Trwa sen łodzian


13 marca 2009 Trwa sen łodzian

Czy zwycięstwo nad Cracovią w zeszłym tygodniu było przypadkowe? Nawet jeśli było, to Łódzki Klub Sportowy pokazał dzisiaj przy ulicy Konwiktorskiej jak takie wiktorie budują morale zespołu na tyle, że skazywani na pożarcie łodzianie wywożą z Warszawy komplet punktów.


Udostępnij na Udostępnij na

Dla Polonii dzisiejszy pojedynek miał być przełomowy. Wiosnę na boiskach Ekstraklasy rozpoczęli dokładnie tak samo, jak początek sezonu – od remisu w derbach z Legią i porażki z Wisłą Kraków. Jak było później? Bilans dziesięciu spotkań bez przegranej, który dał tytuł mistrza jesieni. Teraz już tak różowo nie będzie – po klęsce z ŁKS-em lider z Poznania może odskoczyć „Czarnym Koszulom” na dziewięć punktów.

Czy piłkarze ŁKS-u utrzymają się w I lidze ?
Czy piłkarze ŁKS-u utrzymają się w I lidze ? (fot. http://www.wislasoccer.com/ Krzysztof Porębski)

Pierwsza cześć gry nie stała na wysokim poziomie – owszem, Polonia miała przewagę, oddawała więcej strzałów, ale co z tego, skoro większość z nich Bogusław Wyparło spokojnie mógł odprowadzać wzrokiem. Jeśli ktoś z warszawskich kibiców miał pretensje o styl gry, to w 45. minucie przeżył szok. Oto bowiem Marcin Smoliński zacentrował w pole karne, obrońcy Polonii nie potrafili zażegnać niebezpieczeństwa, piłka trafiła najpierw do Rafała Kujawy, a następnie do siatki.

Druga odsłona starcia wyglądała podobnie jak pierwsza – podopieczni Jacka Zielińskiego mieli przewagę, ale ich akcje były mało przemyślane. Łodzianie ograniczali się jedynie do kontrataków, a jeden z nich w 76. minucie przyniósł gola numer dwa. Futbolówkę rozegrał Marcin Smoliński, podał na skrzydło do Wahana Geworgiana, który wypatrzył w polu karnym Adama Czerkasa. 25-latkowi w piątek trzynastego sprzyjało szczęście, bowiem do siatki trafił z minimalnego spalonego, czego nie zauważyli jednak sędziowie. 11 minut później padła trzecia bramka z udziałem tej samej dwójki, jednak tym razem zamienili się rolami – błąd w przyjęciu futbolówki popełnił Piotr Drzewicki, wykorzystał to Czerkas, który wyłożył piłkę jak na tacy Geworgianowi. Przyrowski był bezradny. W końcówce meczu Polonia odpowiedziała bramką honorową – akcje rozpoczął, na lewym skrzydle, Jarosław Lato, odegrał do Łukasza Piątka, który zagrał do Daniela Mąki. Młody polonista wpisał się na listę strzelców po uderzeniu z prawej strony.

Falstart Legii

Falstart zaliczyła również Legia Warszawa. Zresztą bolączką legionistów jest właśnie forma na wyjazdach, gdzie podopieczni Jana Urbana zgubili aż 15 punktów (dzisiejsza porażka jest czwartą w tym sezonie). Z kolei Jagiellonia bardzo dobrze spisuje się na własnym obiekcie (triumf nad Legią to szóste domowe zwycięstwo). Jaki nasuwa się więc wniosek z przedmeczowej statystyki? W  Białymstoku powinno dojść do ciekawego starcia. Tym bardziej, że w barwach Jagiellonii gra dwóch byłych legionistów – bramkarz Rafał Gikiewicz oraz Kamil Grosicki (w ramach wypożyczenia gra na Podlasiu). I rzeczywiście zemsta w  piątek była słodka.

A nic nie zapowiadało tak szczęśliwego zakończenia, gdyż warszawianie jako pierwsi wyszli na prowadzenie. W 22. minucie Takesure Chinyama w swoim stylu, a  więc po zamieszaniu podbramkowym, zdobył bramkę numer 13 w sezonie. Odpowiedź gospodarzy nastąpiła dosyć szybko, bo już sześć minut później. O ile bramka Chinyamy wynikła z tzw. kopaniny, to gol wyrównujący Tomasza Frankowskiego można skomentować krótko: stadiony świata. „Franek”, który zazwyczaj tylko dopełnia formalności, dokładając nogę do podania kolegi, tym razem chyba sam siebie zadziwił. Krzysztof Król po szybkiej akcji lewą flanką dośrodkował do weterana ligowych boisk, a ten zewnętrzną częścią stopy pokonał Jana Muchę.

Zaraz na początku drugiej części gry Jaga stanęła przed ogromną szansą, ale najpierw Mucha obronił strzał Bruno, a dobitka Dariusza Jareckiego została zablokowana. Ale jak rzecze przysłowie: co się odwlecze, to nie uciecze. Piłkarze Machała Probierza robili lepsze wrażenie od Legii, co zostało udokumentowane w 62. minucie. Wówczas Kamil Grosicki przeprowadził świetny drybling prawą stroną – mijając kilku defensorów rywali – a Dariusz Łatka dopełnił formalności. To było decydujące trafienie dla losów tego spotkania.

Komentarze
~morgan (gość) - 15 lat temu

tylko ze Łatka już nie gra w Jadze

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze