W szponach Magatha


22 lutego 2008 W szponach Magatha

Do zamknięcia zimowego okienka transferowego w Polsce pozostał już tylko tydzień. A to oznacza jedno- szanse na przejście Jacka Krzynówka do Wisły Kraków są coraz mniejsze.


Udostępnij na Udostępnij na

Sytuacja jest jasna i przejrzysta- Krzynek nie ma szans na regularne występy w ekipie VfL Wolfsburg, a żeby dobrze przygotować się do EURO 2008 musi zacząć częściej grać. Bo w przeciwnym razie, jak sam przyznaje, znów na wielką imprezę pojedzie zupełnie nieprzygotowany, jak na MŚ`06. Albo w ogóle nie pojedzie, jeśli Leo Beenhakker podtrzyma zasadę, że  bilety na ME otrzymają tylko Ci gracze, którzy w okresie poprzedzającym czempionat Starego Kontynentu grali w swoich zespołach regularnie.

Dziwny Magath

Co Jacek Krzynówek zrobił Felixowi Magathowi, że ten traktuje go tak nieludzko?
Co Jacek Krzynówek zrobił Felixowi Magathowi, że ten traktuje go tak nieludzko? (fot. welt.de)

Krzynówek w tym sezonie wystąpił w zaledwie 10 meczach, w sumie na boisku spędzając 670 minut. Tylko dwa razy zaliczył pełne 90 minut. Najgorszy jest fakt, że jego ostatnie spotkanie w Bundeslidze datowane jest na…24 listopada 2007. Dlaczego mimo wspaniałej formy prezentowanej w spotkaniach reprezentacji, polski pomocnik nie ma pewnego miejsca w zespole Wilków? Odpowiedź na to pytanie zawarta jest w dwóch słowach: Felix Magath. Gdy szkoleniowcem ekipy z Volkswagen-Arena był Klaus Augenthaler, pozycja Krzynka w Wolfsburgu była niepodważalna. Gdy jednak nowym opiekunem zielono- białych został Magath, sytuacja Polaka zmieniła się w mgnieniu oka. A przecież jeszcze przed rozpoczęciem sezonu były gracz Bayeru Leverkusen bardzo chwalił sobie współpracę z tym szkoleniowcem, słynącym z twardej ręki i trudnego charakteru.

Wolfsburg to dziwny klub – mówił w wywiadzie dla „Sportu” wychowanek LZS Chrzanowice. Niby ma wszystko co potrzebne do sukcesów- potężnego sponsora, wspaniały stadion, znakomitych piłkarzy, a jednak oczekiwanych wyników brakuje. To, że naszym trenerem jest Magath oznacza jedno- władze klubu postawiły wszystko na jedną kartę. Sukces osiągniemy teraz albo nigdy. Szybko jednak okazało się, że dziwny nie jest Wolfsburg, ale Magath. Krzynówek błyszczał bowiem w sparingach, będąc jednym z wyróżniających się graczy Wilków. Taka postawa sprawiła, że Felix M. Jacka…od początku sezonu posadził na ławce rezerwowych. Zdziwienie Krzynka z tego powodu było niemałe, ale Magath uważał, że ten jest przemęczony ciężko przepracowanym okresem przygotowawczym. Gdy w towarzyskim meczu z Rosją, polski pomocnik strzelił przepięknego gola, na jego klubowym trenerze nie zrobiło to wielkiego wrażenia. Owszem, zaczął na niego stawiać, co Krzynówek odpłacił trzema golami w czterech spotkaniach(!), ale przy kolejnej nadarzającej się okazji szkoleniowiec VfL znów posadził go na ławce rezerwowych. I tak jednemu z głównych architektów pierwszego w historii awansu Polaków na ME minęła runda jesienna w Bundeslidze- albo ławka albo nieregularne występy, które obojętnie jakie by nie były i tak nie dawały podstaw do nadziei na częstszą grę. Co gorsza, w ostatnich pięciu meczach Wolfsburg odniósł…5 zwycięstw! W żadnym swojego udziału nie miał Jacek Krzynówek, więc to logiczne, że w mieście Volkswagena już go nie chcą. Tylko zatem dlaczego do cholery, skoro tak jest, nikt również nie chce go puścić do innego klubu?!

Pinokio

A, że Jacek to łakomy kąsek, uważnie można się było przekonać obserwując zimową batalię o gwiazdora reprezentacji Polski. W swoich szeregach chciały go mieć Wisła Kraków, Olympiakos Pireus, FC Koeln i Hertha Berlin. Koeln, mimo najszczerszych chęci, odpadło już na wstępie, bo nie mogło z pewnością sprostać finansowym wymaganiom Krzynka. Olympiakos to marka, no i uczestnik Ligi Mistrzów. Na transfer do Pireusu mocno nakłaniał Jacka K. Michał Żewłakow, zachwalając wszelkie atrakcje tej dzielnicy Aten. Krzynówek doceniał starania kolegi z kadry, ale sprawę postawił jasno- jego córeczka, Wiktoria we wrześniu idzie do szkoły i swoje przenosiny uzależniał właśnie od niej. W grę mogły wchodzić zatem tylko Wisła i Hertha.

Chociaż pierwsza o Krzynówka upomniała się Biała Gwiazda, to jednak najbardziej zaawansowane negocjacje prowadzone były z Berlińczykami, którzy w związku z możliwością odejścia Gilberto do Tottenhamu Hotspur, na gwałt potrzebowali klasowego lewego pomocnika, koniecznie z długoletnim doświadczeniem w Bundeslidze. Kandydatów było dwóch- obok Polaka, jeszcze Rumun Viorel Munteanu, notabene, kolega Krzynka z Wolfsburga. Klub z Olympia- Stadion w roli następcy Gilberto bardziej widział jednak „polskiego młota” jak nazwały Krzynówka berlińskie gazety. – Hertha chce Jacka, a Jacek chce do Herthy, zatem ten transfer jest już praktycznie pewny – mówił jeszcze w środku stycznia, menedżer polskiego piłkarza, Adam Mandziara. Ale tu właśnie ujawnił się czarny charakter Magatha, który robił wszystko by zatrzymać w Wolfsburgu 75- krotnego reprezentanta Polski. I niestety udało mu się tak zniechęcić działaczy Herthy, którzy mimo starty brazylijskiego pomocnika na rzecz Kogutów, nie kupili członka klubu wybitnego reprezentanta, ściągając zamiast niego z FC Southampton, Czecha Rudolfa Skacela.

Kością niezgody w negocjacjach poza nieludzkim charakterem Magatha, była kwota za Krzynówka, a także to czy transfer będzie tylko czasowym wypożyczeniem czy przeprowadzką na stałe. Polakowi było wszystko jedno ile będzie zarabiał w stolicy Niemiec, a także czas jaki spędzi w Hercie. Liczyło się tylko to, by w końcu zacząć regularnie grać i dojść do formy predyscynującej do wyjazdu na EURO 2008. Hertha za Jacka oferowała Wolfsburgowi 900 tys. euro, samemu zaś zawodnikowi kontrakt do 2009 r. z opcją przedłużenia do 2010 r. Tuż przed rozpoczęciem negocjacji Krzynek mówił: – Jestem już po rozmowie z Magathem. Sądzę, nie powinien robić mi problemów z odejściem. Nie wiadomo co Felix mówił polskiemu pomocnikowi, ale z pewnością mydlił mu oczy na potęgę, bo najpierw stanowczo poinformował zespół z Berlina, że za mniej niż 1,5 mln euro swojego piłkarza nie sprzeda, zaś na wypożyczenie w ogóle się nie zgadzał. Hercie jednak na transferze zależało bardzo, ale zamiast oczekiwanych przez Wilki 1,5 mln euro, zdołała ze swojej kieszeni wysupłać 1,2 mln euro, co jednak zadowoliło działaczy VfL. Gdy wydawało się już, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik i wystarczy już tylko podpis Jacka w umowie, nagle, ni stąd ni zowąd, jak filip z konopi, Magath wyskoczył z kwotą 2 mln euro, które żąda za Krzynówka, inaczej Hertha nie ma co o nim marzyć. A wszystko kilka dni po tym, jak przystał na kwotę 1,2 mln euro. Nic dziwnego zatem, że ostatecznie Berlińczycy zadowolili się Czechem Rudolfem Skacelem, za którego Southampton nie żądał tak kosmicznych cen jak Wolfsburg za Krzynka. No i pracodowca Skacela nie zmieniał w kwestii transferu zdania co pięć minut. Odwrotnie niż Felix „Pinokio” Magath.

Tajemniczny przedstawiciel

Niemieckie media sytuacje Jacka komentują w sposób następujący. Polak nie gra zbyt często bo często jest nie w pełni sił. Gdy jednak gra nie zawodzi. Ale generalnie grywa rzadko, więc po co dalej ma się męczyć w Wolfsburgu? Na to pytanie na Volkswagen-Arena nikt już nie odpowiada. Magath stawia sprawę jasno- Krzynówek jest mu potrzebny jako alternatywa dla Marcelinho, który gra w środku pola. Tyle, że Brazylijczyk to okaz zdrowia, w tym sezonie wystąpił jak dotychczas we wszystkich 20 spotkaniach Bundesligi. Zatem ta obecność Jacka i mówienie o rywalizacji to tylko zasłona tego, że Krzynek jest w Wolfsburgu jeszcze potrzebny. O żadnej konkurencji Brazylijczyka z Polakiem bowiem nie może być mowy. Teraz jedynym wyjściem z tej patowej sytuacji jest transfer do Wisły Kraków. Tyle, że i tu problemów nie brakuje, a do zamknięcia okienka transferowego w Polsce pozostał już tylko tydzień.

Gdy okazało się, że z transferu do Herthy nic nie wyjdzie, Biała Gwiazda ostro zabrała się do walki o Krzynówka. Wcześniej niby uważnie monitorowała jego sytuację, ale na głowie miała inne transfery. Teraz Jacek to cel numer jeden prawie pewnych już mistrzów Polski. Zaawansowane negocjacje miały rozpocząć się w poniedziałek, punktualnie o 10, ale…No właśnie, dyrektor sportowy Wisły, Jacek Bednarz miał się spotkać z agentem Krzynka i do spotkania doszło, ale…agent pomocnika VfL, Volfgang Voege, współpracujący z Krzynówkiem od 10 lat, z nikim się nie spotkał. Kto więc rozmawiał z Bednarzem? Niejaki Maciej Bałaziński. Wiadomo o nim, że jest specjalistą od prawa sportowego…i w zasadzie to tyle. Sytuacja zrobiła się więc więcej niż nieprzyjemna, bo w całej sprawie pogubili się również działacze z ul. Reymonta. – Pan Bałaziński jest przedstawcielem Jacka, więc mogliśmy z nim o transferze rozmawiać – przyznaje Bednarz. Sam Bałaziński dodaje jednak, że jest człowiekiem głównie od spraw techincznych, zaś o szczegóły rozmów należy pytać Voege, który jednak mówi, że od momentu fiasku rozmów z Herthą, innych zapytań o Krzynówka już nie było.

Polak transferem do Wisły chciał sobie pomóc, tymczasem…efekt może być odwrotny od zamierzonego, bo jeśli Wolfsburg dowie się o całej sprawie, Krzynówek może mieć niemałe kłopoty. – Moi przedstawiciele bez zgody Wolfsburga nie mogą rozmawiać z Wisłą Kraków, a takowej zgody nie otrzymali. Mam nadzieje, że o rozmowach nikt się nie dowie, bo inaczej będę musiał się gęsto tłumaczyć – przyznaje z niepokojem Jacek. Jak zatem zakończy się cała sprawa? Dziennik „WAZ” pisze, że Biała Gwiazda na pewno Krzynka nie kupi, co najwyżej może go wypożyczyć. Jednak już samo wypożyczenie byłoby dla Jacka wybawieniem. Byle tylko we wszystko znów nie wmieszał się Magath…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze