Przedostatni mecz Ekstraklasy dzisiejszego dnia zakończył się bezbramkowym remisem. Sam wynik nie odzwierciedla tego, co działo się na boisku, bowiem obie ekipy stworzyły kilka dogodnych akcji, po których mogłyby wygrać te spotkanie.
Pierwsze 45 minut obfitowało w wyrównaną walką w środku pola, sporadyczne ataki po obu stronach, a także niepewne interwencje obrońców czy niecelne strzały napastników. W tej odsłonie meczu tylko dwie akcje godne były odnotowania. Pierwszą z nich jest ta, podczas której Tomasz Frankowski po minięciu defensora przeciwników trafił w słupek bramki Ptaka, a drugą akcja Dawida Plizgi, która została zakończona bardzo słabym strzałem. Po gwizdku kończącym pierwszą połowę chyba wszyscy mieli nadzieję, że po przerwie będzie dużo lepsze widowisko.
Po wyjściu z szatni gra nieco się ożywiła. Już w pierwszych dziesięciu minutach widzieliśmy trzy ładne akcje „Jagi”, ale później role się odwróciły. Grę spokojnie prowadzili piłkarze Zagłębia. Najpierw Traore minimalnie przestrzelił po uderzeniu głową, a chwilę później po faulu na tym piłkarzu sędzia podyktował rzut wolny 30 metrów od bramki Sandomierskiego, który mógł odmienić losy spotkania, jednak bramkarz przyjezdnych prezentował dzisiaj dobrą formę i sparował piłkę na róg. Drużyna prowadzona przez Michała Probierza próbowała swoich sił z kontrataków, ale i one nie przynosiły prowadzenia. Stałe fragmenty gry w wykonaniu Jagiellonii pozostawiały wiele do życzenia. Na kolejną dobrą akcję gości czekaliśmy do 80. minuty, kiedy to piłka po strzale Kamila Grosickiego trafiła w słupek.
Do końca spotkania nic się nie zmieniło. Obejrzeliśmy dobre widowisko, w którym brakowało tylko bramek. Zdecydowanie obydwu drużynom należał się ten jeden punkt.