Z Łazienkowskiej #8. Paweł Wszołek już nie prezentuje formy reprezentacyjnej


Wahadłowy Legii jest w gorszej formie

12 listopada 2023 Z Łazienkowskiej #8. Paweł Wszołek już nie prezentuje formy reprezentacyjnej
Mateusz Kostrzewa / Legia.com

Gdy Paweł Wszołek przyjeżdżał na wrześniowe i październikowe zgrupowanie reprezentacji Polski, był w szczytowej formie. W pełni zasługiwał na znalezienie się w gronie najlepszych zawodników w Polsce, a w obliczu rozczarowujących występów Casha w reprezentacji mógł nawet pokusić się o pierwszy skład. Teraz sytuacja jest jednak inna.


Udostępnij na Udostępnij na

Paweł Wszołek bez formy na reprezentację?

Nie mówimy, że jest już rządek piłkarzy lepszych od niego, gotowych do wskoczenia na jego miejsce. O tym zresztą będziemy pisać w dalszej części artykułu. Jednak Paweł Wszołek nie prezentuje się aktualnie na takim poziomie, który pozwalałby racjonalnie stwierdzić, że może dać coś pozytywnego tej reprezentacji. Było tak w październiku, było tak we wrześniu, jednak teraz tak nie jest.

Paweł Wszołek właściwie od początku sezonu do październikowej przerwy na kadrę prezentował się niesamowicie. Notował asysty jak szalony, strzelał bramki, był wszędzie na boisku. Efektem tego jest fakt, że w tym sezonie do strzelca bramki dogrywał już 12 razy, a mamy listopad. Wszołek był przebojowy. Widać było chociażby w spotkaniu najświeższym, a więc z Lechem, że nie jest on w takiej formie, w jakiej był. Nieczysto trafiał w piłkę, zanotował dziewięć strat, nie wchodził praktycznie w ogóle w dryblingi, w defensywie nie wykazał się niczym szczególnym.

Do tego uwidoczniła się wada Wszołka, którą pokazywał przez cały sezon. Teraz jednak, gdy inne rzeczy przestały wychodzić wzorcowo, widać to lepiej – nieskuteczność. Oczywiście wahadłowy Legii ma cztery bramki w tym sezonie, ale od początku rozgrywek było wiele sytuacji, w których goli nie strzelał, a powinien. Nie było to też tak widoczne, bo rzadko kiedy były to tzw. „patelnie”, jednak w dobrych sytuacjach Paweł Wszołek często nawet nie dawał szansy bramkarzowi na pomyłkę, bo strzał był oddany źle.

Aktualnie nie możemy powiedzieć, że Paweł Wszołek jest motorem napędowym Legii Warszawa, a wcześniej nim był. Do pewnego momentu, dopóki też z formą nie eksplodował Erik Exposito, można było również powiedzieć, że gra najlepiej w lidze. I pewnie z takim stwierdzeniem spora część osób by się zgodziła. Teraz na tle Legii nie wyróżnia się tak bardzo, nie bierze wielkiej odpowiedzialności za akcje drużyny. Zostało to zrzucone na barki Josue, a wcześniej trzymali ją razem z innymi. Masa akcji przechodziła przez Wszołka, a on wykonywał wiele dośrodkowań, teraz jest bardziej anonimowy.

Miał świetne wejście w sezon

To, jak Paweł Wszołek rozpoczął sezon, nie tylko w PKO Ekstraklasie, było naprawdę niesamowite. W dwumeczu z Ordabasami zdobył bramkę i zaliczył dwie asysty. Później z Austrią Wiedeń asysta, z Midtjylland dwie asysty. W PKO Ekstraklasie też rozpoczął z przytupem. W spotkaniu z ŁKS-em otwierającym dla „Wojskowych” zmagania ligowe zaliczył dwie asysty, z czego na pewno zadowolony był Tomas Pekhart, który tamtego wieczoru zdobył hat-tricka.

Później Kosta Runjaic musiał bardzo mocno rotować składem, ponieważ Legia walczyła o europejskie puchary, a nie było jeszcze chociażby Gila Diasa. Pole manewru było więc ograniczone, a faza grupowa Ligi Konferencji Europy była priorytetem, stąd Paweł Wszołek w ekstraklasie dostawał trochę odpoczynku. W kolejnych meczach ligowych dołożył jeszcze parę liczb, a nie możemy również zapominać o spotkaniu z Aston Villą, który w wykonaniu całego zespołu był świetny. Paweł Wszołek nie był wyjątkiem – liczbowo też wygląda to dobrze, bo zaliczył asystę i strzelił bramkę.

Mamy kogoś za niego?

Ciekawa sytuacja stała się w nocy z 12 na 13 listopada. Otóż Michał Probierz wymienił Adriana Benedyczaka, Patryka Dziczka i Matty’ego Casha na Tymoteusza Puchacza, Mateusza Łęgowskiego i Karola Struskiego. W kontekście wahadeł interesuje nas ten pierwszy. Naszym zdaniem w obecnej sytuacji Michał Probierz powinien przesunąć na prawą stronę Przemysława Frankowskiego, na lewej powinien zagrać Bartłomiej Wdowik, a Paweł Wszołek i Tymoteusz Puchacz powinni czekać w gotowości na ławce rezerwowych.

Odchodząc już od tej dosyć nietypowej sytuacji, rozważmy zawodników pod kątem kolejnych zgrupowań. Są nimi Jakub Kamiński, Michał Skóraś, Nicola Zalewski i mógłby tam też zagrać Przemysław Frankowski (jak pisaliśmy, na listopadowym zgrupowaniu pewnie zagra na prawej stronie), ale on gra zazwyczaj po lewej stronie, Zalewski gra tak również w klubie. Jak widać, albo są to piłkarze z problemami w klubach, albo grający po innej stronie boiska.

Rozpatrujemy więc poważnie Jakuba Kamińskiego i Michała Skórasia, bo oni domyślnie powinni być rozważani na prawej stronie, oczywiście jak mówimy o reprezentacji, bo w klubach też to wygląda różnie. Brutalna prawda jest taka, że najpierw trzeba zacząć grać. Bo, uwaga, Michał Skóraś ostatni raz więcej niż dziesięć minut na boisku spędził 5 października w Lidze Konferencji Europy. Jeśli weźmiemy pod uwagę tylko ligę, to miało to miejsce 20 sierpnia, wówczas spędził na boisku 13 minut. W lidze belgijskiej jeszcze ani razu nie wyszedł na boisko w pierwszym składzie, a ostatnio albo wchodził na kilka minut, albo w ogóle.

Jeśli zaś chodzi o Kubę Kamińskiego, to trudno jest opisać jego aktualną sytuację w klubie. Na 11 meczów Bundesligi zagrał w dziewięciu, z czego od pierwszej minuty tylko raz. Ten raz miał miejsce w ostatnim meczu ligowym przeciwko Borussii Mönchengladbach. Można by więc pomyśleć, że wywalczył sobie miejsce w składzie. Jednak został zmieniony już w 55. minucie, a Wolfsburg przegrał kolejny mecz, tym razem 0:4. Niko Kovac nie był więc zadowolony z jego występu. Przy opisanych sytuacjach żadną wiedzą tajemną nie jest, że i ich liczby wyglądają miernie. Dla formalności: Skóraś – gol w 447 minutach, natomiast Kamiński zerowy dorobek w 284 minutach (143 w Bundeslidze, 141 w Pucharze Niemiec).

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze