Mak(uszewski) & Kuświk Show


W drugim spotkaniu dzisiejszych rozgrywek Ekstraklasy, rozegranym przy ulicy Słonecznej w Białymstoku, Jagiellonia podejmowała Lechię Gdańsk. Pierwsza połowa przebiegała bardziej po myśli gospodarzy. W drugiej zaś pierwszy raz w takim stopniu w tym sezonie Ekstraklasy Lechia Gdańsk była w stanie wykorzystać jako drużyna potencjał, jaki drzemie w jej zawodnikach, strzelając trzy bramki. Wielki plus za ten mecz dostaje na pewno Ariel Borysiuk, który daje nadzieję na uzdrowienie jakości środka pola w tak ważnym najbliższym meczu reprezentacji ze Szkocją.


Udostępnij na Udostępnij na

Mecz rozpoczął się od spokojnej gry w środku pola przez piłkarzy w zielono-białych trykotach, gdyż Jagiellonia na to im pozwoliła. Trener Probierz wyraźnie nastawił się na grę z szybkiej kontry przeciwko mocno zdezorientowanej przez większą część meczu parze stoperów Lechii – Gersona i Janickiego. Kilka razy, przez poważne błędy w ustawieniu i kryciu, gdańszczanie stworzyli bardzo dobre szanse do wpisania się na listę strzelców dla Fedora Cernycha, który trafił w słupek, kreując sobie wcześniej świetną sytuację, oraz byłego napastnika lechitów Piotra Grzelczaka, który z kolei strzelił kąśliwie (choć niecelnie) zewnętrzną częścią stopy, widząc wychodzącego bramkarza. Cernych zupełnie nie pilnował również tego, aby nie przekraczać linii spalonego, przez co kilka doskonałych podań, m.in. Konstantina Vassiljeva, poszło na marne.

Moment przełomowy w meczu to pociągnięcie za koszulkę Sebastiana Madery przez jeden z najsłabszych punktów „Biało-Zielonych” czyli Rafała Janickiego w polu karnym, co sprokurowało Szymona Marciniaka do podyktowania „jedenastki”. Do piłki podszedł estoński gwiazdor Jagiellonii, któremu, jak jednak się okazuje, dużo lepiej wychodzą strzały z rzutów wolnych niż karnych. Po jego niskim uderzeniu prawie w sam środek bramki, Chorwat Marko Marić nie miał większych problemów z pewną interwencją. Od tego niepowodzenia drużyny Probierza pod sam koniec drugiej połowy (44. minuta), u białostocczan zaczęło obniżać się morale.

Druga część meczu to podbudowana, odmieniona i wyraźniej bardziej zmotywowana Lechia (Maciej Makuszewski po meczu zwrócił uwagę na to, że stało się tak dzięki komentarzom Thomasa von Heesena w szatni gości), która od razu zabrała się do konstruowania akcji, stwarzając po raz pierwszy w meczu realne zagrożenie w ofensywie. Mało widocznego i póki co niemogącego odzyskać formy z dawnych lat Milosa Krasicia zmienił Sławomir Peszko, który to wniósł więcej kreatywności i ożywienia w rozegraniu. Niespodziewanym autorem pierwszego dośrodkowania, zamienionego na bramkę przez Michała Maka, był napastnik Grzegorz Kuświk (65. minuta). Drugi raz piłka zatrzepotała w siatce Bartłomieja Drągowskiego po świetnym niesygnalizowanym strzale sprzed pola karnego byłego gracza Jagi – Makuszewskiego – w 76. minucie. Kibiców w Białymstoku dobił Kuświk, przystawiający odpowiednio głowę do bardzo precyzyjnej centry Ariela Borysiuka w doliczonym czasie gry.

Co można powiedzieć po meczu? Jagiellonia chcąc grać z kontry, musi poprawić grę na skrzydłach, a szczególnie na prawym, za które w tym meczu odpowiedzialni byli Mackiewicz i Frankowski. Lechia jest natomiast na dobrej drodze, żeby w końcu na dłuższy czas zagościć w grupie mistrzowskiej w tabeli Ekstraklasy. Co cieszyć może natomiast chyba wszystkich, to fakt, że wysoką formę prezentuje Borysiuk, a Sławomir Peszko i Jakub Wawrzyniak zagrali na solidne 3+.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze