Zespół na szóstkę


Aż cztery lata kibice Boca Juniors Buenos Aires musieli czekać na szósty triumf w Copa Toyota Libertadores swoich pupili. Cierpliwość fanów Xeneizes została jednak w końcu nagrodzona, bo w finałowym dwumeczu Pucharu Wyzwolicieli piłkarze Miguela Angela Russo rozbili w pył Gremio Porto Alegre, wygrywając z brazylijskim klubem aż 5:0.


Udostępnij na Udostępnij na

W latach 2000-2003 zespół z La Bombonera aż trzykrotnie triumfował w rozgrywkach o miano najlepszej ekipy w Ameryce Południowej. Dobra passa skończyła się jednak wraz z porażką w finale w 2004 r. z kolumbijskim Once Caldas. W kolejnych sezonach, ku wielkiej rozpaczy fanów Boca, Puchar Wyzwolicieli zdobywały kluby ze znienawidzonej przez Argentyńczyków, Brazylii. W tym roku jednak udało się przerwać czarną serię. A to wszystko dzięki zasłudze jednego piłkarza…

Zmartwychwstanie Riquelme

Żaden z piłkarzy Miguela Russo w taki sposób nie przyczynił się do szóstego w historii triumfu w Copa Libertadores jak Juan Roman Riquelme. 28- letni gracz w Buenos Aires przeżywał prawdziwy renesans formy, rządząc i dzieląc drugą linią Boca. Z ośmioma golami na koncie będąc najskuteczniejszym piłkarzem niebiesko- żółtych. A pomyśleć, że jeszcze w pierwszej części sezonu zawodził na całej linii w Villarreal.

Gdyby nie to, dalej grałby na El Madrigal. Ani działacze Żółtej Łodzi Podwodnej nie pomyśleliby pozbywać się swojego asa, ani też włodarze Los Bosteros nie zająknęliby się, aby ściągnąć do siebie Riquelme. Argentyńczyk jednak jesienią rozczarowywał ogromnie. W La Liga strzelił tylko jednego gola, rzadziej niż zwykle również asystował. A przecież to on, od momentu przybycia w lecie 2003 r. stanowił o sile Villarreal CF. W pierwszej części sezonu 2006/2007 nie tylko nie grał na miarę oczekiwań, ale również sprawiał wiele problemów. Kompletnie ignorował polecenia trenera Manuelle Pellegriniego, często również totalnie lekceważył swoich kolegów z zespołu, do których całymi dniami potrafił się nie odzywać. Często opuszczał treningi, a jeśli już się na nich pojawiał, to zazwyczaj później niż reszta graczy. Nie wspominając o tym, że nie pracował sumiennie, tak jak wszyscy. W grudniu jednak zmienił swoje nastawienie do współpartnerów. Stanął na czele buntu piłkarzy, którzy uznali, że mają za krótką przerwę świąteczną. Riquelme jednak nic nie wskórał. Ba, więcej na tym stracił niż zyskał, bo przez strajk został zawieszony przez Pellegriniego.

Chociaż wiele osób w Villarreal, na czele z mającym w klubie bardzo mocną pozycję, dyrektorem sportowym Manuelem Llanzem próbowało wpłynąć na chilijskiego szkoleniowca, by ten zmienił decyzję, to ich próby na niewiele się zdały. Po kolejnych porażkach zespołu, bez Riquelme w składzie, zaczęli buntować się również piłkarze. A co zrobił sam zainteresowany? Szybko dogadał się z Boca, w którym grał w latach 1996-2002 i na kilka miesięcy przeniósł się do stolicy Argentyny. Dziś na La Bombonera wszyscy marzą o tym aby Riquelme został, a nie wracał do Hiszpanii. Ale to wydaje się mało prawdopodobne, bo Juan Roman osiągnął w ojczyźnie tak wspaniałą formę, że teraz grzechem byłoby gdyby nie skorzystał z niej Villarreal. Jeżeli Riquelme w przyszłym sezonie będzie grał równie dobrze jak tej wiosny, to Żółta Łódź Podwodna ma duże szanse na powtórzenie wyniku z sezonu 2004/2005, kiedy zajęła 3. miejsce w Primera Division. A i trener klubu z El Madrigal chyba stęsknił się także za podopiecznym, choć z pewnością w grudniu zarzekał się, że więcej nie chce już Riquelme widzieć na oczy.

Droga (nie)usłana różami

Boca Juniors to jednak nie tylko boski Riquelme. Bez pomocy jego równie utalentowanych kolegów, trudno byłoby bowiem myśleć o sukcesie w Copa Libertadores. W drugiej linii były gracz Barcelony zawsze mógł liczyć na Sebastiana Battaglię. W ataku prym wiódł Martin Palermo, który jak zwykle pokazał dwie twarze, bo mimo wielu bramek w rozgrywkach o Puchar Wyzwolicieli, w rewanżowym meczu finału nie wykorzystał rzutu karnego. Innym zawodnikiem, który stanowił o sile napadu Boca był utalentowany Rodrigo Palacio, o którego już teraz biją się najlepsze kluby Europy, na czele z Barcą i z Realem. 25- letni atakujący na razie nie rusza się z ojczyzny, czemu jednak w gruncie rzeczy nie ma się co dziwić, bo jest najlepiej zarabiającym piłkarzem ligi argentyńskiej. Defensywę w ryzach trzyma Hugo Ibarra, który grał w przeszłości w FC Porto, AS Monaco i Espanyolu Barcelona. W bramce Boca, Roberto Abbondanzieriego godnie zastępował Mauricio Carranta. Ta drużyna jak widać skazana była na sukces. Gwiazdy wielkiego formatu w każdej formacji, no i fenomenalny Riquelme, dla którego było to już trzeci triumf w Copa Libertadores. Nie można również nie doceniać roli Miguela Angela Russo w tym sukcesie. Do Boca ów szkoleniowiec trafił w grudniu 2006 r., kiedy La Bombonera opuszczał Ricardo La Volpe. Chociaż trenerką parał się od 1989 r., to do Buenos Aires przybywał z tylko jednym wielkim sukcesem na koncie: wygrana Clausura Tournamnet w 2005 r. z Velez Sarsfield. Teraz, po niecałym roku pracy z Boca jest już bogatszy o trofea. Poza Pucharem Wyzwolicieli wygrał bowiem również Clausura Tournament.

Droga Boca do szóstego w historii zwycięstwa w Copa Liberatdores rozpoczęła się 14 lutego, kiedy niebiesko- żółci zremisowali bezbramkowo z boliwijskim Bolivarem. Potem doszło skromne zwycięstwo z peruwiańskim Cienciano i niespodziewana przegrana z meksykańską Toloucą. Chociaż parę dni później piłkarze Russo zrewanżowali się Aztekom, to później znów rozczarowali, dostając srogie lanie od Cienciano. Nagle Xeneizes znaleźli się nad przepaścią. Wystarczyło, że Cienaciano w ostatniej kolejce zdobędzie przynajmniej punkt z Toloucą, a Boca znajdzie się za burtą rozgrywek. Na szczęście Meksykanie rozprawili się z Peruwiańczykami, zaś gracze z La Bombonera rozegrali najlepszy mecz w fazie grupowej, pokonując boliwijskie Bolivar aż 7:0!

W ćwierćfinale Riquelme i spółka oszczędzili kibicom nerwów, bez problemu eliminując paragwajski Libertad. Inaczej rzecz miała się w półfinale, gdzie Boca przegrała z kolumbijską Cucuta Deportivo aż 1:3. Rewanż dla rywali wydawał się być tylko formalnością, ale w nim piłkarze ze stolicy Argentyny wznieśli się na wyżyny umiejętności, wygrywając 3:0 po niezwykle dramatycznym meczu. Zapewne w kolejnej edycji Copa Libertadores gracze z Boca Juniors nie będą bronić trofeów w takim samym składzie, w jakim go zdobyli. Na pewno odejdzie Riquelme, do lepszego klubu z pewnością trafi Palacio. Nieznana jest również przyszłość niesfornego Palermo. Jest jeszcze paru innych zawodników, na których chrapkę mają możni europejskiej piłki. Ale to dla włodarzy Boca normalka. W Buenos Aires nigdy nie było ludzi niezastąpionych i nigdy nie będzie. Pojawią się inne talenty, a później zostaną sprzedane, później kolejni gracze ujawnią swoje nieprzeciętne umiejętności i znów opuszczą za godziwe pieniądze klub i tak wkoło Macieju. Tylko ciekawe, czy Los Bosteros również wkoło Macieju będą wygrywać rozgrywki o Puchar Wyzwolicieli?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze