Wrocław w cieniu Poznania – czyli świat do góry nogami


10 sierpnia 2013 Wrocław w cieniu Poznania – czyli świat do góry nogami

Ostatni tydzień wstrząsnął polskim futbolem. Lech Poznań w najmniej oczekiwanym momencie pożegnał się z europejskimi pucharami. Ale nie to powinno wywołać wstrząs wokół polskiej piłki kopanej. Wstrząs powinien wywołać fakt, że mimo iż Śląsk Wrocław zagrał znakomite spotkanie i wyrzucił za pucharową burtę Club Brugge, wszyscy demonizują kompromitację Lecha, nie zauważając przy tym sukcesu wrocławian.


Udostępnij na Udostępnij na

Można by rzec, że to typowo polskie. Taki nasz narodowy nałóg. Nawet jeżeli mamy powody do radości, to zawsze muszą one zostać w cieniu jakiejś innej klęski. A przecież polscy piłkarze w ostatnich latach przyzwyczaili nas do porażek z przeciętniakami. Osobiście w ogóle nie byłem zaskoczony odpadnięciem Lecha, śledziłem to spotkanie z dziwnym spokojem, sądząc, że nic takiego się nie stało. I nic się nie stało, bo skoro Wisła mogła odpaść z Levadią, Jagiellonia z Irtyszem Pawłodar, a Legia mogła dostać baty od Vetry Wilno, to przecież porażka Lecha nie była żadnym przełomowym momentem, żadnym kataklizmem ani nawet żadną kompromitacją. No dobrze, może porażka z piłkarzami, którzy zarabiają kilka razy mniej, ma znamiona kompromitacji, ale nie o to w tym wszystkim chodzi.

Kibice Lecha Poznań
Kibice Lecha Poznań (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

Zaraz po meczu Lecha rozpoczął się pojedynek Śląska Wrocław z Club Brugge. Wrocławianie pokazali charakter, zagrali na najwyższym możliwym dla siebie poziomie i wyrzucili Belgów z rywalizacji w europejskich pucharach. Kto wierzył w takie rozstrzygnięcie? Nawet po zwycięstwie na własnym stadionie eksperci zgodnym chórem mówili: „Śląsk nie ma szans”. Prawdziwym kataklizmem była jednak reakcja mediów, które następnego dnia uwypukliły porażkę Lecha, sprowadzając jednocześnie awans Śląska głęboko w cień.

Tytuły pierwszych stron gazet mówią same za siebie. Porażka Lecha stała się pożywką numer jeden i nawet gdyby Janusz Palikot publicznie powiedział, że jest gejem, to i tak słowo kompromitacja byłoby napisane większym drukiem. Sama treść wypowiedzi również nie pozostawia wątpliwości, co było tego dnia najważniejszym wydarzeniem. Oto, co napisał jeden z najpopularniejszych portali internetowych w Polsce: „Lech się dzisiaj błaźnił w czasie meczu, a Rumak błaźnił się podczas konferencji prasowej. Była więc to solidarna błazenada drużyny i jej trenera… Znęcać się nad bufoniastym trenerem Lecha jest teraz bardzo łatwo, a my oczywiście nie odmówimy sobie tej przyjemności…” Na szczęście w tym samym miejscu możemy też przeczytać o triumfie Śląska, ale po zapoznaniu się z pierwszą częścią artykułu głowa jest tak wypełniona nienawiścią, że pozytywne słowa jakoś nie przedzierają się przez potężną dawkę negatywnych emocji.

Dziennikarze wylali cysternę pomyj na Lecha Poznań, niejednokrotnie zapominając o Śląsku. Ten fakt skłania do zastanowienia, co będzie, kiedy Legia Warszawa wyeliminuje Steauę Bukareszt i awansuje do Ligi Mistrzów. Tak, wiem, Legia nie ma szans, ale Śląsk też nie miał. Może stać się tak, że większość dziennikarzy nie mająca żadnego doświadczenia w pisaniu pozytywnych tekstów nagle nie będzie miała, o czym pisać.

To prawda, że poziom ligi polskiej jest coraz niższy, że polskie kluby odpadają w pucharach z klubami, które kilka lat temu uchodziły za futbolowych kelnerów. Czas mija i dziś sytuacja jest nieco inna. Najłatwiejszym rozwiązaniem jest usiąść przed klawiaturą komputera i zalać rynek całą masą hejterskich tekstów, jak to beznadziejnie jest w polskim futbolu. Jest beznadziejnie, to fakt, i właśnie dlatego w tym całym marazmie sukcesy powinny być wynoszone znacznie wyżej niż niepowodzenia. Właśnie dlatego dziś nie napiszę ani słowa o Lechu Poznań. Jedyne, o czym teraz myślę, to sukces podopiecznych Stanislava Levy’ego i błysk Waldemara Soboty. Brawo piłkarze Śląska! Takiej gry od Was oczekujemy!

Tekst ukazał się na blogu Oddech Futbolu

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze