Wschodzące gwiazdy Afryki


Minęło już ponad dziesięć dni od opadnięcia kurtyny po zakończeniu spektaklu zwanego Pucharem Narodów Afryki 2008. Mimo to większość kibiców wciąż ma i jeszcze długo mieć będzie w pamięci niesamowicie skuteczną grę reprezentacji Egiptu i doskonałe umiejętności tych najbardziej znanych grajków z Czarnego Lądu. Didier Drogba, Samuel Eto’o czy Michael Essien rozświetlali boiska Ghany swym talentem i doskonale wywiązywali się z ról liderów ekip, których trykoty przywdziewali.


Udostępnij na Udostępnij na

Z pewnością wiele osób zgodzi się, że 26. edycja tego turnieju była jak dotąd najbardziej ze wszystkich oparta na współzawodnictwie, jednak tę walkę i grę często do samego końca nie gwarantowały jedynie znane już gwiazdy i gwiazdeczki. W Ghanie pokazała się nowa generacja piłkarzy, którzy w przyszłości mogą osiągnąć klasę nie gorszą niż ich obecnie bardziej znani koledzy po fachu. Niewykluczone, że niektórzy z nich pokażą się z jak najlepszej strony już za dwa lata podczas pierwszego organizowanego w Afryce Mundialu.

Z całą pewnością szanse na to będzie miała reprezentacja Egiptu, która dzięki skutecznej grze i pracy zespołowej obroniła tytuł zdobyty dwa lata wcześniej na własnym terenie. Co prawda nikt z ‘Faraonów’ nie grał o przysłowiową klasę wyżej od kolegów z drużyny, jednak kilku wzniosło się na nadspodziewanie wysoki poziom, by zdobyć szóste Mistrzostwo Afryki. Do tej grupy z całą pewnością należy Hosny Abd Rabou. Rozgrywający Ismaily dzięki swemu zaangażowaniu w grę, wyśmienitej technice, finezji i instynktowi strzeleckiemu poderwał Egipcjan do walki. Sam zdobył cztery gole, w tym dwa w pierwszym meczu turnieju, wygranym 4:2 z Kamerunem, który nadał ton dalszym boiskowym wyczynom ‘Faraonów’. Rabou wybrano Piłkarzem Turnieju. Z pewnością wkrótce przez Morze Śródziemne dostanie się do Europy, by tam grać w dobrym klubie. Na pewno nie zrazi go nawet wcześniejszy nieudany epizod we francuskim Strasbourgu.

Dla pokonanych w wielkim finale Kameruńczyków nazwisko Song z pewnością będzie znaczyło coś więcej niż ‘tylko’ legendarnego już stopera Rigoberta, który po turnieju w Ghanie ma na koncie 119 gier w kadrze. Piłkarz tureckiego Galatasaray ma już lat 31, jednakże nawet po zawieszeniu przez niego butów na kołku z całą pewnością można rzec, że nazwisko Song nie zniknie ze składu ‘Lwów Nieposkromionych’. Wszystko za sprawą jego siostrzeńca Alexandre, który na turnieju pokazał się z jak najlepszej strony. Młodzieniec z Arsenalu pierwszą okazję do zaprezentowania nieprzeciętnych umiejętności dostał po przerwie wspomnianego przegranego meczu z Egiptem i pola już nie oddał, operując tuż przed obrońcami. Niestety, w finale musiał z powodu kontuzji opuścić boisko po zaledwie 16 minutach. Pytaniem pozostaje czy gdyby nie pech Alexandre, wynik meczu finałowego byłby taki sam?

Czarna Antylopa czy Czerwony Diabeł?

Reprezentacja Angoli, wyeliminowana w ćwierćfinale przez późniejszych triumfatorów pokazała, że musi być uważana za jedną z sił na kontynencie. Zresztą początek tego miał miejsce jeszcze wcześniej, przecież Angolańczycy grali dwa lata temu na pierwszym Mundialu w swojej historii. Co prawda ‘Czarne Antylopy’ jechały do Ghany bez uważanego za najlepszego piłkarza z tego kraju w ostatnich latach grającego w Benfice Mantorrasa, ale jego brak nie może być zbytnio odczuwalny, gdy ma się w ataku Manucho.

Mierzący 188 centymetrów wzrostu napastnik na boiskach Ghany pokazał pełnię swego talentu, rozpoczynając od siły i dobrej gry w powietrzu, które pozwoliły mu w samej fazie grupowej turnieju zdobyć trzy bramki. Dwie z nich zdobył po celnych uderzeniach głową. Czwarta, strzelona w fazie pucharowej Egiptowi to już był prawdziwy majstersztyk. Po efektownym przedryblowaniu kilku rywali Manucho posłał lewą nogą z dwudziestu metrów prawdziwą bombę na bramkę El-Hadary’ego. Piłka wleciała w samo okienko bramki, w której stał doświadczony Egipcjanin.

W tej chwili aż trudno uwierzyć jak wielu kibiców piłkarskich pukało się w czoła gdy usłyszeli, że sam sir Alex Ferguson, manager Manchesteru United, ściąga na Old Trafford nieznanego nawet wielu ekspertom od piłki afrykańskiej zawodnika. Jednak popularny ‘Fergie’ wiedział, co odrzec krytykom. „Sprowadziliśmy Manucho na trzytygodniowe testy i byliśmy nim zachwyceni.”, mówił. „Zaoferowaliśmy mu trzyletni kontrakt. To rzadkie połączenie wysokiego wzrostu z szybkością.” Mimo wszystko Angolański napastnik nie zawojuje póki co Old Trafford. Nie dostał pozwolenia na pracę na Wyspach i wypożyczono go do Panathinaikosu Ateny, gdzie zagra razem z Arkadiuszem Malarzem.

Bardzo przyzwoicie radziła sobie też ekipa gospodarzy. Nikogo nie zdziwi, że trzon ekipy tworzyli Michael Essien, Gyan Asamoah i Sulley Muntari. To właśnie oni wykorzystali cały swój zdobyty na europejskich boiskach kunszt, by doprowadzić ‘Czarne Gwiazdy’ do trzeciego miejsca na kontynencie. Jednak pomimo dobrej gry wyżej wspomnianego trio, była gwiazda ghanijskiego futbolu, Anthony Baffoe, bardziej jest zbudowany postawą dwóch nowych w kadrze.

„Zachwycili mnie Junior Agogo i Anthony Annan.”, mówi. „Nie oczekiwałem po nich przed turniejem niczego wielkiego, a mimo to mile mnie zaskoczyli.” Nie tylko Baffoe może czuć się mile zaskoczony postawą wyżej wymienionych, zwłaszcza zaś tego pierwszego, który ma już 29 lat. Jednak zapewne wkrótce powiększy swój obecny reprezentacyjny dorobek siedmiu goli zdobytych w piętnastu meczach. Annan z kolei ma zaledwie 21 lat i całą przyszłość przed sobą. Według wielu ekspertów to on wespół z Essienem i Stephenem Appiahem będzie przez wiele lat tworzył linię pomocy ‘Czarnych Gwiazd’.

Misja 2010

Wielu innych utalentowanych zawodników musiało jednakże zakończyć swój udział w turnieju po trzech meczach, jednak nawet w nich zdołali pokazać nieprzeciętne umiejętności. Taki na przykład Soufiane Alloudi z Maroka potrzebował zaledwie jednego i to niepełnego spotkania, by zdobyć hattricka i pomóc swoim kolegom pokonać Namibię 5:1. Wkrótce jednak napastnik Al-Ain musiał opuścić plac gry i spoza niego patrzył, jak ‘Lwy Atlasu’ wywracają się na pierwszym płotku, nie przechodząc fazy grupowej.

Zambijczyk Jacob Mulenga również zachowa dobre wspomnienia z podróży do Ghany. ‘Miedziane Kule’ co prawda finiszowały na trzecim miejscu w grupie, jednak uległy tylko finalistom turnieju, a w meczach z nimi i tak przez długie momenty gry były nie gorsze od rywali. Najlepszym zdecydowanie piłkarzem reprezentacji Zambii był wspomniany Mulenga, zdobywca jednej bramki i takiej samej ilości asyst. „Większość naszych piłkarzy jest między 23 a 25 rokiem życia.”, mówił. „Mamy młodą drużynę i już możemy myśleć o następnej edycji turnieju. Skoncentrujemy się również na eliminacjach do nadchodzących Mistrzostw Świata.”

W swej koncentracji Zambijczycy z pewnością nie będą osamotnieni. Mundial 2010 tkwi głęboko w umyśle zapewne każdego piłkarza rodem z Afryki. Nic dziwnego, w końcu najbardziej prestiżowa piłkarska impreza świata po raz pierwszy odbędzie się właśnie na Czarnym Lądzie. Dla każdego z wyżej wymienionych talentów oznacza to szansę na zapisanie nowych kart w historii piłki kopanej i zadziwienie świata na własnym terenie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze