TME: Największe zaskoczenia


9 czerwca 2013 TME: Największe zaskoczenia

Przedstawiamy kolejny artykuł z serii podsumowującej sezon 2012/2013 w T-Mobile Ekstraklasie. Tym razem wzięliśmy na tapetę największe niespodzianki, które rosły w siłę na naszych oczach. Kto nas zaskoczył, kto rozbłysnął, choć się tego nie spodziewaliśmy? Znalazło się miejsce dla bramkarza, obrońcy, pomocnika, napastnika, a także drużyny. Oto nasza subiektywnie wybrana toplista.


Udostępnij na Udostępnij na

1. Emilijus Zubas

Paradoks. Bramkarz ostatniej drużyny w tabeli zostaje wybrany na największe zaskoczenie sezonu. Jednak każdy, kto śledził polską ekstraklasę, wie, że litewski bramkarz był najjaśniejszym punktem rewelacyjnego wiosną Bełchatowa. Gdyby nie on, to PGE GKS z pewnością nie walczyłby do ostatniej kolejki o utrzymanie w TME. Statystyki tego golkipera są niesamowite – 15 występów, 11 straconych goli i ośmiokrotnie zachowane czyste konto. Jednak suche liczby nie przedstawią tego, co Litwin wyczyniał w bramce. Przypomnijmy sobie choćby mecz w Poznaniu, gdy Lech szturmował świątynię bramkarza urodzonego w Molainiu. Ten bronił w taki sposób, że nawet fani drużyny z Bułgarskiej z uznaniem kiwali głową. Ostatecznie Bełchatów wywiózł ze stolicy Wielkopolski jeden punkt po bezbramkowym remisie. Albo wróćmy do marcowej potyczki ze Śląskiem. Nieprawdopodobne parady i kolejne zero z tyłu. A uratowanie punktów dla „Brunatnych” w ostatnich minutach meczu z Zagłębiem? Czapki z głów! Imponująca seria 497 minut bez straty gola zaraz na początku rundy pokazała, że Zubas to materiał na bardzo, ale to bardzo dobrego golkipera. I już teraz rękawy na utalentowanego 23-latka zakasują Legia i Wisła. Według gazet zainteresowanie Litwinem przejawia… Liverpool, który obserwował go ponoć podczas spotkania z „Miedziowymi”. Co z tego wyniknie? Poczekamy, zobaczymy, a na razie Zubas dostaje od nas tytuł odkrycia sezonu.

2. Piast Gliwice

Emilijus Zubas to materiał na klasowego golkipera
Emilijus Zubas to materiał na klasowego golkipera (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

Jeszcze rok temu gliwicka ekipa jeździła na ligowe spotkania do Ząbek czy Niecieczy. Dzisiaj z niecierpliwością czeka na wylosowanie rywala w eliminacjach Ligi Europy. Maszyna trenera Brosza zostawiła w tyle Górnika, Wisłę czy Zagłębie. Sensacyjne czwarte miejsce nie przeszło bez echa w polskim futbolu. Piasta się chwali, Piasta pokazuje się jako przykład na to, że cierpliwość popłaca. Gdy nie szło mu w I lidze dwa lata temu, kibice w niewybrednych słowach komentowali postawę szkoleniowca swojego ukochanego zespołu, zarzucali mu brak ambicji, honoru i umiejętności. Prezydium się nie ugięło pod naciskiem, Brosz dostał kredyt zaufania i teraz zbiera tego efekty. W Gliwicach, dzięki dobrej grze całej drużyny, promują się jednostki. O Podgórskiego walczył Śląsk, Zbozienia określa się mianem jednego z najzdolniejszych młodych obrońców, a Trela wyrósł na czołowego golkipera ligi. Jednak „Piastunki” muszą pamiętać o pracy nad mankamentami. Największym z nich jest z pewnością gra defensywna. Liczne braki w ustawieniu potrafili wykorzystać napastnicy z polskiej ligi, więc co dopiero zrobią z tym faktem piłkarze z pułapu europejskiego. Niemniej u nas zasłużona druga lokata dla podopiecznych Marcina Brosza.

3. Robert Demjan

Chyba nic tutaj nie trzeba tłumaczyć. Korona króla strzelców i walne przyczynienie się do utrzymania dla Podbeskidzia, choć przed sezonem nikt mu tego nie wróżył. I nie ma się czemu dziwić, że trudno znaleźć kogoś, kto widział przed sezonem Słowaka w roli lidera klasyfikacji strzelców. Poprzedni rok przeciętno-słaby, sześć goli na koncie. W kampanii 2012/2013 wyrównał ten wynik w szesnastej kolejce. Później narzucił sobie znacznie szybsze tempo i ostatecznie zatrzymał się dopiero na czternastu trafieniach. Czy zostanie w Bielsku-Białej? Jak sam mówi – nie wie. Ma oferty z Izraela, Szwajcarii, 2. Bundesligi i Słowacji, a także z Wisły Kraków.

4. Gergo Lovrencsics

Węgier znalazł się tutaj głównie z uwagi na rewelacyjną rundę wiosenną. Dzięki niemu Lech długo nie odstawał od Legii. Już w ekstraklasowym debiucie zachwycił ekspertów. Fenomenalny mecz z Ruchem, dwie asysty (z czego jedna obłędna) i do tego bramka. „Gulasz” momentalnie zaskarbił sobie sympatię kibiców „Kolejorza”. Mimo że gra na skrzydle, częściej strzelał, niż asystował. Bilans dość okazały – siedem goli i dwie asysty. Gra Gergo często jest bardziej efektowna niż efektywna, ale nie można mu zarzucić, że uprawia sztukę dla sztuki. Przypomnijmy sobie wspomniane genialne dogranie w meczu z Ruchem albo perfekcyjne uderzenie z ostatniej kolejki. Mieni nam się obraz typowego skrzydłowego, dla którego sympatycy futbolu przychodzą na stadiony. W przyszłym sezonie czeka go duże wyzwanie, będzie musiał bowiem udowodnić, że potrafi podtrzymać dobre pierwsze wrażenie. Oby nie miał już takich przestojów jak w trakcie rundy jesiennej.

5. Bartosz Bereszyński

Bohater zimowej sagi transferowej. Dawno nikt swoim transferem nie wywołał takich kontrowersji jak właśnie „Bereś”. Nic dziwnego, bo przecież odchodził z Lecha do Legii. W dodatku jest synem byłego zawodnika „Kolejorza” i był już od małego wychowywany na lechitę. Oprócz zmiany przynależności klubowej zmienił także pozycję – wcześniej występował w juniorach Lecha oraz Warcie jako napastnik, za to w Warszawie gra jako prawy defensor. I wygląda na to, że ta roszada była strzałem w dziesiątkę. Historia podobna do tej Łukasza Piszczka od początku przyniosła Bartkowi i Legii same plusy. Bereszyński pokazał się jako nieustępliwy, walczący o każdą piłkę obrońca, który jest bogatszy o doświadczenie w ofensywie wyniesione z gry w napadzie. I choć rundę zakończył bez asysty i gola, to nie można odmówić mu ogromnej cegły dołożonej do mistrzostwa dla stołecznych. Co więcej, wysiłek „Beresia” docenił selekcjoner Fornalik i legionista zanotował w meczu z Liechtensteinem swój debiut w koszulce z orzełkiem na piersi. Z niecierpliwością oczekujemy kolejnego sezonu, w którym będziemy bacznie obserwować rozwój tego zawodnika.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze