Zinedine Zidane uznawany był przez kibiców za fantastycznego, wszechstronnego i kompletnego piłkarza, który z piłką przy nodze tworzył niewyobrażalne rzeczy. „Zizou” był wielkim artystą doprowadzającym publikę do zachwytu, dyrygentem gry swoich zespołów oraz wielkim boiskowym walczakiem, który nie znosił porażek i upokorzeń. W 2006 roku, po niezapomnianych dla siebie i francuskich kibiców mistrzostwach świata w Niemczech, zdecydował o zawieszeniu butów na kołku. Kontrowersyjna przygoda z Marco Materazzim z finału niemieckiego mundialu nie przeszkodziła Zidane'owi na odejście w chwale. Odszedł król... ale na jak długo?
Zinedine Yazid Zidane nie jest osobą nikomu anonimową.„Zizou” jest przecież mistrzem świata z 1998 roku i mistrzem Europy z 2000 roku. W barwach reprezentacji Francji zagrał 108 razy, a w finale MŚ 98′, rozgrywanym na Stade de France, zdobył dwie bramki, które pozwoliły drużynie „Les Bleus” na zdobycie Pucharu Świata. W swojej karierze klubowej największe sukcesy świętował w Realu Madryt. To właśnie w barwach „Królewskich” sięgnął po Ligę Mistrzów w 2002 roku, strzelając wspaniałą bramkę z woleja w finale przeciwko Bayerowi Leverkusen. Kibice kochali go nie tylko w stolicy Hiszpanii, ale również w Turynie i Bordeaux, gdzie grał wcześniej. Łysiejący od początku kariery zawodnik był w jednej osobie wirtuozem, dżentelmenem, ale również furiatem. Zidane był zazwyczaj przykładem do naśladowania, idolem młodych kandydatów na piłkarzy, ale gdy puszczały mu nerwy, tak jak w finale mistrzostw świata w Niemczech w 2006 roku, stawał się bestią i pokazywał swoją czarną stronę osobowości. Mimo to we Francji, w Algierii, skąd pochodzą jego przodkowie, i w wielu innych zakątkach świata jest traktowany jako król. Król futbolu.

W lipcu 2006 roku Zidane zdecydował dać sobie spokój. Jako 34-latek odszedł w roli przegranego finału mundialu 2006, kiedy to Francja poległa w rzutach karnych Włochom, a doświadczony pomocnik nie dokończył tego spotkania z powodu czerwonej kartki jaką ujrzał za uderzenie z głowy Marco Materazziego. Jednak odszedł również jako zwycięzca. Zwycięzca swojej, wielkiej kariery. I mimo tego, że przebywał już na piłkarskiej emeryturze to i tak mówiono o nim głośno nie tylko w Madrycie, ale na całym świecie. „Zizou” postanowił odpocząć, nacieszyć się rodziną i obserwować świat piłkarski z pozycji obserwatora. Jednakże długo nie wytrzymał i po kilku latach wrócił do branży futbolowej. W maju 2011 roku został dyrektorem sportowym Realu Madryt i prawą ręką Florentino Pereza. Francuz musiał nauczyć się zarządzać ludźmi, wyszukiwać talenty i podpisywać umowy. Lecz praca za biurkiem była przykrywką innego celu, jaki obrał sobie były piłkarz. Zidane bacznie obserwował pracę Jose Mourinho i równolegle kształcił się jako trener, zdobywając kolejne dyplomy. W 2012 roku zamierzał odejść z Realu Madryt i zająć się trenerką na własny rachunek. Trenerką przez duże „T”, ale nie było mu to dane…
Po przegranym Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie, Laurent Blanc zrezygnował z funkcji selekcjonera reprezentacji Francji. Wtedy chęć ponownego ubrania dresu w trójkolorowych barwach naszła Zidane’a. „Zizou” poprosił prezesa Francuskiego Związku Piłki Nożnej, Noëla Le Graëta, o spotkanie. Jego powodem było złożenie przez samego mistrza świata z 1998 roku swojej kandydatury na objęcie posady selekcjonera „Les Bleus” . – Zidane chciał prowadzić reprezentację Francji – napisał Le Graët w książce która zostanie niedługo wydana pod tytułem „Champions du monde 98, secrets et pouvoir ”. – To jest pewne: on tego naprawdę pragnął. Spotkałem się z nim osobiście na jego prośbę – stwierdził w niej prezes FFF. Jednak szef francuskiej piłki nie zdecydował się postawić na byłego wielkiego piłkarza. – To nie był odpowiedni moment. On musiał popracować najpierw z inną drużyną – wytłumaczył Le Graët, który wybrał Didiera Deschampsa, partnera Zidane’a z mistrzowskiej ekipy z 98 roku.

Moim zdaniem, dobrze się stało, że szef FFF odmówił Zidane’owi. Rozumiem, że tak ambitny człowiek jakim jest Francuz, nie lubi być postacią drugoplanową, tak jak jest obecnie w Realu, gdzie jest tylko asystentem Carlo Ancelottiego. Jednak twierdzę, że Zidane nie powinien palić etapów, przez które należałoby przejść. Praca trenera z reprezentacją Francji jest dla byłego wirtuoza piłki nożnej za wysokim progiem. Uważam, że mistrz świata z 1998 powinien obrać podobną drogę jak Laurent Blanc i Didier Deschamps. Oni również byli wybitnymi piłkarzami i zdobywali Puchar Świata oraz Europy. Następnie, po zakończeniu swoich karier wzięli się za trenerkę. Pierwszy w Bordeaux, a drugi w Monaco i po osiągniętych sukcesach z klubami przyszła pora na francuską kadrę. Czemu w przypadku„Zizou” miałoby być inaczej?
Zinedine Zidane ma wszelakie predyspozycje to tego, by być naprawdę dobrym szkoleniowcem. Jego charakter pozwalał mu będzie na uspokojenie zespołu, gdy sytuacja będzie tego wymagała, ale również na walnięcie pięścią w stół i do tego chyba nikt z nas nie powinien mieć wątpliwości. Na boisku zawsze był mózgiem drużyny i spodziewam się, że taktykiem i strategiem będzie nie gorszym niż czołowi, światowi trenerzy. Ale do tego wszystkiego potrzebna jest cierpliwość, wytrwanie oraz praktyka. A tej ostatniej, według mnie, Zidane jeszcze nie ma wystarczająco dużo. Co nie zmienia faktu, że król prędzej czy później powróci. Oby w wielkim stylu!
co?
HEHE