Czarny kot i nieudany debiut Tytonia na Camp Nou


24 sierpnia 2014 Czarny kot i nieudany debiut Tytonia na Camp Nou

Przemysław Tytoń zadebiutował w La Liga, broniąc dostępu do bramki Elche w meczu z Barceloną. Debiut Polaka trochę przyćmiło jednak pojawienie się na murawie… czarnego kota. Zwierzak od razu stał się ulubieńcem internautów, a Polakowi można powiedzieć, że szczęścia nie przyniósł. Barcelona pokonała Elche 3:0, a dwie bramki dla gospodarzy zdobył Lionel Messi.


Udostępnij na Udostępnij na

Mecz Barcelony z Elche już w pierwszej połowie zapewnił nam wielu wrażeń. Na początek pojawił się on:

https://twitter.com/barcastuff/status/503620627404951553

Czarny kot opóźnił rozpoczęcie spotkania o dobre kilka minut. Stewardzi uganiali się za nim po murawie Camp Nou, a mały intruz wydawał się czuć tam jak w domu. Sytuacja rozbawiła nie tylko kibiców, ale też samych piłkarzy i trenerów obu drużyn.

Kiedy czarny intruz opuścił w końcu boisko, rozpoczęło się ostrzeliwanie bramki Przemysława Tytonia. Były słupki, poprzeczki, aż w końcu w 42. minucie gry polski golkiper musiał uznać wyższość Lionela Messiego, który zatańczył z obrońcami Elche i pokonał bezradnego Tytonia.

Radość kibiców „Blaugrany” szybko została jednak ostudzona czerwoną kartką dla Mascherano. Obrońca sfaulował wychodzącego sam na sam Rodriguesa i musiał słusznie opuścić murawę.

Barcelona grała osłabiona, ale to nie ułatwiło zadania Tytoniowi. Już w 46. minucie Polak skapitulował po raz drugi. Tym razem po fantastycznym podaniu Ivana Rakiticia polskiego bramkarza pokonał 18-letni Munir El Haddadi. Dla wychowanka Barcelony był to pierwszy celny strzał i jednocześnie pierwszy gol w La Liga. Swój debiut może więc zaliczyć do bardzo udanych, za co zresztą kibice nagrodzili go owacjami na stojąco.

Do końca spotkania sytuacja na boisku się nie zmieniała. W 63. minucie swojego drugiego gola dołożył Messi, a Elche nie potrafiło w żaden sposób zagrozić bramce gospodarzy. Przemysław Tytoń swojego debiut w La Liga raczej do najlepszych nie zaliczy. Przy dwóch pierwszych bramkach nie miał nic do powiedzenia, ale przy trzeciej mógł zachować się lepiej.

Jeśli chodzi o samą Barcelonę, to da się zauważyć dużą poprawę w porównaniu do poprzedniego sezonu. Widać, że Luis Enrique nie boi  się zmian, a w drużynie panuje dobry duch. Wraca ponadto dawny Messi, takiego jakiego wszyscy pamiętają i kochają na Camp Nou. Z niecierpliwością czekamy jednak na mecze Barcelony z bardziej wymagającymi rywalami.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze