Throwback Thursday: zmarnowane dolary w Anży Machaczkała


4 lutego 2016 Throwback Thursday: zmarnowane dolary w Anży Machaczkała
chroniclelive.co.uk

W dzisiejszym odcinku cyklu Anży Machaczkała, czyli historia o wielkiej kasie i jeszcze większej głupocie. Pamiętacie, jak w rosyjską drużynę zaczęto w zastraszającym tempie pompować pieniądze? Efekt jojo jest dzisiaj aż nadto widoczny – zespół jest w strefie spadkowej Premier Ligi. 


Udostępnij na Udostępnij na

Lubicie się bawić? Ja lubię. Zagrać w piłkę na pobliskim orliku, obejrzeć mecz w pubie z kibicami? Super. A jak bawilibyście się, będąc multimiliarderami? Ci ostatni wolą golfa i jachty… ewentualnie kluby piłkarskie. Futbol w oczach wielu jegomości z niepoliczalnymi zerami na koncie stał się świetną zabawą, na której można przecież trochę sobie dorobić. Chelsea, PSG, Polonia Warszawa. Przykłady znajdziemy wszędzie – i nie tylko na zachodzie.

Zabawa w piłkę nożną

Do 201o roku Anży pozostawało jedną z wielu szarych drużyn drugiej ligi rosyjskiej, którą znał (i to tylko z nazwy) jeden na 50 fanów europejskiej piłki. W 2009 udało się awansować na pierwszy poziom rozgrywkowy i tym samym wzbudzić zainteresowanie Sulejmana Kerimowa, niewyobrażalnie bogatego biznesmena z Republiki Dagestanu. Ten szybko podjął decyzję i przejął zespół w styczniu 2011 roku. Nie kupił, a przejął – przez koneksje z lokalnymi władzami, na „kupno” klubu nie wydał nawet rubla.

Sulejman Kerimow zbyt szybko chciał podbić Premier Ligę (fot. themoscowtimes.com)
Sulejman Kerimow zbyt szybko chciał podbić Premier Ligę (fot. Themoscowtimes.com)

Co chciał dać? Kasę. Co chciał dostać? Szybki tryumf w Rosji, a następnie w Europie. Kerimowowi wystarczyło już patrzenia na Abramowicza i spółkę, którzy mieli własne zabawki kluby piłkarskie. Jedynym wymaganiem władz było inwestowanie w drużynę, reszta spraw pozostawała w rękach biznesmena. Na czym najlepiej zna się biznesmen? Na ogół na pieniądzach, toteż Kerimow uznał, że najprostszą drogą do trofeów jest ich kupienie.

49-latek w 2011 roku dołączył do elitarnego grona ludzi, którzy w prawdziwym świecie postanowili zagrać w tryb menedżerski jednej z najpopularniejszych gier piłkarskich. Do klubu masowo trafiali zawodnicy z zachodu Europy, praktycznie za wszystkich sporo przepłacano. Zaczęło się od Roberto Carlosa, który przyszedł za darmo – już wtedy można się było domyślić, jak będą wyglądać pobory jego i wszystkich kolejnych graczy.

Co było dalej? Istny transferowy szał. Mbark Boussouffa, Balazs Dzsudzsak, Jurij Żyrkow, Chris Samba i Willian to tylko niektórzy zawodnicy, których skusiły astronomiczne gaże. Punkt kulminacyjny to jednak prawie 30-milionowy transfer Samuela Eto’o z Interu Mediolan, który miał stać się najlepiej opłacanym piłkarzem świata, z roczną pensją w wysokości 20 milionów euro! Kerimow sądził, że kupując gwiazdy i gwiazdeczki, jednocześnie kupuje szybkie zwycięstwa. Zainwestował również w stadion, boiska treningowe, hotele i restauracje w regionie. Wszystkim się przelewało, pracę dostało tysiące osób. Przytaczając klasyka – „kiedy któryś z nich odkręci kran w kiblu, ma z niego płynąć Johnnie Walker”.

https://www.youtube.com/watch?v=67LkxOmvV4A

Upadek niżej niż na dno

Włodarz Anży nie przemyślał jednak paru spraw. Po pierwsze – sławy kupić nie można. A nawet jeśli można, to nie w dwa lata. Tyle właśnie wytrzymał – wydał astronomiczne kwoty, a sukcesów nie było, wobec czego zabawa w piłkę nożną zaczęła być nudna i frustrująca. Pierwszy sezon z pieniędzmi w tle to piąte, drugi – trzecie miejsce w lidze. Zbyt mało w dwa lata? Jeśli wydaje się ponad 400 milionów euro…

Sławy w Dagestanie (fot. fc-anji.ru)
Sławy w Dagestanie (fot. Fc-anji.ru)

Brakowało awansu do Ligi Mistrzów, który gwarantowałby rozgłos i, oczywiście, wpływy finansowe. Budowanego na mamonie Anży nie traktowano nawet w połowie tak poważnie jak uznanych marek z CSKA i Spartakiem na czele. Ponadto Kerimow zaczął borykać się z problemami finansowymi niezwiązanymi z futbolem, przez co stracił czas i ochotę na zajmowanie się swoją zabawką. Nie miał także poparcia od władz Dagestanu, które również oczekiwały przynajmniej mistrzostwa Rosji w rok…

Latem 2013 roku wszyscy piłkarze, którzy poważnie obciążali klubową kasę, zostali wystawieni na listę transferową i sprzedani. Tylko w tym jednym okienku udało się odzyskać prawie 150 milionów euro, jednak nie uratowało to zespołu przed rozpadem. Brak jakiegokolwiek zaplecza spowodował, że po odejściu „nazwisk” w drużynie pozostali zawodnicy, którzy nie byli na odpowiednim poziomie. Efekt? Spadek do drugiej ligi.

Nowe porządki

Dziś klub na nowych zasadach walczy o lepszą przyszłość, jednak podniesienie się po celnym ciosie nie należy do łatwych rzeczy. Udało się wrócić do pierwszej klasy rozgrywkowej już po roku, jednak rzeczywistość pierwszoligowa nie jest kolorowa. Po pierwszej połowie sezonu Anży jest w strefie spadkowej, a od marca walczyć będzie o pozostanie w Premier Lidze. Diametralnie zmieniły się oczekiwania – to, co cztery lata temu było uznawane za porażkę, dziś byłoby olbrzymim sukcesem.

Dziś najlepszym zawodnikiem Anży jest Yannick Boli (fot. fc-anji.ru)
Dziś najlepszym zawodnikiem Anży jest Yannick Boli (fot. Fc-anji.ru)

W zespole nie ma żadnej gwiazdy, zmieniono model finansowania klubu. Kerimow inwestuje w założoną w 2012 roku akademię, licząc na wychowanie piłkarzy zdolnych do walki o cele wyższe niż utrzymanie. Rosjanin nie wziął pod uwagę, że nie można kupić tradycji – jeśli jakiś zawodnik będzie miał wybór pomiędzy Watfordem albo znajdującą się kilka tysięcy kilometrów na wschód Machaczkałą, wybierze tę pierwszą opcję. Jeśli nie, zależy mu tylko na forsie – a sami najemnicy niczego nie zdobędą.

Brakowało też – a może przede wszystkim – cierpliwości. Manchester City nie od razu wygrał mistrzostwo Anglii, a początki petro-rządów wcale nie były kolorowe. Gdyby już w 2010 roku szejkowie zdecydowali się na koniec budowy składu, nie zobaczylibyśmy, jak Aguero w ostatniej minucie spotkania z QPR zapewnia mistrzostwo ekipie „Obywateli”. Jeśli Kerimow będzie cierpliwy, być może za kilka lat docenimy poczynania zawodników z Dagestanu. Niesie to za sobą jednak konsekwencje – nawet drobna iskra może spowodować, że biznesmen znów wybierze się na zakupy…

W ostatnim odcinku Throwback Thursday wspominałem holenderską kolonię w Realu Madryt.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze