Włochy? Nadchodzący zmierzch optymizmu wokół reprezentacji Polski


Tym razem Włochy przybywają z ziemi włoskiej do Polski jako niepokonana od dwóch lat reprezentacja. Tak samo mocna, lepiej zgrana i ładnie grająca dla oka

11 października 2020 Włochy? Nadchodzący zmierzch optymizmu wokół reprezentacji Polski
scoopnest.com

Dwa lata temu, po wygranym meczu z Polską, Włochy rozpoczęły serię siedmiu zwycięstw na wyjeździe. Dzisiaj nie ma co się czarować. Włoski selekcjoner, Roberto Mancini, ma wszelkie narzędzia, by tę zwycięską passę podtrzymać. Tym bardziej że w składzie "Azzurrich" nie brakuje piłkarzy o większej klasie niż w polskiej reprezentacji. Pomijając fakt jakości zawodników, istnieją w kadrze Włochów kluczowe absencje, takie jak na przykład nieobecność Insigne, ale nawet to nie zmienia faktu, że włoskie działa sprawiają wrażenie bardziej kompletnych. Mówiąc wprost, Jerzego Brzęczka znów czeka oblężenie.


Udostępnij na Udostępnij na

Na początku warto spojrzeć na listę powołanych. Tu, wsłuchując się w głosy włoskich kibiców, można wyróżnić trzy „nieporozumienia”. Chodzi o nieobecność Sandro Tonaliego i Alessandro Bastoniego, którzy wzmocnili reprezentację U-21, a także fakt powołania 32-letniego Angelo Ogbonny. Włoscy kibice nie rozumieją szczególnie decyzji o ponownym sprowadzeniu do kadry defensora West Hamu, choć fani klubu z Premier League bronią swojego piłkarza, zapewniając, że to najpewniejszy punkt linii obronnej „Młotów”. On, Acerbi lub Chiellini zagra z Polską na pozycji środkowego obrońcy u boku Bonucciego.

Jeśli chodzi o kluczowe absencje, najbardziej dotkliwymi są Lorenzo Insigne czy Nicolo Zaniolo (kontuzje). Co ciekawe, do łask wraca Stephan El Shaarawy, który zagrał kilka dni temu z Mołdawią i strzelił nawet dwie bramki.

Włosi nie próżnowali. Ich rozwój widać gołym okiem

Pytanie nr 1: jest się czego bać? Spójrzmy. AC Milan – PSG, Juventus, Juventus, Roma – Chelsea, PSG, Inter – Fiorentina, Lazio, Sassuolo. Oto skład, jeszcze bez nazwisk, z którym polska reprezentacja będzie musiała się zmierzyć. Co wymowne, za tymi markami nie kryją się nazwiska pokroju najlepszego piłkarza świata, najlepszego bramkarza Serie A czy najlepszego pomocnika ligi rosyjskiej, ale miejmy na uwadze, że skład Włochów opiewa w większą jakość na dłuższym dystansie. O zwycięstwo w sprincie nie byłoby trudno, natomiast w biegu sztafetowym nie mielibyśmy czego szukać.

*Przewidywana jedenastka na mecz z Polską
**18 MECZÓW – liczba występów w reprezentacji

26 przedstawicieli ligi włoskiej i ośmiu piłkarzy z Anglii lub Francji. Młodość połączona z doświadczeniem, rutyna z fantazją. Zachowując odpowiednie proporcje, można by rzec, że pod względem budowy kręgosłupa drużyny jesteśmy do Włochów podobni. Kilku młodzieżowców, starzy wyjadacze po trzydziestce oraz zawodnicy dopiero wchodzący w okres swojego prime’u. Nie brzmi to potężne. Ba, reprezentacja Włoch nie jawi się przecież jako moloch, z którym zawsze trzeba przegrać. To nadal dumnie brzmiąca nazwa, ale postawmy sprawę jasno: dla Polaków jak najbardziej w zasięgu.

Niestety schody pojawiają się tam, gdzie już zdążyliśmy się o nich przekonać. Mecz, boisko, styl. Bo o ile pod względem nazwisk możemy gdzieniegdzie równać się z naszymi rywalami, o tyle gdy przypomnimy sobie ostatni mecz podopiecznych Jerzego Brzęczka z Włochami (0:1 i deklasacja), zdamy sobie sprawę, że to dwie reprezentacje nadające na zupełnie różnych falach. Pstryczek w nos selekcjonera? Skąd. Włochy rozgrywają po prostu inny futbol. Szybki, nowoczesny, nastawiony na atakowanie i zdobywanie przestrzeni dużą liczbą zawodników na połowie przeciwnika. Mówią o tym statystyki.

Wszystkie mecze Włochów od ostatniego spotkania z Polską w Lidze Narodów (strzały/celne, posiadanie piłki):

19/9 (69%)
17/4 (57%)
19/4 (59%)
24/12 (66%)
12/7 (57%)
23/11 (76%)
20/4 (73%)
25/9 (60%)
17/7 (68%)
17/8 (62%)
16/10 (63%)
40/11 (73%)
11/3 (56%)
19/7 (72%)
14/3 (66%)
17/5 (68%)*

*Polska – Włochy 0:1 (14.10.18)

Wniosek? Włosi przeżyli sporą, pozytywną metamorfozę, a w międzyczasie ich rywale bywali brutalnie stłamszeni. Bez piłki przy nodze i ze świadomością, że na długim dystansie trzeba uprawiać obronę Częstochowy, by w ogóle pomyśleć o wyrwaniu pojedynczego punktu. Gdy dzisiaj patrzy się na grę Włochów, nieważne, jakiej klasy jest przeciwna reprezentacja, nietrudno znaleźć analogię do feralnego meczu Polski z Austrią (0:0). Wówczas Austriacy ponieśli porażkę, jedynie remisując na Stadionie Narodowym po pokazie futbolu z wyższej półki.

Nie ma co ukrywać – to nie był dobry prognostyk, skoro ekipa z 27. miejsca w rankingu FIFA zabrała nam przysłowiowy sprzęt. Sęk w tym, że w przypadku Włochów, czyli reprezentacji plasującej się wyżej (12. do 19.) od Polski, pokaz futbolu z wyższej półki idzie w parze z kapitalnymi wynikami. Co ciekawe, zwycięstwo z naszą reprezentacją posłużyło za początek do powstania czegoś wielkiego. Takiej serii dobrych meczów na przestrzeni wielu miesięcy Włosi nie mieli bowiem od dawien dawna. Mówimy o 14 wygranych i dwóch remisach w ciągu dwóch ostatnich lat. ZE STYLEM.

Obrona Częstochowy po raz drugi? Włochy mówią „tak”

Dokładnie w ten sam sposób jak podczas spotkania Ligi Narodów z Austrią będziemy czuli się 11 października 2020 roku. Można się oczywiście łudzić, że Jerzy Brzęczek postawi na frontalny atak, ale niedawne starcie z Holandią doskonale pokazało, że większych od siebie się najzwyczajniej w świecie boimy. Ktoś jednak musi temu zaprzestać, a któż, jak nie nasz selekcjoner? I to w spotkaniu z Włochami na własnym terenie. Z Włochami, które nie wyjdą na boisko w najmocniejszym możliwym składzie. To wciąż ekipa, która posiada słabe punkty. Zdecydowanie lepsza od tej sprzed dwóch lat, bez większych rewolucji, zgrana i równa, ale (co można było zauważyć w meczach z lepszymi rywalami, czyli Portugalią czy Bośnią) podatna na kontrataki.

Najgroźniejszy we włoskich szeregach będzie środek pola. Nie jest to żadne odkrycie, a bardziej przypomnienie, że parę Klich – Krychowiak (wątpimy w występ Modera czy Góralskiego od 1. minuty) czeka naprawdę trudna przeprawa. Mimo że nieobecny jest Insigne czy Zaniolo, trzeba też wystrzegać się błędów w bocznych sektorach boiska. W dobrej dyspozycji na początku sezonu Serie A jest Domenico Berardi (trzy występy, dwa gole i asysta), a także Federico Chiesa (trzy występy, gol i asysta).

Patrząc na całokształt, właściwie każdy z włoskich piłkarzy mających dużą szansę na grę w wyjściowej jedenastce jest ograny i prezentuje optymalną formę. Trzeba zatem powiedzieć wprost, że trafiamy na Włochów w momencie, gdy będą dla nas być może nawet trudniejszym rywalem niż dwa lata temu. To faworyci naszej grupy w Lidze Narodów, a warto zaznaczyć, że ich bilans bramkowy w ostatnich szesnastu spotkaniach wynosi 46:4. Ba, Włochy zmiotły swoich rywali podczas eliminacji do Euro 2020, zdobywając komplet 30 punktów. Nieważne, że po drodze do tego sukcesu ekipa Manciniego przejechała się po outsiderach pokroju Liechtensteinu czy Armenii. To był pokaz siły, z którą teraz zmierzy się reprezentacja Polski.

Włochy mają prawdziwego selekcjonera

Na koniec warto zaznaczyć bardzo istotną różnicę miedzy Jerzym Brzęczkiem a Roberto Mancinim. Nasz selekcjoner nie potrafi ustawić zespołu w taki sposób, żeby jak najlepiej wykorzystywać atuty każdego z piłkarzy, biorąc wszystko, co dobre, z ich klubowej rutyny, natomiast Mancini jest tego kompletnym przeciwieństwem. Włoch wyznaje zasadę, że aby reprezentacja funkcjonowała na optymalnym poziomie, każdy zawodnik musi grać na swojej pozycji, a założenia taktyczne to rzecz nietykalna, nad którą należy pracować podczas wielu zgrupowań.

Przykład? Za kadencji Manciniego włoska reprezentacja jedynie raz zagrała w innym ustawieniu niż 4-3-3 (22 mecze), a przecież włoski selekcjoner, tak jak Brzęczek, miał za zadanie napisać zupełnie nowy rozdział w historii „Azzurich”. Nie szukał wielkich eksperymentów, tylko znalazł formację, do której będą pasowali mu powoływani zawodnicy. Kolejną ciekawą kwestią jest fakt, że Mancini nie boi się powoływać nieoczywistych nazwisk, jeśli spełniają one pewne kryteria, czego przykładem jest Francesco Caputo. 33-letni napastnik Sassuolo dopiero w meczu z Mołdawią ZADEBIUTOWAŁ w reprezentacji i spisał się naprawdę dobrze (dwa gole na jego konto). Wniosek? To selekcjoner z krwi i kości.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze