Futbol pełen jest historii opowiadających o imponujących osiągnięciach, spektakularnych awansach i wiekopomnych sukcesach. Nie brakuje też opowieści o upadkach, ale one są traktowane po macoszemu. Klęski się źle sprzedają, klęski nikogo nie interesują. Zapraszamy do lektury tekstu o drużynie, która kilkadziesiąt lat temu stanowiła o sile Primera Division, a teraz resztkami sił walczy o utrzymanie w czwartej lidze.
Hiszpański futbol to przy futbolu wyspiarskim niemal młodzieniaszek. Gdy doktor Williams Alexander Mackay pojawił się w andaluzyjskiej Huelvie, by na dziewiczych piłkarsko iberyjskich ziemiach zaszczepić ziarno sportu, który zawładnął duszami Brytyjczyków, największe angielskie kluby istniały już od dziesięcioleci. Hiszpanie do piłki nożnej przekonywali się długo. Huelva Recreation Club został założony w 1889 roku i na dobrą sprawę przez ładnych kilka lat nie miał z kim grać. Co prawda istniały jakieś drużyny, ale były to albo efemerydy, które pojawiały się i znikały, albo po prostu jedenastki wystawiane przez lokalne towarzystwa sportowe. FC Barcelona, znany wówczas jako Foot-Ball Club de Barcelona, powstała w 1899. Real Madryt, wtedy jeszcze Madrid Foot Ball Club, zainaugurował swoją działalność trzy lata później. Drużyna, o której traktował będzie ten tekst, powstała w roku 1909.
Teoretycznie. Praktycznie bowiem na Arenas Club de Getxo mecze rozgrywał jeszcze w wieku dziewiętnastym. Pierwsze oficjalne spotkanie drużyna, która co ciekawe formalnie nie istniała, rozegrała w 1901 roku. W 1909 ekipa nazywała się Arenas Football Club, w 1912 – Arenas Club, a w 1917 ostatecznie przyjęła nazwę Arenas Club de Getxo, pod którą funkcjonuje do dzisiaj. Połączenie „tx” podpowiada nam, że była to ekipa z Kraju Basków. Z samego serca Kraju Basków. Tuż obok Bilbao.
W tamtych czasach jedynym ogólnokrajowym turniejem, w którym mogły występować hiszpańskie drużyny, był Puchar Króla. Pierwszą jego edycję rozegrano w roku 1903, a zwycięzcą został Athletic Bilbao. Reguły wybierania uczestników były mocno niejasne. Dla przykładu Barcelona długo nie nie chciała brać udziału w rozgrywkach, dosyć mętnie tłumacząc się dyskryminacją ze strony innych klubów. Arenas Club, chcąc otrzymać prawo gry w Copa del Rey, musiał wygrać regionalne mistrzostwa Baskonii. Było to wyzwanie o tyle duże, że mocarny Athletic nie miał zamiaru się z nikim dzielić trofeami i czempionat wygrywał rok po roku. Ową dominację przełamać udało się dopiero w sezonie 1916/1917. Klub z Getxo zadebiutował w Pucharze Króla. Los na pierwszego rywala wyznaczył mu kantabryjski Sporting Gijon. Baskowie rywali roznieśli w pył, wygrywając najpierw 1:0, a później 7:0. Problemów nie sprawił im też przeciwnik półfinałowy. Real Vigo (na którego podwalinach powstała znana wszystkim Celta) również przegrał dwukrotnie, tracąc cztery bramki i strzelając raptem jedną. A w finale czekał już wielki Real Madryt. „Los Blancos” zdawali sobie sprawę z klasy rywala, ale chyba nie spodziewali się aż tak trudnego boju. W pierwszym spotkaniu padł remis, więc według ówczesnych, nieuwzględniających dogrywek, reguł, mecz trzeba było powtórzyć. Dwa dni później Kastylijczycy wygrali 2:1. Arenas Club w debiucie doszedł do finału Pucharu Króla i z miejsca dołączył do nielicznej grupy drużyn, które w hiszpańskim futbolu znaczyły najwięcej.
Dwa lata później Baskowie po raz kolejny wywalczyli prawo gry w Copa del Rey. Tym razem rywali było już więcej – nie pięciu, ale siedmiu. Losy ćwierćfinału z Racingiem Madryt ekipa z Getxo rozstrzygnęła już w pierwszym meczu, wygrywając 8:2. W półfinale też było łatwo – 2:0 i 6:1 z Realem Vigo. W finale na drodze klubu znad Zatoki Biskajskiej stanęła Barcelona. Mecz rozgrywano, zgodnie z regułą neutralności, w Madrycie. W 90. minucie na tablicy wyników widniał rezultat 2:2. Tym razem zasady przewidywały już dogrywkę. Ostatecznie skończyło się na 5:2 dla Arenas Club. Hattricka na swoim koncie zapisał największy piłkarz w historii drużyny z Kraju Basków, Felix Sesumaga. Jako ciekawostkę warto podać fakt, że hiszpańskie kroniki nie zanotowały, jaki trener prowadził w pamiętnym finale ekipę Getxo. Szkoda – nie ma kogo pochwalić za znakomite zmotywowanie piłkarzy przed decydującą o losach spotkania dogrywką.
Arenas Club, wygrywając Copa del Rey, stał się szóstą drużyną, w gablocie której stanęło to trofeum. W kolejnych latach Getxo jeszcze dwa razy grało w finale turnieju, przegrywając kolejno z Barceloną i Realem Union.
W 1928 roku hiszpańska federacja zdecydowała się w końcu powołać do życia ligę piłkarską. Dziś za spiritus movens ruchu zmierzającego do profesjonalizacji iberyjskiego futbolu uważa się Jose Marię Achę Larreę, ówczesnego wiceprezesa Arenas Club. Stworzony przez niego dokument fundacyjny w dowód uznania został uwieczniony na brązowej tabliczce i do teraz przechowywany jest w klubowej gablocie jak największy skarb. Działacze zdecydowali, że w lidze zagra dziesięć ekip. Sześć miejsc przypadło triumfatorom Pucharu Króla. Były to drużyny: Athleticu Bilbao, Realu Madryt, Barcelony, Realu Sociedad, Realu Union oraz oczywiście Arenas Club. Trzy kolejne drużyny – Espanol Barcelona, Atletico Aviacion i Europę – wybrano spośród finalistów CdR. Ostatnie, dziesiąte miejsce przypadło w udziale Racingowi Santander, który po prostu wygrał turniej kwalifikacyjny. Getxo swój pierwszy mecz w La Liga przegrało z Atletico 2:3, w drugim też poniosło porażkę (2:5 z Europą). Dopiero piąta kolejka przyniosła komplet punktów. Niby późno, ale fakt, że Baskowie w pokonanym polu zostawili Athletic Bilbao, osłodził kibicom oczekiwanie. „Los Leones” byli wtedy głównym rywalem klubu z Los Arenas. Rywalizacja między drużynami była tak zażarta, że uchodziła za najbardziej bezwzględną i zapamiętałą w całej Hiszpanii. Po rozegraniu osiemnastu kolejek ekipa z okolic Bilbao była piąta. Tylko punktu zabrakło jej do miejsca na podium. Wszystko układało się dobrze. Rok później znów było piąte miejsce, dwa lata później też. W sezonie 1931/1932 było już o dwa oczka gorzej. Skład się starzał. Wielu kluczowych zawodników odeszło na emeryturę, nie chcąc w nieskończoność przedłużać zawodowej kariery. System szkoleniowy nie dostarczał młodych piłkarzy, zaczęto szukać wzmocnień w drużynach amatorskich. Efekt był natychmiastowy – ostatnie miejsce na koniec następnego sezonu. Ekipa z Los Arenas nie spadła do Segunda Division tylko dlatego, że władze ligi zdecydowały się powiększyć liczbę drużyn w Primera. Rok później już nic nie uratowało klubu z Kraju Basków. Do utrzymania się zabrakło dziewięciu punktów. Żeby pozostać w La Liga, zawodnicy z północy Hiszpanii musieliby uciułać dwa razy więcej oczek. Wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał, że będzie to definitywne pożegnanie z najwyższą klasą rozgrywkową. Los sprawił, że ostatnim spotkaniem Club Arenas w Primera Division było stracie z Realem Madryt na legendarnym stadionie Chamartin.
Pierwszy sezon w drugiej lidze napawał nadzieją. Ekipa zajęła trzecie miejsce, na finiszu przegrywając z Murcią walkę o awans. Mało tego – w Pucharze Baskonii okazała się lepsza od Athleticu Bilbao, aktualnego mistrza Hiszpanii! W Getxo wszyscy wierzyli w rychły powrót na szczyt. Niestety wojna domowa pokrzyżowała wszystkie ambitne plany. Po zakończeniu działań zbrojnych już nic nie było takie samo. W 1944 roku Arenas Club spadł do trzeciej ligi. Już nigdy nie wrócił do Segunda Division.
Zaczęły się straszne lata. W Las Arenas nikt nie potrafił znaleźć sposobu na wydźwignięcie się z kryzysu. Sezony mijały, a klub ciągle egzystował w Tercera Division. Pod koniec lat 70. władze ligi zdecydowały o utworzeniu ligi Segunda B. Getxo zostało do niej automatycznie przeniesione. I po roku znów spadło do Tercera. Tylko że tym razem była to liga czwarta. Samo dno zawodowego futbolu. Niżej są już tylko amatorskie ligi regionalne, do których Baskowie niestety również kilka razy zajrzeli.
Z dawnej sławy i potęgi zostało tylko wspomnienie. Drużyna, która przed wojną jak równy z równym walczyła z Realem Madryt i Barceloną, teraz broni się przed spadkiem z czwartej ligi. Triumfator rozgrywek o Puchar Króla walczy z rezerwami trzecioligowców. I nie radzi sobie zbyt dobrze. Klub, który był jednym z dziesięciu inaugurujących rozgrywki Primera Division, dzierży niechlubny rekord największej liczby sezonów spędzonych w Tercera.
Hiszpanie nazywają piłkarzy z Getxo „Los Historicos” – „Historyczni”. Działacze drużyny z Kraju Basków z dumą prezentują najważniejsze trofeum w stadionowej gablocie – Puchar Króla. Pokazują trofea będące dowodem na to, że kiedyś coś znaczyli, kiedyś wzbudzali strach u największych.
Kilkanaście lat temu działacze Athleticu Bilbao zaprosili piłkarzy Arenas Club de Getxo na obchody stulecia „Los Leones”. Hiszpania na moment przypomniała sobie o wspaniałej rywalizacji sprzed wielu dziesięcioleci.
Na moment.
piękna i zarazem smutna historia
Bardzo ciekawa ta historia,żal tylko takiego dobrego
klubu
z barcelona może być to samo
Może znajdzie się jakiś Szejk którego
zainteresuje ta drużyna i jeszcze o niej usłyszymy,
np. podczas meczu w fazie pucharowej ligi mistrzów z
polską drużyną...
To jest historia a nie np. Wybryki Balotelliego
Piękna historia kto wie może wróci do Primera
Division
Mam pomysł, jedziemy tam, i będziemy grali xD, w 6
lat zdobędziemy La Lige i CL ;), no faktycznie,
szkoda klubu... jak Wojtek powiedział, szejk się
może znajdzie, ale może, nie wiadomo, a do Witka,
to prawie 100 lat temu, to nie te czasy, wtedy
piłką gówno kto się interesował, teraz to
widać, i z Barcy sukcesami to ktoś bogaty się
znajdzie ;) VeB
Czy jest ktoś, kto kiedyś słyszał o tym klubie,
jednak nie ciekawił on go (tak jak ja)????
Taa, jak sprawdzałem Copa del Rey na wikipedii xD