Jagiellonia podwyższonego ryzyka. Decyzje policji uderzają w klub i kibiców


Mecz Jagiellonii z krakowską Wisłą będzie kolejnym opiniowanym jako podwyższonego ryzyka przy Słonecznej. Słusznie?

7 września 2016 Jagiellonia podwyższonego ryzyka. Decyzje policji uderzają w klub i kibiców
Grzegorz Rutkowski

Ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych po raz kolejny uderza rykoszetem w Jagiellonię. Komenda Miejska Policji w Białymstoku w kolejnym już sezonie mecze „Jagi” kwalifikuje jako spotkania podwyższonego ryzyka. W związku z powyższym na stadionie będzie zakaz sprzedaży alkoholu oraz, co istotniejsze, dwukrotne zwiększenie liczby ochrony. Nie trzeba tłumaczyć, że dwukrotnie rosną także koszty związane z zabezpieczeniem obiektu. Czy rzeczywiście Jagiellonia zasługuje na tak szorstkie traktowanie?


Udostępnij na Udostępnij na

Niedzielne spotkanie Jagiellonii z Wisłą Kraków będzie czwartym rozegranym przy ulicy Słonecznej w Białymstoku. Będzie tym samym czwartym zakwalifikowanym przez Komendę Miejską Policji jako mecz podwyższonego ryzyka. Przypomnijmy: ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych nie pozostawia dużego pola manewru. Jeżeli policja kwalifikuje imprezę jako mecz podwyższonego ryzyka, urząd nie może wydać innej decyzji. Klub na podstawie nowych uregulowań ma możliwość, by zwrócić się o zgodę na zmniejszenie liczby służb, jednak wnioski takie są niemal zawsze odrzucane.

Bez sensu, bez podstaw

Mecze w Białymstoku są określane jako podwyższonego ryzyka praktycznie z zasady. Można to było jakoś argumentować zaraz po oddaniu nowego stadionu do użytku, ponieważ obiekt był jeszcze nie do końca poznany i należało sprawdzić empirycznie, jak przebiegać będzie przyjmowanie dużych grup kibiców. Jednakowoż w ostatnich dwóch sezonach sytuacja ta w ogóle się nie zmienia i trudno odnaleźć solidne podstawy dla takich, a nie innych werdyktów policji w sprawie opiniowania meczów. Jeszcze w zeszłym sezonie decyzje takie były czasem znoszone. Jednak w kampanii 2016/2017 władze białostockiego klubu nie mogą liczyć na przychylność policji. Wszystkie trzy dotychczas rozgrywane mecze „Jagi” odbywały się przy asyście dwukrotnej liczby ochroniarzy. Mecz z krakowską Wisłą będzie czwartym.

Problemem nie są jednak same decyzje policji w tej sprawie, ale styl, w jakim są podejmowane. Wszystkie mecze w rundzie są bowiem z góry kwalifikowane jako podwyższonego ryzyka, a swoją opinię Komenda Miejska Policji w Białymstoku opiera na podstawie niewielkich incydentów z lat minionych, wiążąc je z obecnymi rozgrywkami. Co więcej, policja przy argumentacji zwraca uwagę na „prowokacyjne zachowania kibiców” z 2015 roku, przy czym, niestety, praktycznie w ogóle nie jest brana pod uwagę liczba kibiców gości. Bez znaczenia czy jest ich tysiąc, czy kilkunastu – decyzja zawsze jest taka sama.

Mając na uwadze sytuacje z kwalifikowaniem meczów jako podwyższonego ryzyka w ubiegłym sezonie, władze Jagiellonii zmieniły lokalizację sektora sympatyków gości, co praktycznie zamknęło jakąkolwiek możliwość kontaktu z miejscowymi kibicami i jest dosyć twardym argumentem za tym, aby spotkania przy Słonecznej otrzymywały standardowy status. Inna sprawa, że białostocki stadion nie wymaga tak dużej liczby pracowników podczas spotkań. Ustawa w przypadku meczów o podwyższonym ryzyku wymaga 400, a plan zabezpieczenia uwzględnia 230 osób, więc pozostałe 170 praktycznie siedzi bezczynnie na stadionie.

Dochodzi więc do sytuacji, w której klub płaci za bezużytecznego pracownika, którego obecność tak naprawdę nie podnosi poziomu bezpieczeństwa na stadionie. Trochę to trąca absurdem.

Abstrahując już od faktu, że na meczach w Białymstoku od przeszło dziesięciu lat nie dochodziło do żadnych większych zakłóceń spokoju, co też jest najlepszym dowodem na to, że białostoczanie są w stanie zapewnić wysoki poziom bezpieczeństwa na stadionie i nie jest do tego potrzebna podwojona liczba służb porządkowych, przez takie decyzje klub ponosi bardzo wysokie koszty. Szacuje się, że na samą ochronę Jagiellonia wydaje około 50 tysięcy złotych, a kwota ta jest podwajana, gdy mecz zostaje zaopiniowany jako podwyższonego ryzyka. Sto tysięcy to pieniądze, które wystarczają na miesięczne utrzymanie znacznej części akademii piłkarskiej. Trudno w tej sytuacji mówić o racjonalnym wykorzystaniu klubowej kasy i uczciwym traktowaniu Jagiellonii przez organy opiniujące.

Ofiarami klub i kibice

Rzecz jasna zwiększone wydatki na organizację meczu nie odbijają się na sumach wydawanych na inne klubowe projekty. Tak czy owak jednak pieniądze zaoszczędzone na ochronie można byłoby spożytkować na różne ciekawe projekty. Nie mówiąc już o tym, że w przypadku meczów o podwyższonym ryzyku zarobki klubu z tak zwanego dnia meczowego są bardzo małe. A piłka nożna to także biznes, który może nie przynosić zysków ma na siebie zarabiać. Organy decyzyjne powinny o tym pomyśleć przy okazji kolejnego spotkania organizowanego przy Słonecznej.

Nie chodzi w tej sytuacji o obronę białostockiego klubu czy wrzucanie kamieni do ogródka białostockiej policji. Podobnie traktowana jest bowiem warszawska Legia. Po prostu zarówno przy okazji rozgrywania meczów przy Słonecznej w Białymstoku, jak i przy Łazienkowskiej w Warszawie warto byłoby podejmować decyzje po głębszej analizie, a nie określać dane spotkanie stopniem podwyższonego ryzyka niemal z automatu i zachowywać nadzwyczajne asekuranctwo, często nie mając ku temu podstaw. Zyskają na tym i kluby, i kibice, którym z pewnością swobodniej byłoby oglądać piłkarskie widowisko bez całej armii stewardów wokół i z zimnym piwem w dłoni.

Obawiam się, że jeżeli sytuacja się nie zmieni, będziemy zmuszeni do podniesienia cen biletów.Agnieszka Syczewska, wiceprezes zarządu Jagiellonii

Zresztą jeśli nadal białostocki klub będzie zmuszony ponosić bezsensownie tak wysokie koszty organizacji meczów, prędzej czy później zostaną podniesione ceny biletów. A na te w Białymstoku nie ma co narzekać, ponieważ są jednymi z niższych w Polsce, natomiast w bieżących rozgrywkach Jagiellonia może pochwalić się wspaniałą atmosferą na trybunach i frekwencją przekraczającą 15 tysięcy.

Można zasypywać się argumentami popierającymi i negującymi poszczególne decyzje władz w kwestii określania statusów meczu. Jednak w tym całym zamieszaniu chodzi głównie o osiągnięcie konsensusu, który z jednej strony zapewniałby bezpieczeństwo na stadionie, a z drugiej nie skazywałby klubu na horrendalne koszty organizacji piłkarskich meczów.

Komentarze
rentier (gość) - 8 lat temu

Taka mała uwaga: nie sobotnie,a niedzielnie spotkanie.

Odpowiedz
(gość) - 8 lat temu

Fakt, małe przeoczenie. Poprawiono.

Odpowiedz
zolw66 (gość) - 8 lat temu

100% racji

Odpowiedz
Zólw66 (gość) - 8 lat temu

Czyli standardowo trzeba będzie się napierdolić przed meczem i wejść na stadion :) Co oczywiście spowoduje mniejsze wpływy ze sprzedaży na stadionie, bo popcornu i coli nikt kupować
nie będzie :)

Odpowiedz
Gienek (gość) - 8 lat temu

a co kurwa na trzeźwo meczu nie umiesz obejrzeć ćwoku?

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze