Beniaminkowie dają radę


17 grudnia 2014 Beniaminkowie dają radę

Za nami runda jesienna T-Mobile Ekstraklasy. Przed rozpoczęciem sezonu w gronie kandydatów do spadku stawiano beniaminków. Teraz okazuje się, że każdy, kto tak twierdził, zwyczajnie się na tym przejechał.


Udostępnij na Udostępnij na

Przyjęło się, że zazwyczaj drużyny wchodzące do wyższej klasy rozgrywkowej są z automatu spisywane na straty. Tak również było i w tym roku. Górnik Łęczna oraz GKS Bełchatów, po mniejszym lub większym rozbracie z ekstraklasą, powróciły na szczyt polskiej piłki klubowej. Od początku sezonu nie ciążyła na nich żadna presja, bo po prostu nie spodziewano się po nich zbyt wiele. Właśnie głównie to spowodowało, że obie drużyny wielokrotnie podczas rundy potrafiły zaskakiwać rywali, a także kibiców.

Królowie defensywy

Bełchatowianie po rocznej banicji na zapleczu T-ME postanowili budować skład w oparciu o zawodników, którzy wciąż mają coś do udowodnienia. W poprzednich klubach byli wręcz niechciani. Pozwoliło to włodarzom drużyny na stworzenie w Bełchatowie całkiem przyzwoitej kadry.

Arkadiusz Malarz, Błażej Telichowski, Bartosz Ślusarski czy bracia Makowie mieli stanowić o sile „Brunatnych”. Dość szybko okazało się, że wielu z tych zawodników zaczęło się wyróżniać na tle innych zespołów ekstraklasy. Choćby Malarz, który był jednym z większych objawień tej rudny. Do szkieletu bełchatowian wkomponowano innych zawodników. Mójta i Baranowski w każdym kolejnym meczu potwierdzali swoją przydatność dla zespołu.

W Bełchatowie stworzyli naprawdę solidną ekipę. Przekonała się o tym choćby Legia Warszawa, która w pierwszej kolejce przegrała z beniaminkiem na własnym stadionie. Przyjęło się, że w polskiej ekstraklasie każdy może wygrać z każdym. Początek sezonu musiał być dla wielu kibiców szokiem, po czterech kolejkach na czele tabeli znajdował się bowiem właśnie GKS. O tym, że Bełchatów świetnie radzi sobie na własnym boisku, przekonały się ekipy Śląska Wrocław oraz Górnika Zabrze. Bilans zawodników Kamila Kieresia na własnym boisku to: cztery zwycięstwa, cztery remisy i jedna porażka. Jedyną drużyną, która zdobyła bełchatowską twierdzę, była Legia, która wzięła rewanż za przegrane starcie w pierwszej kolejce. Mimo wszystko GKS Bełchatów może zaliczyć rundę za udaną. Nikt nie spodziewał się tak dobrej gry po bełchatowianach.

Bełchatow
Miejsce w tabeli graczy z Bełchatowa (fot. Transfermarkt.pl)

Szczególnie gra na własnym boisku była ich mocną stroną. Gorzej wiodło im się na wyjazdach, na których zwyciężyli tylko trzykrotnie. Bełchatowianie słynęli z żelaznej defensywy. Było to widać w meczach na własnym stadionie, gdzie bilans bramkowy wynosi 9:6. W meczach wyjazdowych było już zdecydowanie gorzej, wynosi bowiem 7:14. Szczególnie w pamięci zostaje spotkanie w Poznaniu, w którym stracili aż pięć bramek, co było wielkim ciosem dla defensywy GKS-u, która była największą siłą bełchatowian. Świetna runda Arkadiusza Malarza w połączeniu z bardzo mądrą grą obronną dały podopiecznym Kieresia miano jednej z lepszych defensyw ekstraklasy, razem z Legią i Lechem.

Lubelska forteca

Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja w Łęcznej. O zespole z Lubelszczyzny zrobiło się głośno w ostatniej kolejce tego roku. Górnik pokonał aktualnego lidera i mistrza Polski — Legię Warszawa. Było to niejako zwieńczeniem ogromnej pracy podopiecznych Jurija Szatałowa. W odróżnieniu od GKS-u Bełchatów zespół z Łęcznej wrócił do ekstraklasy po siedmiu latach plątania się po niższych ligach. W oczy szczególnie rzucał się sposób kontraktowania zawodników, ponieważ górnicy zapłacili tylko za dwóch graczy. Nie spodziewano się po zespole zbyt wiele, ponieważ posiadał najniższy budżet w T-ME. Widocznym problemem od początku rundy był brak napastnika. Paweł Buzała wielkim strzelcem nigdy nie był i nic nie wskazywało na to, by miało się to zmienić w rundzie jesiennej. Na szczęście do Łęcznej zagościł Fiodor Czernych, który załatał dziurę w ataku. Podróż na Lubelszczyznę musiała być dla wielu zespołów tak naprawdę wyprawą w nieznane. Nikt nie wiedział, na co stać beniaminka. Na podkreślenie zasługuje fakt, że łęcznianie nie przegrali żadnego spotkania rozgrywanego na swoim stadionie, a gościły na nim nie byle jakie tuzy ekstraklasy. Już w pierwszej kolejce Wisła Kraków musiała zadowolić się tylko jednym punktem. Górnik nie potrafił ustabilizować formy. Potrafił stawiać silny opór faworytom, w spotkaniach ze słabszymi ekipami głupio zaś tracić punkty. Bez wątpienia najefektowniejszym momentem dla łęcznian był mecz z Pogonią, w którym po przerwie udało im się pokonać w fantastycznym stylu rywali ze Szczecina.

Górnik tylko raz wywiózł trzy punkty z delegacji. Na początku rundy pokonał Ruch Chorzów. W kolejnych spotkaniach już tak dobrze nie było. Tracili dużo bramek, grali po prostu źle. Przełomem mógł być mecz z Lechem Poznań, w którym górnicy naprawdę dobrze sobie radzili. „Kolejorz” przez większość czasu walił głową w mur. Zapewne Górnikowi udałoby się wywieźć z Wielkopolski choćby punkt, gdyby nie strzał życia Muhameda Keity. Górnik Łęczna bez cienia wątpliwości może zaliczyć rundę na plus. Głównym celem jest zapewnienie sobie utrzymania, a patrząc na tabelę, można uznać, że jak na razie jest bliski osiągnięcia właśnie tego planu.

łęczna
Miejsca Górnika Łęczna w tabeli (fot. Transfermartk.pl)

Czy wiosną potwierdzą swoją wartość?

Mimo powszechnych zapowiedzi beniaminkowie wcale nie byli najgorszymi drużynami tej jesieni. Piłka nożna uwielbia pojedynki słabszych z silniejszymi. Górnik Łęczna oraz GKS Bełchatów należą do solidnie grających ekip, z którymi faworyci naszej ligi coraz częściej muszą się liczyć. Udało im się kilkakrotnie utrzeć nosa potentatom ekstraklasy. Mówi się, że pierwszy sezon dla beniaminka zazwyczaj jest najlepszy. Nie musi zmagać się z żadną presją. W drugim już zazwyczaj jest gorzej. Górnik Łęczna i GKS Bełchatów tej jesieni potwierdzili, że bardziej pasują do tej ligi niż drużyny, które w poprzednim sezonie się z nią pożegnały. Jeśli utrzymają jesienną dyspozycję, możemy być pewni, że w walce o utrzymanie tanio skóry nie sprzedadzą, a liga — jak mawia klasyk — będzie ciekawsza.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze