z Kalushą Bwalyą, najwybitniejszym zambijskim piłkarzem w historii.


Udostępnij na Udostępnij na

Historia tego człowieka zapewne zainspirowała wielu rodaków do walki o lepsze życie. Części z nich pomógł nawet osobiście. Mamy w tej opowieści do czynienia z kryształową personą, kimś, kto zaczynał od kopania piłki na ulicach, a kończył na europejskiej karierze i licznych wyróżnieniach – przy czym nigdy nie zapominał, skąd pochodzi.

Na pewno od młodzieńczych lat kochał futbol, co – jak się później okazało – bardzo mu się opłaciło. Często grywał bez butów, a gdy brakowało piłki, musiał wraz z kolegami zadowalać się papierowymi zamiennikami. Początkowo głównie rywalizował ze swoim bratem, a że najczęściej wychodził z tych potyczek zwycięsko, powoli zaczął rozmyślać o poważnym zajęciu się piłką nożną. Sporo ułatwiły mu koneksje ojca, który był miejscowym działaczem. Trafił w końcu do Mufulira Blackpool, w którym już w wieku czternastu lat zaczął występować w licznych spotkaniach przeróżnych zespołów juniorskich. Dwa lata później, gdy wszyscy dookoła zachwycali się jego fenomenalnymi umiejętnościami technicznymi, dołączył do ekipy seniorów. Nadal jednak Kalushy bliżej było do pucybuta niż milionera.

Niedługo później znajdował się już na szczycie rodzimej ligi, otrzymując angaż od Mufulira Wanderers, drużyny ze ścisłego topu ówczesnych rozgrywek Zambii. Jak opowiadał sam gracz, to właśnie tam nauczył się najwięcej, jeśli chodzi o mentalność. Miał okazję ćwiczyć z zawodnikami, którzy jeszcze niedawno byli jego idolami, co spowodowało, że nasz bohater stał się dużo bardziej ambitny i zdyscyplinowany. Na efekty ciężkiej pracy nie musiał długo czekać – w końcu był geniuszem, a w ich naturze nie leży zbyt długie oczekiwanie na efekty. Już w 1984 roku, zaledwie po pięciu latach od rozpoczęcia kariery, został wybrany najlepszym zambijskim zawodnikiem roku. Prawdziwe eldorado miało jednak dopiero nadejść.

Belgijska liga od dawna jest znana z otwartości na graczy z Czarnego Lądu, ten fakt pozwolił Kalushy na pokazanie się w Europie. Z propozycją kontraktu w 1986 roku wyszli przedstawiciele Cercle Brugge, na co Bwalya z chęcią przystał. Kwota transferu w wysokości 25 tys. dolarów nawet wtedy nie robiła na nikim wrażenia, nie to jednak było istotne – zawodnik wreszcie miał okazję sprawdzić się na lepszym poziomie niż marniutkie rozgrywki zambijskiej ligi.

Belgowie zrobili na nim złoty interes. Szybko okazało się, że jest to gracz o wysokich umiejętnościach, mogący stanowić o sile ekipy z Brugii. W ciągu trzech sezonów zdołał zagrać w 73 meczach, w których zdobył 31 bramek. Jeszcze bardziej spektakularne osiągnięcia zdobywał wraz ze swoją reprezentacją.

Apogeum możliwości Kalushy były igrzyska olimpijskie w 1988 roku. Czy ten sam gość kilkanaście lat wcześniej mógł przypuszczać, że będzie na ustach całej Europy, gdy ustrzeli hat-tricka przeciwko dumnym Włochom? Zambii udało się nawet wyjść z grupy, lecz Niemcy błyskawicznie ostudzili jej nadzieje, wygrywając 4:0, lecz i tak była to jedna z najwspanialszych przygód zambijskiego sportu w historii.

Dzięki takim popisom Bwalya trafił do notatników wielu przedstawicieli czołowych europejskich drużyn. Ostatecznie przeszedł do PSV Eindhoven, a żeby pozytywnych informacji nie było zbyt mało, ogłoszono go najlepszym piłkarzem w całej Afryce. W Holandii strzelał, wygrywał, znów strzelał, znów wygrywał i tak dalej, lecz nigdy nie nazwał tego okresu jako najwspanialszego bądź choćby najprzyjemniejszego momentu kariery. To miano zostawił sobie na zupełnie inne doznania niż europejska powierzchowność i brak pasji. Gdy w 1994 roku opuszczał Eindhoven na rzecz Mexico City, większość komentowała tę decyzję negatywnie, w końcu spokojnie mógłby jeszcze przez rok czy dwa ośmieszać obrońców rywali. Kalusha tej decyzji nie żałował jednak nigdy (zresztą miał do tego dziwne szczęście). Z miejsca stał się wiodącą postacią zespołu Clubu America. Z tego okresu zachował wspaniałe wspomnienia:

– Kocham Meksyk! Urodziłem się tu na nowo i grałem najlepiej w całej karierze. Nic nie może równać się z grą przy 120 tysiącach widzów na Estadio Azteca!      

Podczas kariery przeżywał również gorsze momenty. W 1993 roku był kapitanem zespołu narodowego, lecz miał niebywałe szczęście i nie poleciał wraz z drużyną na spotkanie z Gabonem. W innym przypadku dziś nie opowiadałby nic, no chyba że z perspektywy dna oceanu.

Co do samej kadry, to przez wiele lat był jej ikoną. W końcu nie byle kto może pochwalić się bilansem stu występów i 50 bramek. Ostatni występ zaliczył już jako grający selekcjoner, wyrównał obie statystyki, gdyż zdołał wtedy strzelić gola. Działał również w wielu strukturach mających na celu uzdrowienie zambijskiego futbolu i lepsze promowanie talentów, które niewątpliwe rokrocznie na świat wydaje ten kraj.

Mimo sukcesów nigdy nie zapomniał jednak, skąd pochodzi. Nie zapomniał również o swoich początkach, grze bez butów w śmierdzących slumsach i postanowił założyć fundację ułatwiającą rozpoczęcie piłkarskiej kariery rodakom. Zdołał nawiązać współpracę z holenderskim związkiem piłki nożnej, dzięki której zorganizował kurs szkoleniowy dla Zambijczyków. Propagował również futbol jako szansę na lepsze życie (sam stanowił idealny przykład, że dosłownie każdy, o ile ma wystarczająco dużo samozaparcia, może zrobić zaskakującą karierę).

Obok spraw stricte związanych ze sportem pragnął pomóc także w innych aspektach. Z tegoż powodu fundacja Kalushy bardzo poważnie zajęła się również sprawą gigantycznego problemu w Afryce – AIDS. Przy okazji różnych spotkań dotyczących piłki pojawiały się wykłady o profilaktyce czy bezpiecznych metodach antykoncepcyjnych – idealne połączenie przyjemnego z pożytecznym.

Bycie wielkim człowiekiem jest ważniejsze niż bycie wielkim piłkarzem – tym razem to nie cytat jakiegoś autorytetu, tylko  zdanie autora.

Komentarze
~brzytwiarz (gość) - 12 lat temu

przypomnijcie co oznacza FJW ? ;)

Odpowiedz
~werhjtrrj (gość) - 12 lat temu

esrerrew

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze