12 dni – dokładnie tyle minęło od ostatniego spotkania Manchesteru City z Chelsea FC. Ostatnio drużyny zmierzyły się w ligowych rozgrywkach, a teraz rywalizowały w piątej rundzie FA Cup.
Podstawowa jedenastka gospodarzy składała się częściowo z rezerwowych graczy, a to z powodu wtorkowego meczu w Lidze Mistrzów z Barceloną. Manuel Pellegrini najwyraźniej oszczędzał najlepszych graczy, by jak najlepiej zaprezentować się w rywalizacji z katalońską ekipą. Natomiast w Chelsea nastąpiła tylko jedna zmiana w porównaniu do ostatniego meczu ligowego przeciwko WBA. Oscara zastąpił Obi Mikel.
Przez pierwszy kwadrans drużyny grały bardzo zachowawczo – dużo podań w środkowej strefie boiska, brak groźnych akcji. Najwyraźniej obie ekipy czekały na błąd przeciwnika. Pierwszy cierpliwość stracił Yaya Toure, który zdecydował się na strzał zza pola karnego w 15. minucie. Choć uderzona piłka leciała w sam środek bramki, sprawiła Czechowi dość spore kłopoty. Bramkarz chciał złapać futbolówkę, ale ta odbiła się od jego klatki piersiowej i trafiła pod nogi Joveticia. Reprezentant Czarnogóry, mimo że nie mógł pozwolić sobie na dokładne przyjęcie piłki, oddał strzał na bramkę Chelsea. Ostatecznie skończyło się na poprzeczce i wielkiej uldze kibiców drużyny z Londynu.
Jednak ulga wśród sympatyków „The Blues” nie trwała długo. Już w następnej akcji Manchester City wyszedł na prowadzenie dzięki bramce Stevana Joveticia. Napastnik wykorzystał niezłe podanie Edina Dżeko i strzałem na długi słupek pokonał Petra Cecha. W 21. minucie Ivanović spróbował płaskim podaniem wzdłuż pola karnego znaleźć któregoś z partnerów, ale piłka ostatecznie trafiła do rąk bramkarza City. Trzy minuty później swojego szczęścia spróbował Dżeko. Bośniak uderzył zza pola karnego a czeski bramkarz wybił piłkę na aut. 27. minuta to strzał Williana, ale Brazylijczyk raczej celował w kogoś na trybunach niż w bramkę. W 30. minucie uderzał Jovetić, ale strzał był na tyle słaby, że Cech złapał piłkę z łatwością.
Pierwszą połowę można podsumować tak: ten dyktował warunki, kto przeważał w środku pola. A tam, duet Yaya Toure i Vincent Kompany, skutecznie powstrzymywał zapędy graczy Chelsea.
Na drugą odsłonę goście wyszli z jedną zmianą w składzie – Eto’o został zmieniony przez Salaha. To oznaczało, że londyńska ekipa grała praktycznie bez nominalnego napastnika. Jak się później okazało, jego obowiązki przejął Hazard. Taka sytuacja utrzymywała się do 61. minuty, kiedy to Ramiresa zastąpił Torres.
Jeśli w pierwszej połowie można było narzekać na brak podbramkowych akcji, tak w drugiej czekało się na jakiekolwiek akcje. Choć emocji w meczu nie brakowało. Walka w środku pola jeszcze bardziej się zaostrzyła, a gospodarze z minuty na minutę coraz lepiej radzili sobie w ataku. Potwierdzili to w 67. minucie, strzelając drugiego gola. Koronkową akcją popisali się Silva z Nasrim. Po wymianie podań Francuz ostatecznie umieścił piłkę w bramce, ale to jak do tego doszło, można oglądać w nieskończoność. Podania między tą dwójką pomocników City wyglądały, jakby piłkarze byli na treningu, a nie podczas pojedynku z jedną z najmocniejszych ekip w Anglii. Zdawało się, że „Obywatele” zdobyli jeszcze jednego gola w 76. minucie, ale jak się okazało, Lescott był na pozycji spalonej. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 2:0. Dzięki zwycięstwu City awansowało do następnej rundy FA Cup i zrewanżowało się Chelsea za niedawną porażkę.
City grało dobrze. Barcelona niech się boi !
salah to była pomyłka , jego kupno nic nie da ,