Nazwisko Cieślewicz gwarantem sukcesu na Wyspach


25 listopada 2014 Nazwisko Cieślewicz gwarantem sukcesu na Wyspach

Sukcesu nie można kwestionować. Dla jednego wielkim dokonaniem będzie dopiero zwycięstwo w mistrzostwach świata lub wygrania Ligi Mistrzów, ale dla innej osoby może być nim już rozegrana minuta w rozgrywkach A–klasy. Każdy z nas ma inną miarę sukcesu i swoją posiada również nasz rodak na Wyspach Owczych – Łukasz Cieślewicz.


Udostępnij na Udostępnij na

Ktoś powie, że co to za dokonanie wyróżniać się w lidze, o której istnieniu mało kto wie i prawie nikt nie potrafi wymienić choć jednego zawodnika z farerskich rozgrywek. Fakt, Effodeildin, czyli najwyższa liga Wysp Owczych nie należy do uznanych marek. Ba, nawet mało wie jak ona się nazywa i kto w niej gra, a jej najlepsze zespoły nie znaczą kompletnie nic na arenie międzynarodowej. Można nawet stwierdzić, że jest ona amatorską zbieraniną ludzi, którzy przyszli sobie pokopać piłkę dla przyjemności. Choć z tym ostatnim nie do końca się zgodzę… Cieślewicz  uznana marka Dla Polaków interesujących się futbolem, farerska ekstraklasa powinna być choć odrobinę znaną ligą, a to z powodu nazwiska Cieślewicz. Na przełomie XX i XXI wieku pochodzący z Gniezna Robert Cieślewicz był jedną z kluczowych postaci tychże egzotycznych dla nas rozgrywek. W roku 2000 walnie przyczynił się do zdobycia pierwszego i jedynego do tej pory mistrzostwa kraju przez drużynę VB Vagur. Polski napastnik zdobył w owym sezonie dziewięć bramek, lecz zapamiętany został również ze strzelenia gola w 9. sekundzie spotkania co przeszło do historii piłki nożnej na Wyspach Owczych. Po kilku latach śladami swojego ojca idzie Łukasz Cieślewicz. Urodzony w 1987 roku w Gnieźnie zawodnik szybko wyjechał zagranicę. Najpierw towarzyszył swojemu ojcu w VB Vagur, gdzie trenował w grupach młodzieżowych, aby później przenieść się na dobrych kilka lat do niższych lig w Danii. W tym Skandynawskim kraju, gdzie poziom piłkarski jest sporo wyższy niż na Wyspach Owczych, Cieślewicz junior nie przebił się wyżej i z tego powodu postanowił zamieszkać w miejscu, gdzie jego nazwisko było już dobrze znane przez pryzmat swojego taty. W 2011 Łukasz wyjechał na wyspę Streymoy, aby założyć trykot klubu T36 Torshavn. W stolicy Wysp Owczych Cieślewicz zadomowił się na dobre i do dzisiaj odnosi sukcesy. W pierwszym swoim sezonie polski piłkarz zachwycał kibiców i dziennikarzy swoimi umiejętnościami i skutecznością. 17 goli napastnika z Gniezna przyczyniło się do wielkiego sukcesu klubu, który sięgnął po mistrzostwo farerskiej ekstraklasy i tym samym zdetronizował bardziej uznanego rywala zza miedzy, HB Torshavn. Dobra postawa Polaka na boisku została doceniona również przez federację Wysp Owczych, która wybrała Cieślewicza na najlepszego piłkarza roku 2011 na Wyspach. Chęć zmiany klubu i reprezentacja Wysp Owczych Kolejne lata był dobre, ale nie tak bardzo udane jak ten pierwszy. Cieślewicz strzelił osiem bramek w 2012 roku, lecz jego drużyna nie zdołała obronić mistrzowskiego tytułu. Polak po drugim sezonie na Wyspach postanowił spróbować swoich sił w innym, mocniejszym zespole. Dostał zaproszenie na testy w klubie polskiej Ekstraklasy, Ruchu Chorzów. W styczniu 2013 roku piłkarz T36 Torshavn trenował i grał sparingi w barwach „Niebieskich”. W spotkaniu kontrolnym przeciwko Rozwojowi Katowice Cieślewicz zagrał tylko 45 minut, ale zapewnił swojemu potencjalnemu, przyszłemu pracodawcy jednobramkowe zwycięstwo. W kolejnym dołożył jeszcze jednego gola, ale i tak nie zdołał przekonać tym ówczesnego trenera Ruchu, Jacka Zielińskiego. Łukasz stwierdził, że na Wyspach osiągnął już prawie wszystko i wiele więcej nie da się wygrać. Do końca zimy 2013 wierzył, mimo niepowodzenia na testach w Chorzowie, że lepszy klub niż T36 Torshavn się po niego zgłosi. Niestety się tak nie  stało i polski napastnik został na kolejne dwa lata na Wyspach. W tym samym czasie podchody po polskiego zawodnika robiła reprezentacja Wysp Owczych. Szefowie farerskiej piłki nożnej dowiadywali się co musiałoby się stać, aby Polak dostał tamtejszy paszport i mógł grać dla wyspiarskiej kadry. Sam piłkarz był mocno zainteresowany występami w zespole narodowym Wysp Owczych, jednak był bardzo sceptyczny co do możliwości dostania paszportu. Przepisy prawne regulujące wydawanie obywatelstw na Wyspach są bardzo surowe i była mała szansa na uzyskanie tego dokumentu przez Cieślewicza. Solidność i kolejne sukcesy W 2013 roku zawodnik rodem z Gniezna po raz kolejny pokazał swoją regularność i solidność. 12 bramek w 21 meczach to dobre statystyki, które jednak nie pozwoliły na kolejny triumf w Effodeildin. Na następny duży sukces Cieślewicza trzeba było poczekać do niedawno zakończonego sezonu. Jego zespół, mimo iż nie był faworytem rozgrywek, sprawił niespodziankę sięgając po mistrzostw kraju. Nie mogłoby się to z pewnością odbyć bez wielkiego wkładu 27-letniego piłkarza z Polski. Łukasz zagrał w 27 spotkaniach swojej drużyny i zapisał na swoim koncie osiem bramek. Co ciekawsze, Cieślewicz nie grał na swojej nominalnej pozycji napastnika, a większość meczów rozegrał jako pomocnik. Dobra postawa Polaka po raz kolejny nie przeszła bez echa. Dla kibiców i dziennikarzy Cieślewicz staje się powoli żywą legendą T36 Torshavn, a jego dokonania docenić potrafią również szefowie farerskiej federacji piłki nożnej. Piłkarz z Gniezna został po raz drugi w życiu wybrany najlepszym zawodnikiem ekstraklasy Wysp Owczych, a dodatkowo triumfował w kategorii najlepszy pomocnik. Trenerzy farerskiej kadry nadal ostrzą sobie zęby na Polaka, jednak ciężko będzie obejść prawo. http://www.youtube.com/watch?v=HLBuXFLNCjM Sukcesów nie powinno się kwestionować, czy są one osiągane w Anglii, w Hiszpanii, w Polsce czy na… Wyspach Owczych. Szczerze gratuluję Łukaszowi takich wyróżnień i jestem w jakimś stopniu dumny, że Polak jest najlepszym piłkarzem w kraju zagranicznym. Brawo i tak trzymać!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze