W kolejnych meczach 33. kolejki Premiership Aston Villi udało się wywieźć trzy punkty z Reebok Stadium, natomiast Tottenham sensacyjnie uległ Sunderlanowi 3:1.
Piłkarze Aston Villi jak najszybciej chcieli wymazać z pamięci ostatnią kolejkę Premiership. Ich najlepsza dotąd obrona została wręcz ośmieszona, gdy Chelsea wbijała im bramkę za bramką. Brad Friedel aż siedem razy wyciągał piłkę z siatki. Jeśli Martin O’ Neill marzy o grze w europejskich pucharach, to musi jak najszybciej wyciągnąć wnioski z tak bolesnej porażki. Taka wpadka nie mogła mu się przydarzyć na Reebok Stadium. „Kłusaki” nadal nie są pewne, czy w następnym sezonie zagrają w Premiership, dlatego na własnym stadionie będą się starać sprawić sensację.
Już od pierwszych minut swoje tempo narzucili goście. Aston Villa jak najszybciej chciała udowodnić, że wysoka porażka z Chelsea to jednorazowy wypadek przy pracy. Na efekty ciągłych ataków „The Villans” nie musieliśmy długo czekać. Już w 11. minucie świetnym uderzeniem popisał się Ashley Young i dał gościom prowadzenie. Spotkanie z czasem się wyrównało i do głosu zaczęli powoli dochodzić gospodarze. Podopieczni Owena Coyle’a chcieli wyrównać, jednak nie potrafili znaleźć sposobu na Brada Friedela i defensywę zespołu Martina O’Neilla, która wyciągnęła wnioski ze swoich błędów przeciwko Chelsea. Mimo kilku świetnych okazji „Kłusaków” Aston Villi udało się wywieźć do Birmingham cenne trzy punkty, dzięki którym wskoczyła na siódme miejsce w lidze i ma tyle samo oczek, co szósty Liverpool.
Bent znowu strzela
Innym zespołem walczącym o grę w europejskich pucharach jest Tottenham. Jednak zespół z Londynu gra ostatnio bardzo nierówno. „Koguty” świetnie spisują się na White Hart Lane, jednak z 15 wyjazdowych spotkań zaledwie cztery razy wracali do stolicy Anglii z kompletem punktów. Tym razem po zwycięstwo jechali do równie nieprzewidywalnego Sunderlandu. „Czarne Koty” urwały punkty Manchesterowi City i Birmingham, a w ostatniej kolejce dali się bez problemu ograć „The Reds” 3:0. Podobnie jak podopiecznym Harry’ego Redknappa Sunderlandowi lepiej się gra u siebie niż na wyjazdach i na Stadium of Light ciężko było wytypować zwycięzcę.
Z animuszem rozpoczęły spotkanie „Czarne Koty” i już w 2. minucie wyszły na prowadzenie. Piłkę po strzale Frazera Cambella wprost pod nogi Darrena Benta wybił Gomes i Anglik nie miał najmniejszego problemu z wpakowaniem jej do siatki. Stracony gol zmobilizował „Koguty” do odrabiania strat. Zespół Harry’ego Redknappa powoli zyskiwał przewagę na boisku i stwarzał sytuacje bramkowe. Sunderland koncentrował się na sumiennej grze z kontrataku, która przyniosła skutek już w 29. minucie. W polu karnym zagrał ręką młody, zbierający doświadczenie w Premiership, Walker i sędzia wskazał na jedenasty metr. Pewnym egzekutorem rzutu karnego był Darren Bent. Anglik miał okazję do zdobycia hatricka klasycznego, jednak w 41. minucie nie wykorzystał drugiego rzutu karnego. Do przerwy na Stadium of Light Sunderland prowadził z dużo wyżej notowanym Tottenhamem 2:0.
Druga połowa to wciąż dominacja Tottenhamu, który usilnie pragnął zdobyć bramkę. Sunderland ograniczał się do sporadycznych kontrataków. W 61. minucie sędzia znowu podyktował rzut karny, ale pech nie opuszczał Darrena Benta, który i tym razem nie wykorzystał swojej okazji. Jednak sztuka ta udała się gościom dopiero na 20 minut przed zakończeniem spotkania. Kontaktowego gola strzelił Peter Crouch, którego wspaniale obsłużył Niko Krancjar. Dla Anglika to był pierwszy kontakt z piłką, odkąd wszedł na boisko. Na nic zdały się wysiłki „Kogutów”, bo w 85. minucie bramkę na 3:1 zdobył dawny zawodnik Olympique Marsylia i Liverpoolu – Boudewijn Zenden.
Ta sensacyjna porażka Tottenhamu sprawiła, że walka o grę w europejskich pucharach jeszcze bardziej nabierze rumieńców.