HNG: Z dużej chmury mały deszcz


Przez poprzednie przynajmniej kilkanaście dni kibice w Hiszpanii, a także na całym świecie, żyli zbliżającym się wielkimi krokami hitem i pojedynkiem Atletico Madryt z Barceloną. Ten pojedynek rozczarował jednak żądnych emocji kibiców, bo nie obejrzeliśmy nawet jednej bramki.


Udostępnij na Udostępnij na

Wszyscy kibice na świecie nerwowo odliczali dni, a następnie godziny do soboty i godziny 20, kiedy to jedenastki Atletico i Barcelony prowadzone przez Diego Costę i Leo Messiego, a także dwóch Argentyńczyków Diego Simeone i Gerardo Martino miały ruszyć do walki o tytuł najlepszej obecnie drużyny w Hiszpanii.

Ronaldo zawiódł w meczu z Espanyolem
Ronaldo zawiódł w meczu z Espanyolem (fot. Marca.com)

Zresztą już godzinę przed meczem okazało się, że Messi, a także Brazylijczyk Neymar nie rozpoczną od pierwszej minuty starcia z zespołem „Rojiblancos”. Genialny Argentyńczyk, a także były piłkarz Santosu pojawili się na boisku w drugiej części gry, ale żaden z nich nie potrafił stworzyć zbyt dużego zagrożenia pod bramką strzeżoną przez Courtois. Diego Costa również nie przypominał bezwzględnego egzekutora, który z dziecinną łatwością pokonywał kolejnych bramkarzy, sprawiając, że coraz głośniej zaczęto mówić o zainteresowani Arsenalu Londyn i 35 milionach euro, które jakie ma przeznaczyć na niego Arsene Wenger. Wszystkich pogodził jednak Arda Turan, który był w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła postacią wyróżniającą i słusznie, zdaniem wielu dziennikarzy oraz obserwatorów, został wybrany najlepszym zawodnikiem tego „widowiska”. Można oczywiście skierować słowa niezadowolenia w kierunków arbitrów, którzy zbyt często i czasami zupełnie niepotrzebnie podnosili chorągiewkę. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że zawiedli przede wszystkim piłkarze.

Najbardziej zadowoleni z takiego obrotu sprawy byli piłkarze Realu Madryt, którzy skromnie, lecz jak najbardziej zasłużenie pokonali na wyjeździe Espanyol Barcelona. Gdyby nie fatalna skuteczność Cristiano Ronaldo zwycięstwo byłoby bardziej przekonujące. Zawodnicy z Madrytu byli zadowoleni z takiego wyniku, tym bardziej że El-Prat to zawsze nieprzyjemny teren i zdobywanie punktów nigdy nie przychodziło tu łatwo. Wracając do Portugalczyka, widać było, że myślami był już na gali FIFA, na której odebrał statuetkę dla najlepszego piłkarza 2013 roku.

Końcówka poprzedniego roku nie była udana dla piłkarzy Betisu i obecny również nie zaczął się najlepiej. Porażka w 19. kolejce ligowej z Osasuną Pampeluna doznana zresztą na własnym boisku spowodowała, że umocnili się na ostatnim miejscu w tabeli, a do bezpiecznej pozycji tracą już siedem punktów. Na razie na niewiele dało odejście Pepe Mela, który kilka dni temu znalazł zatrudnienie w Premier League i będzie prowadził WBA. Betis jak nie punktował, tak nie robi tego dalej i widmo spadku zagląda do Andaluzji coraz wyraźniej.

Na odwrotnym biegunie jest tegoroczny beniaminek – Villarreal, który w poniedziałek przerwał zwycięską serię i zmiótł z powierzchni ziemi Real Sociedad San Sebastian. Wielkim bohaterem został Gio Dos Santos, który dwa razy zdołał pokonać bramkarza rywali, a przy dwóch kolejnych asystował. Odnoszę coraz mocniej wrażenie, że dla Meksykanina robi się coraz ciaśniej w zespole „Żółtej Łodzi Podwodnej” i niedługo ponownie ruszy na wielki podbój Europy. Oby tym razem skuteczniejszy. Samo spotkanie wynagrodziło kibicom rozczarowanie po sobotnim hicie. Tak to już czasem bywa, że zachwyca nas coś, na co wcześniej nie specjalnie zwracaliśmy uwagę, a rozczarowuje to, na co liczymy. I na tym polega piękno, nie tylko futbolu…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze