Zagrali dla Rubinu


Sobota w Premier Lidze obfitowała w ciekawe starcia i emocje. Kibice mogą być nasyceni, jeśli chodzi o gole. Strzelono ich 19. Zdecydowanie najciekawiej zapowiadały się potyczki w Moskwie i na Uralu.


Udostępnij na Udostępnij na

Konfrontacja na stadionie Metallurg w Samarze była szalenie ważna dla piłkarzy stołecznego Dynama. Oni stali pod ścianą. Ich strata do Rubinu wynosiła 9 punktów i, jeśli chcieli zachować cień szans na wyprzedzenie kazańczyków, po prostu musieli wygrać. Zadanie mieli o tyle trudne, że ostatnio w lidze nie prezentowali się rewelacyjnie, a Krylja w tym sezonie już nie raz udowodniła, że potrafi być niewygodnym przeciwnikiem. Spotkanie rozpoczęło się dla gości tak, jak mogliby sobie to wymarzyć. Nie minął kwadrans, a zawodnicy Andrieja Kobieliwa objęli prowadzenie po strzale Jovana Tanasijevicia. Miejscowi starali się szybko zniwelować przewagę rywali. Odważnie sobie pocyznali, stwarzając zagrożenie w  polu karnym Karcemarskasa. Jednak na 180 sekund przed końcem Fiodor Smołow podwyższył wynik na 2:0. Tuż przed końcem pierwszej połowy nadzieję kibicom w  liczbie 15,5 tysiąca dał Anton Bobier, strzelając gola kontaktowego.

Drugie 45 minut zaczęło się od bardzo brzydkich fauli. Nie minęły trzy minuty, a po bezmyślnym przewinieniu miejscowych osłabił Jewgienij Sawin. Moskwianie dążyli do zdobycia kolejnej bramki, starając się stłamsić rywali. Jednak w pewnym momencie przesadził Kiriłł Kombarow i on też wyleciał z  boiska. Wtedy swoją szansę zwietrzyła Krylja. Samarczycy przycisnęli, co przyniosło wymierny skutek. Na kwadrans przed końcem meczu wyrównał czeski „wieżowiec”, Jan Koller. Piłkarzy Kobieliewa lekko to załamało, z czego skorzystali zawodnicy Słuckiego. Gdy do ostatniego gwizdka brakowalo pięciu minut, miejscowi wyszli na prowadzenie, a na listę strzelców ponownie wpisał się Koller. Goście postawili wszystko na jedną kartę i cel osiągnęli. W doliczonym czasie gry za przewinienie w polu karnym sędzia usunął z boiska Oh Boem-Soeka. Jedenastkę na gola zamienił Luke Wilkshire. Ostatecznie Krylja odebrała Dynamu dwa punkty i jeśli jutro Rubin pokona FK Moskwa, niemal na sto procent mistrzostwo Rosji pojedzie do Kazania, a „Niebiesko-biali” będą musieli skoncentrować się na obronie drugiej lokaty.

Do „starcia gigantów” doszło w stolicy największego kraju świata. Jednak starcie to nie elektryzowało fanów tak jak dwa – trzy lata temu głównie ze względu na słabą dyspozycję zarówno Zenitu, jak i Lokomotiwu. Zdecydowanie bardziej umotywowani do lepszej gry byli goście. Wciąż liczący na udział swoich podopiecznych w europejskich pucharach Dick Advocaat zdecydował się na pokerową zagrywkę. Wstawił do składu ostatnio niedocenianego przez siebie Wiktora Fajzulina. Ten właśnie zawodnik w 18. minucie pokonał Marka Cecha i dał prowadzenie wciąż jeszcze aktualnym mistrzom Rosji. Lokomotiw starał się wyrównać. Swoją szansę mieli Peter Odemwingie i  Dmitrij Syczow, ale bez zarzutu spisywał się golkiper przyjezdnych, Wiaczesław Małafiejew. Do przerwy jednak nic się nie zmieniło.

W drugiej połowie przycisnął Zenit. Jego gracze starali się za wszelką cenę podwyższyć prowadzenie. Przeprowadzali coraz groźniejsze akcje, aż 16 minut po wznowie gry Sebastien Puygrenier w zamieszaniu podbramkowym skierował piłkę do siatki, co spowodowało wynik 2:0 dla przyjezdnych. Ten gol dla gości nieco podłamał miejscowych, których ataki stawały się coraz bardziej chaotyczne i nie miały szans na powodzenie, a Wiaczesław Małafiejew był praktycznie bezrobotny. Na nieco ponad kwadrans przed ostatnim sędziowskim gwizdkiem kropkę nad i postawił wprowadzony za Fajzulina Alejandro Dominguez. Podopieczni Dicka Advocaata wygrali i zachowali cień szansy na występ w przyszłorocznych europejskich pucharach. „Parowoz” walczy już tylko o prestiż.

W pozostałych starciach: CSKA pokonał Tom 2:1, Szinnik przegrał 1:2 ze Spartakiem Moskwa, a Spartak Nalczik zremisował 2:2 z Łucz-Energiją Władywostok.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze