Mecz na szczycie 2. ligi na korzyść Resovii


Po przeciętnym meczu górą okazali się goście z Rzeszowa

3 listopada 2019 Mecz na szczycie 2. ligi na korzyść Resovii

Właśnie zakończył się mecz na szczycie 2. ligi. Resovia z trudem pokonała Widzew i stała się samodzielnym liderem. Rzeszowianie mają wszystko w swoich rękach, aby zostać mistrzem jesieni. Nie było to jednak porywające spotkanie. Zamiast spodziewanego hitu dostaliśmy mocno przeciętną rywalizację dwóch zmęczonych zespołów po pucharowej batalii.


Udostępnij na Udostępnij na

Po 15 rozegranych kolejkach obie ekipy miały na swoim koncie po 31 punktów i zajmowały dwie pierwsze lokaty w ligowej tabeli. Zespół z Rzeszowa to jedno z pozytywnych objawień tego sezonu. Mało kto spodziewał się, że podopieczni trenera Grabowskiego aż tak długo będą utrzymywać dobre tempo, które narzucili sobie od samego startu rozgrywek.

Rok temu goście ze stolicy województwa podkarpackiego byli beniaminkiem, a dziś mają realne szanse, aby powalczyć o awans na zaplecze ekstraklasy. Wiadomo, przed nimi jeszcze długa droga, ale jeśli dalej będą tak skuteczni w defensywie, to do końca powinni być w grze o pierwszą ligę.

Nic się nie działo

Wróćmy do niedzielnego spotkania. Pierwsze 30 minut do zapomnienia. Nie za wiele się działo. Było po prostu nudno. Jedni i drudzy próbowali stworzyć zagrożenie pod bramką przeciwnika, ale brakowało konkretów. Jednak gdybyśmy mieli wskazać lepszą drużynę tych dwóch kwadransów, to na pewno byłaby to Resovia. Goście mogli się podobać w rozegraniu piłki. Byli spokojni, a w momencie pressingu stosowanego przez gospodarzy wcale nie reagowali nerwowo i niejednokrotnie z łatwością spod niego wychodzili.

Rzeszowianie na zbyt wiele nie pozwalali widzewiakom. Dopiero w 32. minucie byliśmy świadkami pierwszego poważnego zagrożenia pod bramką Daniela. Po jednym z rzutów rożnych Tanżyna doszedł do pozycji strzeleckiej, ale minimalnie chybił. Podopieczni trenera Grabowskiego byli zazwyczaj dobrze ustawieni – w końcu to najlepiej grający w defensywie zespół w tych rozgrywkach – a do tego grą z kontry potrafili zagrozić bramce strzeżonej przez Pawłowskiego.

Trzeci kwadrans był nieco bardziej emocjonujący niż dwa wcześniejsze. Zarówno łodzianie, jak i rzeszowianie mogli zdobyć gola, ale to się nie udało. Obie drużyny miały problem z ostatnim dokładnym podaniem.

W końcówce pierwszej połowy mieliśmy drobną kontrowersję. W polu karnym zatrzymany został Robak. Jednak rodzi się pytanie, czy obrońca zagrał zgodnie z przepisami? Zdaniem sędziego tak, chociaż pan Dziopak trochę się nad tym zastawiał. Z perspektywy trybun, bez oglądania powtórek, można mieć pewne wątpliwości. Trudno jest ocenić to zdarzenie. A Wy co myślicie? Należała się „jedenastka” dla gospodarzy czy też nie?

Nudy, nudy i jeszcze raz nudy

Druga odsłona gry zaczęła się od ataku gości. Dalej jednak mieli oni problem z dokładnym podaniem. W odpowiedzi widzewiacy zaatakowali lewą stroną, do środka ściął Mąka, zakręcił obrońcą, już miał oddać strzał, ale w ostatniej chwili powstrzymał go drugi stoper. Niestety dla łódzkiego pomocnika, było to tak niefortunne wejście, że musiał on opuścić boisko na noszach. Jak na razie nie wiadomo, jak poważny jest to uraz. Można jednak przypuszczać, że prędko do gry Mąka nie wróci.

Im dalej w las, tym mniej ciekawego działo się pod bramkami. Za to było coraz bardziej nerwowo. Piłkarze jednych i drugich zdawali sobie sprawę, jak ważny jest to mecz. Zawsze bowiem dobrze jest wygrać z bezpośrednim rywalem do awansu. To z pewnością wzmacnia morale i buduje drużynę na kolejne spotkania.

Do końca meczu iskrzyło, a sędzia trochę się gubił. W tej drugiej połowie to spotkanie wymknęło się sędziemu spod kontroli. W końcówce gola zdobyli podopieczni trenera Grabowskiego, ale strzelili po akcji, w której chwilę wcześniej ręką zagrał jeden z zawodników Resovii. Przewinienie wydawało się ewidentne, jednak aby mieć stuprocentową pewność, musielibyśmy obejrzeć telewizyjną powtórkę. Mimo to w tej drugiej części gry sędzia popełnił kilka mniejszych błędów, które wpłynąć muszą na jego negatywną ocenę.

Jednak to nie usprawiedliwia piłkarzy Widzewa, którzy w momencie, gdy sędzia nie zareagował, stanęli w miejscu. Górą okazali się dziś rzeszowianie i to oni teraz przewodzą w ligowej tabeli. Pierwszy sprawdzian zaliczyli, chociaż nie było to imponujące spotkanie w ich wykonaniu. Teraz czas na mecz z GKS-em Katowice – to będzie drugi poważny sprawdzian w krótkim odstępie czasu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze