Węgry trzech prędkości


Węgierska ekstraklasa jesienią podzieliła się na trzy grupy zespołów

6 stycznia 2020 Węgry trzech prędkości
eszakhirnok.com

Węgierska OTP Bank Liga podzieliła się w tym sezonie na trzy grupy. Pierwszą i drugą tworzą po trzy zespoły, ale walczą one o zupełnie przeciwstawne cele, czyli mistrzostwo i utrzymanie. Do trzeciej należy z kolei pozostałych sześć klubów, które przeżywają swoje wzloty i upadki.


Udostępnij na Udostępnij na

Węgry nie posiadają hegemona pokroju bułgarskiego Łudogorca Razgrad czy jeszcze do niedawna białoruskiego BATE Borysów. O sile ligi stanowią jednak dwa zespoły, które czasem są podszczypywane przez trzeciego konkurenta. Nie zmienia to jednak faktu, że Ferencvaros Budapeszt i Fehervar FC Szekesfehervar nadają ton całej rywalizacji, dodatkowo prezentując się ostatnio bardzo dobrze w europejskich pucharach.

Nie tylko „Fradi” i „Vidi”

W ubiegłym sezonie drużyna Fehervaru zaprezentowała się bardzo przyzwoicie w europejskich pucharach. Doszła ona do rundy play-off kwalifikacji do Ligi Mistrzów, sprawiając sporo kłopotów greckiemu AEK-owi Ateny. Po odpadnięciu z tych rozgrywek ówczesny mistrz Węgier zagrał w fazie grupowej Ligi Europy, w której do ostatniej kolejki walczył o awans. W tym roku Ferencvaros odpadł z LM jedną rundę wcześniej, ale w LE prezentował się podobnie jak jego największy rywal.

Różnica pomiędzy obiema drużynami polega jednak na tym, że popularni „Vidi” wyraźnie nie potrafili połączyć ze sobą gry w europejskich pucharach i krajowej lidze. „Fradi” tymczasem są liderem OTP Bank Ligi po rundzie jesiennej, mając przewagę czterech punktów nad swoim głównym rywalem i jednocześnie jeden zaległy mecz do rozegrania. Między innymi dlatego władze klubu z Szekesfehervaru zdecydowały się zwolnić po prawie dwóch i pół roku serbskiego trenera Marko Nikolicia. Jego miejsce zajął znany z Wisły Kraków hiszpański szkoleniowiec Joan Carillo, powracający na ławkę Fehervaru po czterech i pół roku przerwy.

Kolejny rok rywalizacji „Fradich” i „Vidich” byłby zapewne nudny, gdyby nie absolutna sensacja tegorocznych rozgrywek. Zespół Mezokovesd-Zsóry SE co prawda pod koniec rundy jesiennej dotknął kryzys, lecz przez dziewięć z szesnastu kolejek zajmował on pozycję wicelidera. Podopieczni Attili Kutora stworzyli zgrany kolektyw, natomiast kilku piłkarzy znalazło się w życiowej formie. Na wiosnę w walce o europejskie puchary drużynie z zaledwie ośmiotysięcznego miasta mają pomóc były obrońca Wisły Kraków Richard Guzmics, a także reprezentant Bośni i Hercegowiny Dino Besirović.

„Walka o spadek”

Jak ulał do słynnego przejęzyczenia Franciszka Smudy pasuje zespół Kaposvari Rakoczi FC. Piłkarze beniaminka grają tak beznadziejnie, że rzeczywiście można odnieść wrażenie, iż ich głównym celem jest „walka o spadek”. Tylko cud może uratować klub, który po szesnastu kolejkach ma zaledwie dziewięć punktów na swoim koncie, a w tym sezonie zaliczył serię ośmiu przegranych z rzędu.

Władze „Biało-zielonych” nie podejmują jednak nerwowych kroków, stąd trener Robert Waltner może spać spokojnie. Podobnie jest w Zalaegerszegi TE, które co prawda ma osiem punktów więcej od Kspovaru, lecz również nie błyszczy. Beniaminkowie najczęściej odstają piłkarsko i organizacyjnie od klubów występujących w ekstraklasie od dłuższego czasu. Część z nich świętuje zresztą awans, bo pozostałe drużyny z czołówki zaplecza OTP Bank Ligi pod koniec sezonu specjalnie odpuszczają mecze.

Mniej cierpliwości mają z kolei działacze Paksi FC, występującego w ekstraklasie nieprzerwanie od 2006 roku. Po słabym ubiegłorocznym sezonie pożegnali się oni z Aurelem Csetoiem, prowadzącym drużynę przez ponad pięć i pół roku. Jego miejsce zajął Tomislav Sivić, ale na początku listopada drużynę przejął Gabor Osztermajer. Drużynę sponsorowaną przez lokalną elektrownię atomową czeka trudna walka o utrzymanie, bo ma ona ograniczone pole manewru, jeśli chodzi o wzmocnienia. W klubie zgodnie z jego filozofią mogą bowiem występować tylko węgierscy piłkarze.

Cała reszta

Co prawda między Mezokovesd a czwartą w tabeli Puskas Akademią Felcsut są tylko trzy punkty różnicy, jednak Akademia tylko po pierwszej kolejce znalazła się w pierwszej trójce. Podobnie jak pozostałe zespoły z miejsc od czwartego do dziewiątego przeżywała ona swoje upadki i wzloty, czyli po prostu grała przeciętnie.

Największy progres na przestrzeni całej rundy jesiennej było widać w dwóch stołecznych drużynach. Honved i Ujpest zaczęły sezon poniżej oczekiwań, jednak później było coraz lepiej. W obu przypadkach należy zwrócić uwagę na cierpliwość władz obu klubów. Honved nie zdecydował się na zwolnienie włoskiego trenera Giuseppe Sannino, choć zaczął on swoją pracę od pięciu porażek w pierwszych sześciu spotkaniach tego sezonu. Prowadzący Ujpest serbski szkoleniowiec Nebojsa Vignijević w październiku obchodził z kolei sześciolecie swojej pracy w Budapeszcie.

Najbardziej rozczarowani mogą być kibice Debreceni VSC. Po dawnym hegemonie węgierskiej ligi, który w 2009 roku zagrał nawet w fazie grupowej LM, nie ma już nawet śladu. Mimo ograniczonych funduszy „Loki” potrafili w poprzednich latach wywalczyć trzecie miejsce na podium, co uczynili również w poprzednim sezonie. Teraz mają jednak na koncie między innymi wstydliwą porażkę 1:4 z drużyną z Kaposvar.

Kluby ze środka tabeli mają wyraźny problem z ustabilizowaniem swojej formy. Jednocześnie większość z nich jest zbyt silna sportowo i finansowo, aby spaść z OTP Bank Ligi. Jak będzie wiosną, przekonamy się jednak już niedługo, bo tym razem druga runda rozgrywek startuje wyjątkowo wcześnie. Węgierscy kibice będą mogli więc zobaczyć swoich ulubieńców w akcji już 25 stycznia.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze