Jak Meier został bogiem


4 lutego 2016 Jak Meier został bogiem

Graczem, bez którego trudno sobie wyobrazić dzisiejszy Eintracht, jest Alexander Meier. Doświadczony 33-latek strzelił już prawie 130 bramek dla drużyny z Commerzbank Arena, wydatnie pomógł frankfurtczykom zarówno w trakcie tłustych lat w Bundeslidze, jak i chudych na jej zapleczu. Skąd się bierze fenomen Meiera i czy Joachim Loew powinien rozważyć dokooptowanie skutecznego napastnika na francuskie Euro?  Spróbujmy odpowiedzieć na te pytania.


Udostępnij na Udostępnij na

1 lipca 2004 roku – dzień wcześniej odbył się półfinał portugalskiego Euro, w którym gospodarze pokonali Holendrów 2:1, a na ten dzień zaplanowano drugą rywalizację w tej fazie rozgrywek, Grecja – Czechy. Data ta jest również ważna dla Alexandra Meiera, wtedy właśnie trafił do frankfurckiego klubu i zaczął pisać, po niepowodzeniach w St. Pauli i Hamburgerze SV, piękną kartę w swojej karierze.

Wypalił niemal od razu, już w debiutanckim meczu z Alemannią Akwizgran (1:1), w którym strzelił gola. Pierwszy sezon w nowych barwach mógł zapisać na plus, zdobył dziewięć bramek na zapleczu, będąc jednym z architektów promocji „Orłów” do Bundesligi. W niej nie przepadł, w sezonie 2005/2006 zaliczył siedem trafień ligowych, a także wprowadził klub do finału Pucharu Niemiec.

W następnych kilku latach nie był jednak w stanie powtórzyć wyczynu z tamtych rozgrywek, głównie z powodu urazów. Pechowy był dla niego zwłaszcza 2008 rok, kiedy z powodu problemów z kolanem i przywodzicielem musiał pauzować praktycznie całe 12 miesięcy. Mocno nieudane były też rozgrywki 2010/2011, kiedy strzelił tylko dwie bramki, a Eintracht, po tragicznej rundzie wiosennej, spadł z hukiem z Bundesligi. Punktem zwrotnym była następna kampania. Zespół prowadzony już wówczas przez Armina Veha, zamiast konfrontować się z najlepszymi, był zmuszony w najlepszym wypadku grać z takimi firmami, jak: Fortuna Duesseldorf, Greuther Fuerth czy St. Pauli. Cierpienia spadkowicza zakończyły się już po roku, głównie dzięki znakomicie wyregulowanemu celownikowi Meiera, zdobył on aż 17 bramek, a cały klub dysponował wówczas najlepszą ofensywą w lidze (76 trafień).

Skoro powiedzieliśmy, że piękną kartę zaczął pisać już w 2004 roku, to na przełomie 2011 i 2012 roku zaczął tworzyć zapierające dech w piersiach piłkarskie arcydzieło – tak można określić jego występy, począwszy od tamtego okresu. Potwierdzeniem jego klasy był sezon 2012/2013, kiedy 16 goli Meiera pozwoliło awansować do europejskich pucharów, a punktem kulminacyjnym było zdobycie korony króla strzelców w ubiegłym roku. Wyczyn tym bardziej godny podkreślenia, że zdobył ten skalp, mimo iż od początku kwietnia z powodu operacji kolana ani razu nie zameldował się na placu, a ostatnią bramkę zdobył w marcu z Paderbornem. Z 19 trafieniami został pierwszym od 1994 roku, od czasów niezapomnianego Ghańczyka Anthony’ego Yeboaha, piłkarzem Eintrachtu, który osiągnął ten cel.

Po kilkumiesięcznej przerwie rosły snajper wrócił na boisko na spotkanie sparingowe z Sandhausen. Frankfurtczycy okazali się co prawda słabsi, przegrywając 0:1, nie sam wynik był jednak dla trenera Armina Veha najważniejszy: – Rezultat jest sprawą drugorzędną, najistotniejsze jest to, że Alex wrócił na boisko – stwierdził.

Wielkimi krokami zbliżał się kolejny mecz ligowy, tym razem z FC Koeln. Ubiegłoroczny król strzelców miał, według informacji niemieckich dziennikarzy, rozpocząć spotkanie na ławce rezerwowych. Ostatecznie wyszedł na plac w wyjściowym składzie i niemal równo z pierwszym gwizdkiem zaczął swoje show w trzech aktach. Akt pierwszy: 4. minuta i bramka zdobyta głową po precyzyjnym dośrodkowaniu Ignjovskiego, akt drugi: 23. minuta, zagranie Seferovicia i uderzenie piłki z woleja, które zmyliło Timo Horna, i wreszcie akt trzeci: 87. minuta, bliźniacza akcja do tej z czwartej minuty, tym razem asysta Fluma z lewej strony, kolejne trafienie głową i w ostatecznym rozrachunku egzekucja gości aż 6:2! Nie dziwiły więc zachwyty nad jego popisem i jedynka w „Kickerze”. Alex Meier 12 września przypomniał się fanom w najlepszy z możliwych sposobów.

Nie oznaczało to jednak, że cała runda jesienna była dla niego kolorowa. Doświadczony gracz, podobnie jak i jego koledzy, którzy w pierwszej części sezonu zawodzili, miał momenty trudne, które udowadniały, że musi jeszcze minąć trochę czasu, aby wszedł na wysoki poziom sprzed operacji. Przerwę zimową spędził z bilansem siedmiu bramek ligowych, po pierwszym meczu rundy rewanżowej znów był na ustach wszystkich.

24 stycznia 2016 roku – tego dnia na Commerzbank Arena zawitał będący w słabej dyspozycji Wolfsburg. O ile pierwsze 45 minut „Wilki” miały pod kontrolą, o tyle w drugiej części rozpoczął się one man show króla strzelców kampanii 2014/2015. Hat-trick w 27 minut, drugi raz w sezonie najwyższa nota w „Kickerze”, zachwyty wszystkich: kibiców, dziennikarzy, wszelakiej maści ekspertów, a także zapisanie się na kartach historii jako pierwszy piłkarz od sezonu 2011/2012, który zdobył w sezonie przynajmniej dwa razy hattricka (wtedy tej sztuki dokonał Mario Gomez). Nie dziwią więc słowa dyrektora sportowego Bruno Huebnera, który nazwał swojego asa piłkarskim bogiem Frankfurtu”.

Alexander Meier
Alex Meier od kilku sezonów jest w czołówce najlepszych strzelców zza naszą zachodnią granicą

Jak to się stało, że były zawodnik hamburskich ekip może nosić ten zacny przydomek?  Pierwsza rzecz, na której warto zawiesić oko, to uniwersalność. Nazwaliśmy go w tym tekście snajperem, bez trudu może jednak zagrać też jako pomocnik, bardzo szybko umie się też przestawić z ustawienia z jednym wysuniętym z przodu zawodnikiem na takie, w którym najbliżej pod bramką rywala operuje dwóch piłkarzy, i na odwrót. Jest bardzo trudnym rywalem do upilnowania, a gros trafień Niemca są takie, które pokazują, że tracąc go na moment z pola widzenia, można sprowokować niemal pewną katastrofę pod własną bramką.

Inna cecha, która jest dla niego charakterystyczna, to skromność, czasem nawet zbyt wielka. Prawie w ogóle nie afiszuje się w mediach, mało wiemy o jego życiu prywatnym, jego portret nie przypomina na pierwszy rzut oka portretu człowieka, który jest jedną  z największych gwiazd ligi. Swój charakter pokazał już kilkukrotnie, m.in. po wspomnianym wcześniej meczu z FC Koeln powiedział, że gra głową to element, który ciągle szwankuje i nad którym musi cały czas mocno pracować. Nie wierzył do końca w zdobycie korony króla strzelców, zakładając się nawet z klubowymi kolegami, że ten zaszczyt przypadnie komuś innemu, a o ewentualnej grze w kadrze w kadrze narodowej wypowiedział się krótko: – Nie mam szans. Jestem za stary i za słaby.

Czy jednak nie powinien zostać sprawdzony w sparingach przed Euro? Wydaje się, że szanse na to są iluzoryczne. Joachim Loew wybrał już szeroką kadrę, wśród ponad 30 graczy, którzy powalczą o 23 bilety do Francji, nie ma Meiera. Gracz Eintrachtu nie dostał także szansy od selekcjonera nawet wtedy, kiedy był najlepszym strzelcem ligi, mimo presji nawet wielu osób z piłkarskiego środowiska (spekulowało się wówczas, że Meier nie pasuje do koncepcji Loewa). – Apelowałem od wielu lat, żeby Alex został powołany, w Niemczech nie ma lepszego zawodnika – powtarzał wielokrotnie Ulrich Stein, były bramkarz m.in. HSV i Eintrachtu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze