VAR a rzeczywistość na polskich boiskach


Mecz Chrobry Głogów – Arka Gdynia pokazał, jak bardzo potrzebny jest system wideoweryfikacji

2 grudnia 2021 VAR a rzeczywistość na polskich boiskach

Przed sezonem 2021/2022 Polski Związek Piłki Nożnej szczycił się wprowadzeniem technologii VAR na zapleczu ekstraklasy. Rzeczywistość nie jest jednak tak wspaniała, jak przedstawił związek. W meczu 19. kolejki Fortuna 1. Ligi Chrobrego z Arką system wideoweryfikacji nie oceniał kontrowersyjnych sytuacji. Powód? Stadion w Głogowie nie ma odpowiedniej infrastruktury…


Udostępnij na Udostępnij na

Trzeba dziękować Bogu, że chłopak nie został kaleką do końca życia… – tymi, bądź co bądź, mocnymi słowami Ryszard Tarasiewicz, trener Arki Gdynia, skwitował faul Mavroudisa Bougaidisa na Mateuszu Stępniu. Podobną opinię obserwatorzy mieli odnośnie do starcia, w którym poszkodowanym był Maciej Rosołek. Bilans strat po stronie Arki uzupełnili Olaf Kobacki i Sebastian Milewski.

Jak to wygląda na zapleczu ekstraklasy?

Na początku lipca tego roku na stronach Polskiego Związku Piłki Nożnej oraz Fortuna 1. Ligi znalazł się komunikat odnośnie do wprowadzenia technologii VAR na zapleczu ekstraklasy. Ówczesny sekretarz generalny PZPN, Maciej Sawicki, mówił: – System VAR zostanie wdrożony do rozgrywek 1. ligi już od sezonu 2021/2022. Oznacza to, że jesteśmy jedną z pierwszych federacji w Europie, która będzie korzystała z tej technologii na dwóch poziomach rozgrywek krajowych: zarówno w ekstraklasie, jak i w 1. lidze.

Wtórował mu prezes zarządu Fortuna 1. Ligi, Marcin Janicki. – Wprowadzenie technologii VAR na pierwszoligowe boiska to kolejny dowód na to, że Fortuna 1. Liga rozwija się w odpowiednim kierunku. Jesteśmy przekonani, że to rozwiązanie pozytywnie wpłynie na ocenę naszych rozgrywek. Jak wygląda to w rzeczywistości? Zaglądamy do regulaminu rozgrywek i szukamy przepisów odnośnie do VAR.

Uwagę przykuwa artykuł 3. punkt 7. – Podczas meczów może być wykorzystywany system VAR (Video Assistant Referee). Decyzje w zakresie wykorzystania systemu podczas wybranych meczów, każdorazowo podejmuje DPP PZPN. Oznacza to, że system VAR na zapleczu wcale nie funkcjonuje tak jak w najwyższej klasie rozgrywkowej, w której jest on obecny na każdym meczu. Aby technologia stała się jak najbardziej dostępna dla wszystkich klubów, zdecydowano się na wprowadzenie tzw. VAR light.

Jest to system, w którym wymagane są przynajmniej cztery kamery do dyspozycji sędziów. Nie ma przy nim pomocy operatorów odpowiedzialnych za przełączanie powtórek. Ze strony pierwszoligowych klubów wymogiem było zagwarantowanie pomieszczenia, w którym sędziowie mogliby oglądać kontrowersyjne sytuacje na powtórkach. I tu pojawia się problem. Stadion w Głogowie jest bowiem jedyny w 1. lidze, przy którym takiego pomieszczenia do tej pory nie udało się zorganizować…

Chrobry zaczął działać

Postanowiliśmy dopytać o całą sytuację w klubie z Głogowa. Łukasz Jaremkiewicz z biura prasowego Chrobrego w rozmowie potwierdził nam, że w dotychczasowych meczach na własnym obiekcie systemu VAR light nie było ze względu na brak odpowiedniej infrastruktury. Do tej pory problemem nie było samo pomieszczenie dla sędziów odpowiedzialnych za wideoweryfikację, ale także kwestie techniczne jak chociażby okablowanie.

Ze strony klubu powstała jednak deklaracja, że na najbliższy mecz w Głogowie (Chrobry zagra z Widzewem) wszystko powinno zostać przygotowane. System VAR pojawi się zatem na ostatnią kolejkę rundy jesiennej. Z jednej strony szkoda, że tak późno. Z drugiej lepiej późno niż wcale. Największym zarzutem powinny być jednak poważne kontuzje zawodników, których można było uniknąć, gdyby system wideoweryfikacji działał od początku sezonu.

Chociażby wspomniany na wstępie Michał Ilków-Gołąb zapewne nie biegałby już po boisku po faulu na Macieju Rosołku. Nie spowodowałby urazu kolejnego zawodnika gości Sebastiana Milewskiego. Mieliśmy do czynienia z recydywą brutalnych boiskowych zachowań, których można było uniknąć. W środowisku piłkarskim pojawiły się głosy, że warto byłoby wyciągnąć konsekwencję co do takich zachowań. O zdanie zapytaliśmy Łukasza Rogowskiego analizującego decyzję arbitrów dla Prawdy Futbolu i Interii.

Chcieliśmy się dowiedzieć czy w przypadku bądź co bądź recydywy powinny być wyciągnięte konsekwencje co do zawodnika, który w jednym meczu dwukrotnie fauluje w taki sposób. Chociażby już po meczu. – Zdecydowanie tak. Tak samo jak symulacje, jakieś dziwne upadki, wyolbrzymianie. Byłoby super, gdyby coś z tym zrobiono – mówi nam sędzia Kolegium Sędziów Kujawsko-Pomorskiego Związku Piłki Nożnej.

VAR naprawiłby błędy

Przejdźmy zatem do analizy boiskowych wydarzeń. Na pierwszy ogień bierzemy faul na Mateuszu Stępniu. Prowadzący zawodny Łukasz Szczech nie pokazał tutaj nawet żółtej kartki! Kilkadziesiąt minut później ten sam zawodnik spowodował uraz u kolejnego przeciwnika. Po podobnym wejściu w meczu eliminacji mistrzostw Europy Polska – Szkocja Robert Lewandowski pokazywał dziurę pozostawioną w jego ochraniaczu. Jak taki błąd wpływa na ocenę sędziego i co zrobiłby VAR?

VAR na pewno by to naprawił i byłaby czerwona kartka. Obserwator pewnie zarzuci to sędziemu, który otrzyma notę obniżoną o 0.4 za brak czerwonej kartki. System oceniania sędziów jest bardzo dziwny i skomplikowany. Trudno pojąć to kibicom i jeszcze trudniej jest to wytłumaczyć. W każdym razie brak czerwonej kartki jest traktowany jak brak karnego – czyli najpoważniejsze błędy – mówi nam Łukasz Rogowski.

Druga kontrowersyjna sytuacja to atak od tyłu w nogi Macieja Rosołka. Jest to faul taktyczny, który ma na celu jedynie przerwanie groźnego ataku. Obrońca wykonuje go jednak na tyle nieumiejętnie, że kończy się to kontuzją i wykluczeniem z gry Rosołka do końca roku. Warto zastanowić się tutaj nad skutkiem całej sytuacji. Czy żółta kartka to wystarczająca kara dla obrońcy?

Kwestia, jak wykonany jest faul. Jeżeli zawodnik byłby np. sam na sam z bramkarzem, to jest to faul taktyczny i tzw. DOGSO, za które daje się czerwoną kartkę. Jeżeli jednak znajdują się tam obrońcy, to wówczas czerwona może być za powagę przewinienia, czyli dynamikę i impet. Tutaj akurat mamy taką dźwignię na nogę, która może skończyć się kontuzją, więc kartka czerwona mogłaby być. Uważam, że jednak jest to pogranicze i tzw. kartka pomarańczowa, czyli obie decyzje są do wybronienia – kończy Łukasz Rogowski.

Zastanówmy się, dokąd zmierzamy

Przychodząc do Polski, zawodnicy zwracają uwagę, jak bardzo zaawansowana fizycznie jest nasza liga. Narzekamy potem, że brakuje nam kreatywnych zawodników, potrafiących dryblingiem zdobyć przewagę dla zespołu. Pozwalając na piłkarski bandytyzm, coraz bardziej oddalamy się od wychowywania zawodników o takiej charakterystyce.

Jak mamy wychować zawodników, którzy będą kiedyś stanowili o sile naszej reprezentacji, skoro wygrany przez nich pojedynek kończy się brutalnym faulem? Nagradzanie pochwałami chociażby przez komentatorów analizowanego meczu braków technicznych i bezradność w powstrzymaniu przeciwnika pokazują, jak długą drogę jeszcze musimy przejść. We wspomnianych sytuacjach wystarczyłoby zwykłe pociągnięcie za koszulkę. Akcja zatrzymana. Zagrożenie zażegnane.

Najbardziej w tym wszystkim szkoda zawodników, którzy przez brak organizacji w klubach zamiast na boisku czas spędzają w gabinetach lekarskich. Może od tego należałoby zacząć zmienianie profesjonalnego futbolu na niższych szczeblach. Od ludzi, przez których niekompetencje zabijamy w młodych zawodnikach najbardziej pożądane boiskowe cechy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze