Bramkarskie roszady w polskiej kadrze – Fabiański vs. Szczęsny


Dziś poruszymy temat obsady bramki w drużynie Jerzego Brzęczka. Który z golkiperów wystąpi w meczach Ligi Narodów, naprawdę trudno przewidzieć

4 września 2020 Bramkarskie roszady w polskiej kadrze – Fabiański vs. Szczęsny
SONY DSC

Nie ulega wątpliwości, że rywalizacja między dwoma golkiperami z solidnym doświadczeniem w Premier League od lat spędza sen z powiek kolejnych selekcjonerów naszej reprezentacji. To, kogo zobaczymy w bramce podczas najbliższych spotkań z Holandią i Bośnią, będzie zależało od ich obecnej dyspozycji. Aktualnie w lepszej sytuacji wydaje się Wojciech Szczęsny, który w trakcie pandemii stanowił solidne ogniwo w wyjściowym składzie Juventusu. Czy to zapewni mu kadrową przepustkę?


Udostępnij na Udostępnij na

Wiadomo jednak, że będący w zgoła odmiennej sytuacji Łukasz Fabiański w wyniku kontuzji musiał pogodzić się z trzymiesięcznym wypadnięciem z rozgrywek Premier League. Z sytuacji tej korzystał Szczęsny, który stanowił mocną podporę polskiej bramki podczas eliminacji do przyszłorocznych mistrzostw Europy. Nie należy zapominać również o fakcie, że były bramkarz Arsenalu i Romy został wybrany najlepszym golkiperem poprzedniego sezonu Serie A. W bieżącym roku nie rozegrano również żadnego meczu z udziałem „Biało-czerwonych”, tak więc piątkowa konfrontacja z Holandią będzie pierwszym sprawdzianem dla jednego z nich. Który z naszych dwóch najlepszych golkiperów stanie naprzeciw solidnie radzącej sobie na europejskiej scenie ekipie „Oranje”, przekonamy się piątkowego wieczoru.

Jedno miejsce, dwóch światowców – najświeższa historia rywalizacji w klubach

Jedno, co trzeba przyznać, to że obaj bramkarze od niemal dekady prezentują najwyższy światowy poziom. Obaj tworzą istotny bramkowy monolit swoich obecnych klubów, jak również stanowią o sile 19. (według najnowszego rankingu FIFA) narodowej drużyny świata, reprezentacji Polski. Jak pokazały nam kadrowe spotkania w minionym roku, naprawdę trudno wskazać wśród tej dwójki faworyta.

Praktycznie od początku aż do finiszu zmagań na Półwyspie Apenińskim Wojciech Szczęsny grał pierwsze skrzypce w zespole „Starej Damy”. Nie były to tylko suche zaliczenia, gdyż w każdym ze spotkań notował po kilka znakomitych parad. Co warte podkreślenia, udało mu się zdobyć prestiżowy tytuł bramkarza kampanii zaliczanej do europejskiego TOP 5, Serie A. Golkiper zakończył edycję 2019/2020 z solidnym dorobkiem 11 czystych kont, zdobywając dodatkowo z Juventusem dziewiąte z rzędu mistrzostwo Italii.

Jeśli uważnie przyjrzymy się temu, co w analogicznym czasie prezentował Łukasz Fabiański, stwierdzimy, że teoretycznie stoi on na przegranej pozycji. Broniąc barw West Ham United w minionej odsłonie Premier League, tylko w sześciu występach zachował czyste konto. Co więcej, jego zespół uplasował się dopiero na 16. miejscu, walcząc o pozostanie w lidze do ostatniego meczu. Niemniej jego piłkarskie CV oraz wysokie boiskowe umiejętności stale zapewniają mu regularną grę z Orzełkiem na piersi.

Na korzyść Szczęsnego przemawia fakt, że praktycznie przez całe rozgrywki 2019/2020 (wyłączając pandemię) stawał między słupkami regularnie, cyklicznie w mniej prestiżowych meczach oddając pole swemu zmiennikowi, którym jest Gianluigi Buffon. Na taki stan rzeczy nie mógł liczyć były gracz „Łabędzi”, który w początkowej fazie sezonu przez uraz biodra opuścił aż 14 kolejek. Choć po powrocie do gry nie radził sobie najlepiej, nie przeszkodziło mu to w obronie statusu pierwszego golkipera „Młotów”. Tak więc na przełomie ubiegłej kampanii były bramkarz Swansea był pod grą o trzy miesiące mniej od konkurenta.

Bramkowy zawrót głowy – sprawozdanie z występów w kadrze

O tym, jak wiele do narodowej reprezentacji wnieśli dwaj wspomniani bramkarze, wiedzą praktycznie wszyscy miłośnicy futbolu. Jak pokazuje ich piłkarska przeszłość, nie zawsze radzili sobie najlepiej, przez co ich występy w biało-czerwonych barwach miały rozmaitą regularność. Każdy z pewnością pamięta blamaż Szczęsnego podczas zorganizowanych przez Polskę i Ukrainę mistrzostw Europy 2012 już w pierwszym spotkaniu turnieju. W feralnym meczu z Grecją w 68. minucie dopuścił się brutalnego faulu, za co został ukarany czerwoną kartką. Warto dodać, że do końca krótkiej przygody Polski w czempionacie na rodzimych boiskach nie rozegrał już nawet minuty.

Nie bez problemów rozwijała się reprezentacyjna kariera Fabiańskiego, któremu cykliczne urazy blokowały mniejszą bądź większą szansę na kadrowe ogranie. Na przełomie lat 2011–2012 borykał się z dość poważnym urazem pleców, który wyłączył go z rywalizacji aż na dziesięć spotkań. Problemy zdrowotne pokrzyżowały wychowankowi Polonii Słubice ostatni kwartał ubiegłego roku, kiedy to ważyły się losy awansu Polski na mistrzostwa europy. Z powodu kontuzji stawu biodrowego opuścił aż cztery spotkania: z Izraelem (2:1), Łotwą (3:0), Macedonią (2:0) oraz Słowenią (3:2). Co istotne, w każdym ze wspomnianych meczów strażnikiem polskich słupków był Szczęsny, który zanotował w nich łącznie dwa czyste konta. To dzięki jego dobrej dyspozycji w decydujących konfrontacjach eliminacji Polska stała się przyszłym finalistą przełożonego na następny rok Euro 2020.

Jeśli spojrzymy na przebieg całych zmagań o prestiżowy ponadczasowy czempionat, zauważymy, że obaj piłkarze spisywali się w nich naprawdę okazale. Większą rolę odegrał jednak były gracz Romy, który we wspomnianych rozgrywkach wystąpił sześciokrotnie, zachowując do tego cztery czyste konta. Znacznie lepiej punktowo wypadł w tym zestawieniu jednak Łukasz Fabiański, który w swoich czterech występach trzykrotnie schodził z boiska niepokonany. Procentowa średnia straconych goli tego pierwszego wyniosła wówczas 0,66, drugi zaś mógł pochwalić się wynikiem 0,25. Naszym zdaniem obaj zasługują na grę w drużynie Jerzego Brzęczka, który od początku swojej kadencji systematycznie korzysta z ich usług.

Ciekawostka

Zarówno Łukasz Fabiański, jak również Wojciech Szczęsny przez ostatnie sześć lat w biało-czerwonej drużynie rozegrali tyle samo meczów. Każdy z nich we wspomnianym okresie wybiegał na boisko z polskim zespołem aż 31 razy. Jeśli popatrzymy jednak na liczbę spotkań pod wodzą dwóch ówczesnych selekcjonerów, dostrzeżemy, że każdy z nich występował z różną częstotliwością. U Adama Nawałki więcej gier zaliczył zawodnik West Hamu, którego licznik zatrzymał się na liczbie 25 przy 22 piłkarza Juventusu. Z kolei pod wodzą Jerzego Brzęczka lepszym zapasem minut może poszczycić się ten drugi, który bronił w dziewięciu meczach przy sześciu występach rywala. W obu tych zestawieniach występuje trzymeczowa dysproporcja, której stan faktyczny bez wątpienia wkrótce ulegnie zmianie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze