Sezon 2019/2020 w PKO BP Ekstraklasie przeszedł do historii. Kto i czym nas zaskoczył? 


Pora zebrać i podsumować największe zaskoczenia zakończonych rozgrywek 

20 lipca 2020 Sezon 2019/2020 w PKO BP Ekstraklasie przeszedł do historii. Kto i czym nas zaskoczył? 
Rafal Rusek / PressFocus

Kurz po ostatnich meczach powoli opada, piłkarze wybierają się na wyjątkowo krótkie urlopy, a władze klubów już przeprowadzają transfery z myślą o następnych rozgrywkach. Kampania 2019/2020 z pewnością była jedną z najdziwniejszych w historii najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Wszystko przez pandemię COVID-19, która wywołała ponaddwumiesięczną przerwę między 26. a 27. kolejką. Z racji tego, że nadszedł czas podsumowań, pora wskazać największe niespodzianki minionego sezonu. Zarówno pozytywne, jak i negatywne.


Udostępnij na Udostępnij na

Tym, czego niewątpliwie zabrakło w ostatnich spotkaniach, były emocje w walce o mistrzostwo, puchary oraz utrzymanie. Trzech spadkowiczów poznaliśmy dużo wcześniej, a mistrza Polski na dwie kolejki przed końcem. Przed ostatnią serią gier znaliśmy już dwóch uczestników eliminacji Ligi Europy. Trzecią drużynę, która będzie reprezentować naszą ligę na arenie międzynarodowej, wyłoni finał Pucharu Polski pomiędzy Cracovią a Lechią Gdańsk. 

W minionym sezonie nie zabrakło niespodzianek. Jedni zaskakiwali na plus, inni zdecydowanie na minus. Czas najwyższy przyjrzeć mniejszym lub większym sensacjom kampanii 2019/2020. 

Pozytywne zaskoczenia

Aleksandar Vuković i jego droga od wuefisty do trenera

Kiedy tuż przed finiszem sezonu 2018/2019 ogłoszono, że Serb pozostanie na stanowisku trenera warszawskiej Legii, wielu ludzi miało uzasadnione wątpliwości. Budowanie drużyny powierzono bowiem trenerowi, który dotąd miał łatkę asystenta odpowiedzialnego jedynie za motywowanie drużyny. Na niekorzyść Vukovicia przemawiało również jego znikome doświadczenie w roli pierwszego trenera. 

Od początku swojej pracy przy Łazienkowskiej „Vuko” musiał sobie radzić z wzmożoną krytyką. Momentami wydawało się, że współpraca Legii z serbskim trenerem szybko dobiegnie końca. Zwłaszcza że pierwsze miesiące w roli pierwszego szkoleniowca w przypadku byłego piłkarza „Wojskowych” nie należały do łatwych. Legia grała słabo, gubiła punkty w lidze, a do tego odpadła z europejskich pucharów. 

Okazało się jednak, że warto było zachować cierpliwość. Z czasem Legia zaczęła grać coraz lepiej, inkasowała kolejne zwycięstwa, a Vuković stopniowo zyskiwał zaufanie kibiców. Dziś wiemy, że mimo gorszych momentów Serb ma pomysł na Legię i będzie mógł go dalej wdrażać w nadchodzącym sezonie. Pierwszy poważny sprawdzian czeka go w eliminacjach do Ligi Mistrzów. 

Udany sezon beniaminka z Częstochowy

Drużynom, które dopiero co awansowały na wyższy szczebel, nigdy nie gra się łatwo. Zazwyczaj muszą płacić tzw. frycowe, zanim uda im się w pełni dostosować do nowych realiów. Początki Rakowa Częstochowa w ekstraklasie były również dosyć trudne. Wystarczy wspomnieć, że ekipa spod Jasnej Góry w pierwszych czterech meczach przegrywała aż trzykrotnie. 

Przed sezonem wszyscy byli ciekawi, co Raków zaprezentuje w elicie. Dotąd „Medaliki” miały opinię zespołu rozsądnie budowanego i mądrze prowadzonego. Na ławce zasiadał Marek Papszun, czyli jeden z najbardziej obiecujących trenerów młodego pokolenia w Polsce. Postawa beniaminka zawsze jednak pozostaje zagadką i tak też było tym razem. Ostatecznie drużyna z Częstochowy poradziła sobie w ekstraklasie.

10. miejsce w tabeli na koniec sezonu to wynik co najmniej przyzwoity. Warto dodać, że Raków niemal do samego końca liczył się w walce o awans do grupy mistrzowskiej. Tomas Petrasek stał się jednym z najlepszych obrońców w lidze, Peter Schwarz brylował w środku pola, natomiast Felicio Brown Forbes zakończył sezon z niezłym dorobkiem bramkowym (dziewięć goli). Z niecierpliwością czekamy na to, jak zaprezentuje się Raków w nadchodzących rozgrywkach.

Wynik Śląska Wrocław

Przed startem kampanii 2019/2020 raczej mało kto przypuszczał, że drużyna ze stolicy Dolnego Śląska zakończy sezon w górnej ósemce. Prawdopodobnie nie znalazłoby się zbyt wielu optymistów, którzy wskazywaliby Śląska jako zespół, który powalczy o europejskie puchary. Choć wrocławianom nie udało się zająć miejsca premiowanego grą w kwalifikacjach Ligi Europy, to ostateczny wynik może być dla kibiców Śląska satysfakcjonujący. 

Ważną rolę odegrał tutaj Vitezslav Lavicka. Czeski trener otrzymał zaufanie zarządu i zbudował zespół, którego postawa była pozytywnym zaskoczeniem sezonu. Śląsk zaliczył świetny start rozgrywek, po którym w pewnym momencie wylądował nawet na fotelu lidera. Potem drużyna z Wrocławia kręciła się w okolicach podium, by finalnie znaleźć się poza nim. 

Nadchodzący sezon odpowie nam na pytanie, czy Śląsk stać na to, żeby na dobre zadomowić się w ligowej czołówce. Fani z pewnością tęsknią za czasami, gdy Śląsk zdobywał mistrzostwo kraju. Do podobnego poziomu zapewne jeszcze długa droga. Wkrótce przekonamy się, czy klub z Dolnego Śląska podąża we właściwym kierunku. 

Przepis o młodzieżowcu przepisem na sukces

Zakończony w niedzielę sezon był pierwszym, w którym pojawił się obowiązek wystawiania w składzie jednego młodzieżowca. Ten pomysł miał tyle samo zwolenników, ile przeciwników. Jedni popierali inicjatywę, gdyż widzieli w niej szansę na grę dla dotąd nieznanych młodych talentów, a inni uważali, że młodzi piłkarze sami powinni walczyć o miejsce w składzie i żaden przepis nie powinien ułatwiać im zadania. 

Po niecałym roku możemy wysnuć pierwsze wnioski. Obowiązek młodzieżowca okazał się bardzo dobrym pomysłem. Dzięki niemu szansę na szczeblu ekstraklasy otrzymało kilku niezwykle utalentowanych zawodników, którzy gdyby nie przepis, prawdopodobnie nie dostaliby możliwości gry. Bardzo prawdopodobne, że zostaliby zastąpieni wątpliwej jakości zawodnikami z zagranicy. 

Dziś Michał Karbownik, Bartosz Białek, Bartosz Bida czy Aleksander Buksa nie są już w Polsce zawodnikami anonimowymi. Wymienieni czterej oraz kilku innych zawodników spełniających kryteria przepisu o młodzieżowcu pokazało, że warto na nich stawiać. Prym w tej kwestii wiedzie Lech Poznań. Tymoteusz Puchacz, Jakub Kamiński, Jakub Moder czy Filip Marchwiński dołączyli do grających wcześniej już regularnie Kamila Jóźwiaka i Roberta Gumnego i spisywali się świetnie. A w kolejce są następni młodzi, zdolni gracze. 

Piast Gliwice nie zwalnia tempa

Dla niektórych klubów niespodziewany sukces może być przekleństwem. Zdarzały się już przypadki, w których zespół po osiągnięciu czegoś notował poważny regres. Kiedy rok temu Piast Gliwice sięgał po tytuł mistrza Polski, raczej nikt się nie spodziewał, że ekipa z Górnego Śląska powtórzy ten wyczyn w kampanii 2019/2020. I owszem, Piast nie wygrał ligi, ale zakończył rozgrywki na 3. lokacie. 

Miejsce na podium to dla „Piastunek” bardzo dobry rezultat. Co prawda podopieczni Waldemara Fornalika przegrali rywalizację o 2. miejsce z Lechem Poznań, ale ze swojej postawy w minionej kampanii mogą być dumni. Przed sezonem zespół opuściły ważne postacie. Z Gliwic za granicę wyjechali Joel Valencia i Patryk Dziczek. Teoretycznie Piast dokonał wzmocnień, ale nic nie wskazywało na to, że drużyna zbliży się do zeszłorocznego osiągnięcia. 

Liderem zespołu został Jorge Felix, który zapisał na swoje konto aż 16 trafień. W świetnej formie był również Piotr Parzyszek. Z kolei Jakub Czerwiński potwierdził, że jest jednym z najlepszych stoperów w ekstraklasie. Przede wszystkim Fornalik stworzył drużynę, która przez lata może być czołową drużyną naszej ligi. Niebawem przekonamy się, jakie to będzie miało przełożenie na występy w europejskich pucharach. 

Negatywne zaskoczenia

Bardzo słaby ŁKS

O ile Raków jako beniaminek osiągnął na koniec sezonu całkiem niezły rezultat, o tyle w Łodzi jest zupełnie odwrotnie. ŁKS przez niemal cały sezon był czerwoną latarnią naszej ligi. Zespołowi zdarzały się pojedyncze dobre momenty (mecze z Rakowem i Górnikiem jesienią), ale to zdecydowanie za mało, żeby móc godnie rywalizować na poziomie ekstraklasy. 

Łódzki Klub Sportowy nie miał argumentów do tego, aby podjąć walkę o utrzymanie. Sytuacje łodzian pogorszył fakt, iż zimą najlepszy zawodnik zespołu Dani Ramirez postanowił zamienić Łódź na Poznań. W drugiej części sezonu ŁKS przegrywał kolejne spotkania i na kilka kolejek przed końcem było jasne, że w przyszłej kampanii ŁKS-u na ekstraklasowych boiskach nie ujrzymy. 

Czy spadek beniaminka można traktować jako zaskoczenie? Teoretycznie nie, lecz w tym przypadku szokować może wyjątkowo słaby styl, w jakim ekipa z Łodzi pożegnała się z ligą. Do tego doszły zaskakujące roszady trenerskie w trakcie rozgrywek. Dziś możemy jasno powiedzieć, że wymiana Kazimierza Moskala na Wojciecha Stawowego nie poprawiła gry zespołu. Mało kto się spodziewał, że ŁKS aż tak będzie odstawał od reszty ligi. 

Kielecki chaos i zatopiona Arka

Pozostali spadkowicze przed sezonem byli wymieniani wśród potencjalnych kandydatów do spadku do 1. ligi. Niemniej jednak okoliczności oraz perturbacje, jakie spotkały obie drużyny w trakcie sezonu, sprawiły, że śmiało możemy je zaliczyć do negatywnych zaskoczeń zakończonej kampanii. Korona Kielce pożegnała się z ekstraklasą po 11 latach, Arka Gdynia zaś po czterech. 

W przypadku „Złocisto-krwistych” stało się to, co w końcu stać się musiało. Klub, który od kilku lat pogrąża się w chaosie organizacyjnym, finalnie musiał pożegnać się z ligą. Zatrważający jest fakt, że przez większą część sezonu o sile zespołu mieli decydować przeciętni zawodnicy z zagranicy. Młodzi Polacy szansę dostali pod koniec sezonu. Dotąd Korona zawsze wychodziła obronną ręką z kryzysów i trzymała się dzielnie w ekstraklasie. Nastał jednak moment, gdy zespół z Kielc musiał pożegnać się z elitą. Być może będzie to kubeł zimnej wody dla ludzi zarządzających klubem. 

Z kolei Arka od początku sezonu balansowała na krawędzi strefy spadkowej, w której na końcu rozgrywek finalnie się znalazła. W Gdyni również nie zabrakło kłopotów natury organizacyjnej. W pewnym momencie klubowi groziło nawet bankructwo. Dopiero pod koniec sezonu znalazł się nowy właściciel, który na stanowisku trenera zatrudnił sprawdzonego w ekstraklasie Ireneusza Mamrota. Były szkoleniowiec Jagiellonii nie utrzymał Arki w lidze i będzie ją budował na nowo na drugim szczeblu. Wkrótce zobaczymy, z jakim skutkiem. 

Co się stało z Pogonią na wiosnę? 

Pierwsza część sezonu była świetna w wykonaniu „Portowców”. Szczecinianie grali efektownie i efektywnie, a trener Kosta Runjaić był nieustannie chwalony. W pewnym momencie gracze Pogoni zaczęli być wymieniani w kontekście walki o mistrzowski tytuł. Mistrzostwa nie było, tak jak i europejskich pucharów. Drużyna z grodu Gryfa uplasowała się na 6. miejscu na finiszu sezonu. 

Zimą Pogoń doznała bardzo poważnego osłabienia. Zespół opuścił Adam Buksa, który zamienił ekstraklasę na MLS. Jesienią 24-latek był wiodącą postacią w drużynie ze Szczecina. Do tego w trakcie trwania rundy wiosennej z zespołu w kontrowersyjnych okolicznościach odeszli Zvonimir Kozulj i Srdan Spiridonović. Wcześniej jednak Pogoń zanotowała fatalną serię sześciu meczów bez zwycięstwa. 

Wiosną „Portowcy” zaprzepaścili szansę na ugranie czegoś więcej. Drużyna prezentowała się naprawdę kiepsko i w niczym nie przypominała siebie sprzed kilku miesięcy. Może w nowym sezonie będzie lepiej. 

Zagłębie Lubin w grupie spadkowej

Nikt nie ma wątpliwości, że ambicje Zagłębia Lubin sięgają znacznie wyżej niż gry w dolnej ósemce. „Miedziowi” przegrali rywalizację o awans do grupy mistrzowskiej, przez co ostatnie siedem kolejek byli zmuszeni dograć z drużynami z dolnej części tabeli. 11. miejsce to wynik dosyć słaby, biorąc pod uwagę aspirację lubinian. 

Mimo to klub zamierza kontynuować współpracę z trenerem Martinem Sevelą. Dużym pozytywem minionych rozgrywek w Zagłębiu jest niewątpliwie postawa Bartosza Białka, który stał się jednym z najlepszych napastników w lidze. Tak czy inaczej miejsce w dolnej części stawki wydaje się niewłaściwe dla zespołu, który niewątpliwie ma potencjał i zadatki na zostanie jedną z czołowych drużyn ligi. 

W nadchodzącej kampanii atutem Zagłębia ponownie powinna być młodzież. Świetna klubowa akademia z pewnością dostarczy drużynie kilku wartościowych młodzieżowców. Pytanie, czy zdolna młodzież wystarczy, by wybić lubinian ponad ligową przeciętność. 

Janusz Gol vs Cracovia

Ostatnim z negatywnych zaskoczeń zakończonego w niedzielę sezonu jest trwający od końcówki kwietnia konflikt Janusza Gola z Cracovią. 35-latek najpierw nie zgodził się na obniżkę wynagrodzenia w związku z pandemią, a następnie stracił opaskę kapitańską. Mimo to Gol wrócił do składu zespołu „Pasów”, jednak z czasem zaczął grać coraz mniej. 

W połowie czerwca trener Michał Probierz poinformował o wysłaniu piłkarza na urlop. Można się domyślać, że taka decyzja to bilet w jedną stronę. Gola prawdopodobnie w barwach Cracovii już nie zobaczymy. Ze sportowego punktu widzenia jest to zła wiadomość. Janusz Gol w formie to jeden z najlepszych środkowych pomocników w lidze. 

Brak zgody na obniżkę pensji został bardzo źle odebrany. Zwłaszcza że w tym przypadku mówimy o kapitanie zespołu, czyli o osobie, która w takiej sytuacji powinna świecić przykładem. Wszystko wskazuje na to, że niebawem ta sprawa będzie miała swój finał w postaci rozwiązania kontraktu Gola z Cracovią.

***

Minione rozgrywki zapamiętamy na długo. Pandemia, która wywróciła świat sportu do góry nogami, dotknęła również naszą ligę. Sezon 2019/2020 był dość ciekawy, niemniej jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że zabrakło emocji do końcowego gwizdka w ostatnim meczu. 

Mimo to zaskoczeń nie zabrakło. Kto wie, może następny sezon będzie obfitował w wiele więcej interesujących rozstrzygnięć i niespodziewanych zwrotów akcji.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze