Słysząc te słowa, wykrzyczane przez kibica pod swoim adresem, napastnik Hamburger SV, Paolo Guerrero, rzucił mu w twarz bidonem.
Guerrero pojawił się na murawie za Ruuda van Nistelrooya w 46. minucie meczu z Hannoverem 96. Nie pomógł jednak drużynie i ostatecznie spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Kiedy Peruwiańczyk schodził do szatni z klubowym kolegą, Jorisem Mathijsenem, jeden z kibiców, który siedział blisko tunelu dla piłkarzy, wykrzyczał w jego stronę kilka obraźliwych słów. – Ty geju! Ty świnio! – wyrzucił z siebie rozdrażniony fan.
Guerrero długo się nie zastanawiał i rzucił mężczyźnie z bliska w twarz bidonem.
– Rozumiem zdenerwowanie Guerrero, ale jako osoba publiczna musi umieć trzymać nerwy na wodzy. To, co zrobił, było niedopuszczalne. Powinien możliwie szybko zejść do szatni i nie reagować na zaczepki kibiców – ocenił legendarny niemiecki piłkarz Uwe Seeler.
W zimie Guerrero przez trzy miesiące nie mógł wrócić do Niemiec z Peru. Dlaczego? Bo nie potrafił przezwyciężyć strachu przed lotem. Cztery razy chciał wejść do samolotu, ale za każdym razem opuszczał go w panicznym strachu. Do Guerrero przyleciał z Hamburga klubowy psychoterapeuta, ale terapia przyniosła skutek dopiero po… sześciu tygodniach. Czy to było powodem obrazy ze strony kibica?
Dobrze ,że dał w ryja temu pseudokibicowi. Napweno
nie da się zbawić stadionów ale takie zachowania
ze strony kibiców są niedopuszczalne. Guerrero był
napewno sam rozczarowany swoją postawą w meczu. Co
do takich dalekich lotów to niektórzy czują
paniczny lęk przed takimi podróżami, są one
bardzo ryzykowne np. jeszcze pamiętne katastrofy
Airbusów sprzed roku.Gdybym sam miał odbyć taką
podróż także bym miał wątpliwości.