Włoska robota Cristiano Ronaldo


W weekend odwiedziliśmy Mediolan i Parmę, by przekonać się, jak transfer słynnego Portugalczyka wpływa na zainteresowanie Serie A

6 września 2018 Włoska robota Cristiano Ronaldo
Bartosz Burski

- Cristianooooooooo! – rzucił ktoś z kilkusetosobowego tłumu i nagle oczy wszystkich zgromadzonych zwróciły się na jedną z najwyższych kondygnacji budynku NH Hotel w Parmie, na której można było zauważyć zarysy sylwetki osoby wchodzącej na balkon. Wkrótce wszyscy wybuchnęli śmiechem, bo jegomość wzięty za słynnego Portugalczyka okazał się mężczyzną koło sześćdziesiątki, który z futbolową gwiazdą największego formatu nie miał kompletnie nic wspólnego.


Udostępnij na Udostępnij na

Cała sytuacja dobrze ukazuje jednak futbolową gorączkę panującą obecnie we Włoszech. Po latach marazmu w słonecznej Italii mają nowego futbolowego boga, który ma za zadanie poprowadzić Juventus do upragnionego triumfu w Lidze Mistrzów, a przy okazji sprawić, że oczy piłkarskiego świata częściej niż w ostatnich latach będą zwrócone na rozgrywki włoskiej Serie A.

Cristiano jak Franciszek II

Jak duże zainteresowanie wzbudza Portugalczyk przekonać się można było w minioną niedzielę jeszcze kilka razy. Już tłum czekający na przyjazd autokaru pod Stadio Ennio Tardini świadczył o tym, że mamy do czynienia z sytuacja wyjątkową. Z jednej strony nic dziwnego – do Parmy w pierwszym po czterech latach sezonie po powrocie gospodarzy do Serie A przyjeżdżała przecież najlepsza krajowa drużyna piłkarska.  Samo starcie z Juventusem nie wywołałoby jednak aż tak ogromnych emocji. Wystarczył rzut oka na kibiców zgromadzonych przy barierkach, by przekonać się, dla kogo przyszli pod wysłużony parmeński obiekt. Stewardzi uwijali się jak w ukropie, by zapanować nad rozentuzjazmowanym tłumem, który oczekiwał na klubowy autobus zespołu z Turynu niczym pielgrzymi na przejazd papieskiego papamobile. Kiedy w końcu pojazd pojawił się na horyzoncie, tłum podzielił się na dwie grupy. Sympatycy Parmy buczeli i pozdrawiali schowanych za czarnymi szybami autokaru piłkarzy „Starej Damy” wyciągniętymi środkowymi palcami. Pozostali zaś, w większości przyodziani w koszulki  z numerem 7, wiwatowali na cześć Portugalczyka, chociaż musieli mieć świadomość, że ten pewnie nawet nie słyszy ich podnieconych głosów. Powtórkę z rozrywki mieliśmy jeszcze 5 godzin później, gdy koło północy Cristiano jako jeden z ostatnich opuścił szatnię i przechodząc szybkim krokiem przez mixed zone, udał się w krótką drogę do autokaru. Wybrani szczęśliwcy, którzy swoimi sposobami przedostali się w okolice Portugalczyka, szybko zostali zatrzymani przez towarzyszącą piłkarzowi dwójkę ochroniarzy. Bodyguardzi zdecydowanym ruchem utorowali gwiazdorowi drogę  i umożliwili wejście do klubowego pojazdu. Po tym wszystkim wśród licznych gapiów entuzjazm na twarzy mieszał się z rozczarowaniem. Jedynymi naprawdę szczęśliwymi osobami byli spryciarze, którzy wykonali w biegu szybkie (choć zapewne poruszone) selfie z Portugalczykiem oraz 6-letni chłopczyk, nagrodzony przez oficera biura prasowego Parmy trykotem Ronaldo z autografem.

Transfer mierzony w lajkach

Chociaż koszulki w biało-czarne pasy z numerem 7 biją rekordy sprzedaży, między bajki włożyć można informacje o tym, że z samej sprzedaży trykotów Juventusowi zwróciły się już pieniądze zainwestowane w sprowadzenie Portugalczyka. „Stara Dama” czerpie bowiem korzyści z transakcji realizowanych jedynie w jej oficjalnych sklepach, a kibice bardzo często zaopatrują się w koszulki Ronaldo w punktach należących do adidasa, czyli sponsora technicznego klubu. Transfer byłego zawodnika Realu Madryt to również wzrost zainteresowania turyńskim klubem w mediach społecznościowych. Jak podał portal TuttoJuve.com tylko w ciągu 48 godzin od zakontraktowania Ronaldo profile Juventusu powiększyły się o 900 000 obserwujących na Instagramie i 400 000 nowych fanów na Facebooku.

Trybuna VIP na dachu

Na sprowadzeniu Ronaldo do Turynu zyskują również inne włoskie kluby. Zainteresowanie obejrzeniem na żywo popisów piłkarskiego geniusza z Portugalii jest ogromne, z czego skrzętnie korzystają właściciele drużyn Serie A. W Parmie ceny wejściówek na sobotnie spotkanie ze „Starą Damą” wzrosły kilkukrotnie.

Dość powiedzieć, że za najtańszy bilet na mecz z Juventusem zamiast zwyczajowych 25 euro trzeba było zapłacić… 178 euro. Co więcej, cena ta była tylko 12 euro niższa od całosezonowego karnetu na tę samą trybunę.

Nic zatem dziwnego, że kibice, którzy nie zdołali zakupić wejściówek w przedsprzedaży (miejscowy obiekt liczy niespełna 29 000 miejsc), szukali innych sposobów na obejrzenie hitowego pojedynku. Kilku śmiałków ulokowało się na dachach pobliskich domów, z których widok był całkiem dobry, a jedyną przeszkodę stanowił rzęsisty deszcz towarzyszący zawodnikom przez niemal godzinę gry.

Tym, którzy nie mogli skorzystać z dobrodziejstw okolicznej zabudowy, pozostało oglądanie meczu w telewizji. Transmisje ze spotkań Serie A prowadzone są we Włoszech przez dwóch nadawców – siedem spotkań w kolejce pokazuje SKY, zaś pozostałe trzy pojedynki można obejrzeć za pośrednictwem platformy DAZN. Mecz w Parmie transmitował właśnie ten ostatni serwis, zwany przez wielu „piłkarskim Netflixem”. Promocja tego pojedynku była zakrojona na szeroką skalę, a reklamy spotkania widoczne nie tylko w samej Parmie, ale i w innych miastach, w tym Mediolanie.

Poczciwy staruszek nadal w formie, czyli San Siro ciągle ma to „coś”

A propos europejskiej stolicy mody… W najważniejszym mieście Lombardii dzień wcześniej oglądaliśmy inne szlagierowe starcie włoskiej piłki, w którym mierzyły się zespoły Milanu i Romy. Chociaż stadion San Siro przez wielu określany jest mianem staruszka wśród piłkarskich obiektów, mimo kilku infrastrukturalnych niedociągnięć, które powstawały z upływem czasu, nadal robi ogromne wrażenie. A jeszcze gdy z głośników w momencie wyjścia piłkarzy gospodarzy na rozgrzewkę puszczone zostają elektryzujące muzyczne kawałki, od razu przekonujesz się, że jesteś w miejscu wyjątkowym, nawet jeśli mecz nie toczy się przed pełną publicznością. W piątek trybuny stadionu Giuseppe Meazzy wypełniły się w 70% procentach – spotkanie oglądało dokładnie 57 789 widzów. Włodarze Milanu nie mieli jednak zbyt wielu powodów do narzekań – jak poinformowano dziennikarzy po 1. połowie wpływy ze sprzedaży biletów osiągnęły ponad 2 miliony euro. O takiej kwocie jeszcze długo pomarzyć mogą polskie kluby.

Bartosz Burski

Na starych śmieciach

Gościem specjalnym piątkowego spotkania był Kaka, który dotarł na San Siro prosto z Monaco, gdzie odpowiadał za losowanie grup piłkarskiej Ligi Mistrzów na nadchodzący sezon. Byłemu zawodnikowi Milanu zgotowano gorącą owację, a i Brazylijczyk pewnie szeroko uśmiechnął się pod nosem, gdy jego były klub w piątej minucie doliczonego czasu gry zapewnił sobie zwycięstwo nad Romą – wszak w wielu wywiadach deklaruje, że nadal mocno trzyma kciuki za „Rossonerich”. Przy okazji warto przypomnieć słowa Kaki, który nie tak dawno w rozmowie opublikowanej na łamach Goal.com przekonywał o korzyściach związanych z transferem Cristiano Ronaldo do Juventusu.

– Przyjście Portugalczyka wpłynie nie tylko na Juve, ale i pozostałe  kluby z Serie A i niższych lig. Dzięki temu, że we włoskiej piłce pojawiło się tak wielkie nazwisko, zyskają wszystkie drużyny. Cristiano przyniesie do Serie A wiele dobrych rzeczy: zainteresowanie dziennikarzy, nowych sponsorów i kibiców, którzy będą skłonni do tego, by zobaczyć jego grę i mecze innych klubów.Kaka

Zyskują Włosi, zyskają też Polacy?

Opierając się na naszej wizycie, trudno nie zgodzić się ze słowami byłego pomocnika Milanu. Nawet jeśli na razie do siatki we Włoszech trafia tylko syn Cristiano (w weekend strzelił cztery bramki w swoim debiucie w drużynie 9-latków Juventusu), to i tak Serie A na transferze Portugalczyka zyskała już wiele. Ronaldo pewnie wkrótce w końcu zdobędzie premierowe trafienie, natomiast korzyści wizerunkowe i marketingowe związane z przyjściem zawodnika już dzisiaj można określić jako strzał w dziesiątkę. A nam pozostaje się cieszyć, że w kraju, który na nowo pretenduje do miana europejskiej stolicy futbolu, po boiskach biega coraz więcej polskich zawodników. Oby wzrost poziomu Serie A znalazł przełożenie na postawę naszych rodaków!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze