Z gorącego Cypru do białostockiego piekła. Analiza Omonii Nikozja


16 lipca 2015 Z gorącego Cypru do białostockiego piekła. Analiza Omonii Nikozja

Jagiellonia Białystok pod wodzą Michała Probierza wciąż zachwyca. W poprzednim sezonie polskiej ekstraklasy „Duma Podlasia” zdołała wywalczyć trzecie miejsce, choć w jej kadrze trudno doszukać się wielkich gwiazd. Zamiast nich jest jednak wspaniała, utalentowana młodzież, która na fali popularności chce pokonać kolejną przeszkodę na drodze ku fazie grupowej Ligi Europy – cypryjską Omonię Nikozja. 


Udostępnij na Udostępnij na

Nie należy jednak spodziewać się dzisiejszego wieczora równie wielkiego upokorzenia, jakiego przed tygodniem zaznali piłkarze FK Kruoja, przegrywając rewanżowe spotkanie II rundy eliminacji LE w Białymstoku aż 0:8. Półamatorzy z Litwy zostali bardzo boleśnie skarceni przez rozdrażnionych ledwie wymęczonym, wyszarpanym wręcz w ostatnich sekundach pierwszego starcia z drużyną naszych wschodnich sąsiadów, wynikiem 1:0. Niektórzy eksperci po tamtym pojedynku zdążyli już postawić krzyżyk na Jagiellonii, twierdząc, że wyeliminowanie Kruoi jest jeszcze w jej zasięgu, ale kolejna runda będzie ostatnią w jej tegorocznej przygodzie z europejskimi rozgrywkami.

Rozstawienie już czeka…

Los okazał się jednak dla Podlasian nad wyraz łaskawy, bo nie dość, że przydzielił im niezbyt wymagającego rywala, jakim jest Omonia Nikozja, to na dodatek zwycięzca tego pojedynku będzie rozstawiony w kolejnej – ostatniej już – rundzie, co oznacza pojedynek z teoretycznie łatwiejszym rywalem. Aby jednak nie dzielić skóry na niedźwiedziu, czyli dopisywać sobie awansu jeszcze przed dwumeczem z Cypryjczykami, należy dziś wieczorem udowodnić, że zwierz ten rzeczywiście nie jest taki groźny. Lista trofeów Omonii: 20 mistrzostw i 14 pucharów kraju robi wrażenie, ale od 2012 roku, kiedy rywale białostoczan po raz ostatni zapisali na swoim koncie znaczący sukces, drużyna ta nie potrafi nawiązać do wcale nie tak dawnych czasów świetności. Zdecydowanie lepiej radzą sobie inny klub z Nikozji – APOEL – oraz Apollon Limassol.

https://www.youtube.com/watch?v=zUTVsB8RsjQ

Nie oznacza to jednak, że rywal „Jagi” podda się bez walki jeszcze przed pierwszym gwizdkiem wieczornego pojedynku. Wręcz przeciwnie – podopieczni Costasa Kaiafasa dwumecz z polskim teamem traktują bardzo poważnie, o czym może świadczyć fakt, że w Polsce zameldowali się już we wtorek. – Omonia nam pokazuje, czym jest przygotowanie do bitwy o Ligę Europy. Przyjechali dwa dni przed meczem i chcieli nas zaskoczyć, nie podając, gdzie trenują – na łamach oficjalnej strony internetowej Jagiellonii powiedział trener Probierz. Po chwili zaś dodał: – Mogę powiedzieć: witamy w piekle, bo nasi kibice stworzą na pewno wielkie widowisko. „Polski Guardiola”, jak ze względu na podobieństwo w wyglądzie do znanego hiszpańskiego szkoleniowca Bayernu Monachium bywa nazywany opiekun „Żubrów”, doskonale wie, co mówi. Już w zeszłotygodniowym spotkaniu przeciwko Kruoi na Stadionie Miejskim w Białymstoku zjawiło się niemal 14 tys. kibiców, którzy gorąco (czasami nawet zbyt gorąco, intonując mało przyjazne przyśpiewki skierowane do piłkarzy i kibiców litewskiego teamu) dopingowali swoich ulubieńców. Futboliści z Nikozji nie mają problemu z wysokimi temperaturami powietrza, ponieważ występują Cyprze, ale jak poradzą sobie z białostockim piekłem?

Zmartwienia Kaiafasa

To już jednak nie jest nasze zmartwienie, lecz trenera Kaiafasa. Jego zespół musi uważać nie tylko na okrzyki ze strony fanatyków Jagiellonii, ale przede wszystkim swoją, mało satysfakcjonującą ostatnimi czasy, formę. Wystarczy wspomnieć o problemach, z jakimi Cypryjczycy musieli zmierzyć się w I rundzie eliminacji, rywalizując z gruzińskim Dinamo Batumi. Pierwszy mecz (wyjazdowy) zakończył się porażką Omonii 0:1 i przed rewanżem nastroje wśród jej zawodników nie były zbyt optymistyczne. Na szczęście dla nich w swoim kraju udało się im odrobić straty, choć kto wie, czy doszłoby do tego, gdyby w 54. minucie z boiska nie został wyrzucony jeden z obrońców Dinama. Faul Badriego Tetunashviliego sprawił, że nikozyjczycy zyskali rzut karny, ale nawet w tak prostej – wydawałoby się – sytuacji mieli problemy ze zdobyciem bramki. Tym, który wykonywał „jedenastkę”, był doskonale znany polskim kibicom z występów w Zawiszy Bydgoszcz Francuz Herold Goulon. Czarnoskóry gracz trafił piłką w interweniującego bramkarza, ale ta wróciła do niego, by po chwili znaleźć się wreszcie w siatce. Kilka minut później na 2:0 podwyższył Andre Schembri, a grający w dziesięciu Gruzini nie zdołali już odwrócić losów meczu. Warto wspomnieć, że drugą połowę spotkania z zeszłego tygodnia rozegrała inna znajoma twarz, były piłkarz Wisły Kraków, Słoweniec Andraż Kirm.

[interaction id=”55a7a40d58c2369b0eb601bc”]

A zatem widać doskonale, że dyspozycja czwartkowego rywala Jagiellonii jest daleka od ideału, czego nie zdołali odmienić jego nowi piłkarze. Jak dotychczas na słoneczny Cypr przybyło pięciu graczy, których nazwiska zdecydowanie nie powalają. Najbardziej znany jest posiadający dwa obywatelstwa – senegalskie i francuskie – 28-letni środkowy obrońca Jackson Mendy, który w swoim piłkarskim CV ma zapisane występy dla klubów takich, jak: SC Freiburg, Ajaccio czy CSKA Sofia. Oprócz niego do Nikozji przybyli: lewy obrońca Matias Perez, napastnik Cillian Sheridan, bramkarz Laurentiu Branescu (wypożyczony z Juventusu), napastnik Eze Vincent Okeuhie, a także lewy obrońca Anthony Scaramozzino (powrócił z wypożyczenia). I kogo tu się bać? Naprzód, Jagiellonio!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze