W sobotę rozegrano dwa mecze włoskiej Serie A. Genoa z problemami poradziła sobie z pogrążonym w kryzysie Udinese. Po raz kolejny zawiódł Inter, zaledwie remisując z Sampdorią.
Zdecydowanymi faworytami starcia na Stadio Luigi Ferraris byli gospodarze. Co prawda w ostatnim czasie przydarzyło im się kilka wpadek, jak porażki z nie najsilniejszym obecnie Juventusem Turyn oraz remis z Bari, lecz prezentowana przez nich forma była znacznie lepsza od tej, w której znajdowali się rywale. Udinese od dłuższego czasu spisuje się słabo. Choć dwa tygodnie temu udało mu się wygrać z Napoli, nie zmienia to faktu kryzysu, w jakim pogrążony jest klub ze Stadio Friuli.

Wydawało się, że zdobycie trzech punktów przez Genoę jest tylko formalnością. Jednak początek starcia zdecydowanie należał do przyjezdnych. Już w pierwszym kwadransie gry podopieczni Gienniego De Biasiego mogli prowadzić już 2:0. Swoich szans nie wykorzystali jednak Antonio Floro Flores i Alexis Sanchez. Z czasem przewaga teamu z Udine stawała się coraz wyraźniejsza. Goście częściej organizowali akcje ofensywne. Jednak blok defensywny miejscowych spisywał się bez zarzutu. Bramki nie udało się zdobyć nawet – prowadzącemu w klasyfikacji strzelców – Antonio Di Natale, który raz spudłował, a potem jego uderzenie obronił Marco Amelia.
Rozochocone atakiem Udinese najwyraźniej zapomniało o obronie. W 30. minucie bez skrupułów wykorzystali to gracze Gian Piero Gasperiniego. Wyprowadzili oni szybką kontrę, którą celnym strzałem zakończył, mający polskie korzenie, Robert Aquafresca. Przeciwnicy starali się odpowiedzieć jeszcze przed przerwą. Jednak rezerwowy golkiper reprezentacji mistrzów świata nie dał się zaskoczyć i Genoa zakończyła pierwszą połowę z jednobramkowym prowadzeniem.
Początek drugiej części również należał do przyjezdnych. Jednak i tym razem okazji do umieszczenia piłki w siatce nie wykorzystał Sanchez. Choć wydawało się, że bramka dla Udinese jest kwestią czasu, drugiego gola zdobyli gospodarze. W 53. minucie w pole karne przeciwników wpadł Aquafresca. Zdobywca pierwszej bramki został jednak sfaulowany przez Andreę Codę w obrębie „szesnastki”. Sędzia podyktował rzut karny dla Genoi, a okazji do podwyższenia wyniku nie zmarnował sam poszkodowany.
Wykorzystana „jedenastka” wyraźnie zdekoncentrowała piłkarzy z Udine. Po podopiecznych Gianniego De Biasiego widać było, że nie mają żadnego pomysłu na odrobienie strat lub strzelenie chociaż honorowego gola. Za to dobrze dysponowani genueńczycy postanowili pokusić się o dobicie przeciwników. Swój cel osiągnęli zaledwie dziewięć minut po drugim golu Aquafreski. Tym razem katem Słoweńca Samira Handanovicia okazał się Rodrigo Palacio. „Bianconeri” starali się choć raz umieścić piłkę w siatce. Jednak swoje szanse zmarnowali Pepe i Di Natale. Genoa pokonała przeciwników 3:0, dzięki czemu awansowała do strefy zespołów walczących o puchary.
Do prawdziwego hitu Serie A doszło na Stadio Giuseppe Meazza San Siro. Mistrz Włoch, Inter Mediolan, zmierzył się z Sampdorią Genua. Za zdecydowanych faworytów tej potyczki uważano podopiecznych Jose Mourinho. Jednak ich przeciwnicy wcale nie zamierzali położyć się na boisku i czekać na najniższy wymiar kary.
Od początku kibice zgromadzeni na trybunach byli świadkami niezłego meczu. Genueńczycy o pierwszy atak pokusili się po pięciu minutach gry, lecz Angelo Palombo został zablokowany. 120 sekund później miała miejsce premierowa groźna akcja w wykonaniu Interu. Brazylijczyk Maicon nie wcelował w bramkę. Okazało się to początkiem prawdziwego szturmu bramki Sampdorii,na którą sunęły kolejne ataki. Jednak bez zarzutu spisywała się defensywa przyjezdnych. Obrońcy do tego stopnia utrudniali życie mediolańczykom, że ci zmuszeni byli uderzać z trudnych pozycji, chybiając. W światło bramki nie byli w stanie wstrzelić się Walter Samuel, Dejan Stanković, Wesley Sneijder. W odpowiedzi również niecelnie próbował Andrea Poli.
Po około pół godzinie gry starcie wyraźnie się zaostrzyło. Sędzia coraz częściej sięgał do kieszeni, by ukarać piłkarzy żółtymi kartkami. W 31. minucie zdecydowanie przesadził Samuel, który po ostrym faulu wyleciał z boiska. Nie minęło siedem minut, a drugi żółty, a w konsekwencji czerwony kartonik ujrzał Ivan Cordoba i dołączył do Argentyńczyka. Do końca pierwszej połowy wynik się nie zmienił. Inter mógł mówić o sporym pechu, wychodząc na finalną część meczu w dziewiątkę przeciw jedenastu rywalom.
Od razu po zmianie stron Sampdoria starała się wykorzystać osłabienie czempionów. Jako pierwszy, uderzając na bramkę Julio Cesara, spudłował Franco Semioli. Jego niepowodzenie nie zniechęciło kolegów z drużyny, którzy również próbowali pokonać golkipera reprezentacji Brazylii. Chwilę później z podobnym skutkiem strzelał Palombo, a po drugiej stronie nie popisał się Sneijder.
Choć w teamie z Mediolanu brakowało aż dwóch graczy, ekipa Mourinho wcale nie zamierzała się bronić. Najaktywniejszy w zespole „Niebiesko-czarnych” był holenderski rozgrywający. To on starał się ciągnąć grę mistrzów Włoch. Jednak mecz trwał nadal, a żadnej z drużyn nie udawało się umieścić piłki w siatce. Piłki posyłane w kierunku bramek nieszczęśliwie mijały swój cel.
Z czasem większą przewagę osiągnęła Sampdoria. Jej wysiłki jednak nie przynosiły zamierzonych skutków. Ponadto w 73. minucie Giampaolo Pazzini poszedł w ślady Samuela i Cordoby, wylatując za czerwoną kartkę. Mimo to, szturm bramki Julio Cesara trwał. Brazylijczyk ostatecznie nie skapitulował i mecz zakończył się wynikiem 0:0. Dla Interu jest to drugi bezbramkowy remis z rzędu, z czego najbardziej cieszą się jego bezpośredni rywale w walce o czempionat, AS Roma i AC Milan.