Wolfsburg zwycięża w meczu na szczycie


Ból głowy po starciu nazywanym hitem kolejki ma Felix Magath. Miał być znaczny wzrost formy piłkarzy Schalke, pomimo to grają oni w kratkę. Tym razem ulegli na własnym stadionie Wolfsburgowi 1:2. Wszystkie bramki padły w drugiej części gry, która niewątpliwie była okrasą widowiska.


Udostępnij na Udostępnij na

Przed meczem widać było skupienie na twarzach zawodników obu jedenastek. Nie ma się jednak czemu dziwić. Spotkanie drużyn, które w obecnym sezonie będą walczyć o najwyższe laury, mogło budzić dodatkową nutkę adrenaliny. Większy stres wprawdzie towarzyszył piłkarzom gospodarzy, gdyż to Wolfsburg pierwszy stworzył sobie groźną sytuacje. Akcję rozpoczął prostopadłym podaniem Edin Dzeko, lecz po płaskim dośrodkowaniu w pole karne Saschy Reithera skutecznie interweniował defensor Schalke.

Początkowe dziesięć minut spotkania w żadnym calu nie przypominało nam starcia na szczycie niemieckiej Bundesligi. Oglądaliśmy raczej długie, nic niewnoszące podania. Dopiero w 11. minucie po centrze piłki w pole karne gości, fantastyczną techniką wykazał się Jefferson Farfan. Peruwiańczyk idealnie przyjął futbolówkę, pozbywając się przy tym dwóch przeciwników. Akcja godna uwagi, wszakże strzału nie oglądaliśmy. Obraz konfrontacji wykrystalizował się nam po około 15 minutach gry. To podopieczni Felixa Magatha starali się konstruować ataki pozycyjne, co rusz wykorzystując przy tej okazji obie flanki boiska. Wolfsburg natomiast ograniczył się do czekania na swoją szansę, czyhając na kontry.

Do dość niecodziennej sytuacji doszło po 30 minutach. Dwukrotnie rzuty rożne wykonywał Farfan i dwa razy przymierzył na tyle, by móc zaskoczyć golkipera „Wilków”. Ten przerzucał za każdym razem piłkę nad poprzeczką, choć jego mina po drugiej takiej interwencji mówiła sama za siebie: „Jak dwa razy można tak samo precyzyjnie przymierzyć?” zdał się myśleć Andre Lenz. Końcówka premierowej odsłony na Veltins-Arena wstrząsnęła fanami zgromadzonymi na stadionie. Po świetnie rozegranej akcji między Geraldem Asamoah a Brazylijczykiem Rafinha, ten drugi wpadł z impetem w pole karne. W obrębie 16 metrów był on jednak popychany przez rywala, lecz sędzia nakazał grać dalej. Spowodowało to słuszną zdaje się lawinę gwizdów w kierunku arbitra głównego. Na nic więcej w pierwszych trzech kwadransach liczyć nie mogliśmy. Zawodnicy nie rozpieszczali, a kibice z nadzieją oczekiwali na lepszą drugą połowę meczu.

Tuż po przerwie, bo w 48. minucie rywalizacji, to gospodarze skontrowali przyjezdnych. Prostopadłe podanie od Rafinhi trafiło pod nogi Farfana. Po kilkunastometrowym rajdzie czarnoskóry zawodnik dograł płasko w okolice 11 metra. Tam na futbolówkę nabiegał Levan Kenia, lecz fatalnie spudłował, nie zmuszając do interwencji Lenza.

Tragiczna w skutkach była dla gospodarzy 55. minuta spotkania. Krótko rzut rożny wykonał Wolfsburg. Mierzona centra w pole karne spadła wprost na głowę Edina Dzeko, który nie miał problemów z pokonaniem bezradnego bramkarza Schalke. Otwarcie wyniku zatem mogło tylko polepszyć jakość widowiska. Blisko podwyższenia rezultatu w 62. minucie byli podopieczni Armina Veha. Świetne prostopadłe podanie postawiło w doskonałym położeniu jednego z graczy gości. Ten wydawałoby się idealnie dograł na piąty metr, gdzie już na piłkę czekał Dzeko. W ostatniej zaś chwili Schalke uratował Marcelo Bordon, wybijając futbolówkę na korner.

Kolejne fragmenty piątkowej konfrontacji to zdecydowana przewaga „Die Konigsblauen”, którzy dążyli do strzelenia bramki. Dziesięć minut przed końcem najwyżej w powietrze po rzucie rożnym wyszedł defensor gospodarzy Benedikt Hoewedes i wyrównał stan meczu. Nie minęło 60 sekund, a po raz kolejny „Die Wolfe” wyszli na prowadzenie. Precyzyjne podanie na piątym metrze drugi raz tego wieczora na bramkę zamienił Dzeko. Fenomenalna końcówka nie miała końca. Dwie minuty później szansę na ponowne wyrównanie miał Kevin Kuranyi. Po jego strzale z głowy wątpliwości pozostawił jedynie fakt, czy piłka całym obwodem przekroczyła linię bramkową.

Więcej goli już nie zobaczyliśmy, a mecz zakończył się rezultatem 1:2. Choć po pierwszej części zarówno kibice, jak i trenerzy obydwu drużyn mogli narzekać na grę swoich podopiecznych, tak po przerwie oglądaliśmy wreszcie mecz godny miana hitu kolejki. Walka, groźne sytuacje, a co najważniejsze bramki. Tego właśnie brakowało w premierowej odsłonie, a co zobaczyliśmy tuż po wznowieniu rywalizacji.

Najnowsze