Za Ukraińcami kolejne starcie przygotowujące ich do mistrzostw Europy. Tym razem podopieczni Ołeha Błochina mogą być o wiele bardziej zadowoleni z wyniku niż z gry. We Lwowie nasi wschodni sąsiedzi pokonali Austriaków 2:1.
Już na początku spotkania stało się jasne, że we Lwowie graczem rozdającym karty będzie pogoda. Piłkarzy z Ukrainy i Austrii przywitał gęsty deszcz. Utrudniało to poczynania obu ekipom. W 5. minucie na prawym skrzydle przedzierał się Jewhen Konoplianka. Padł on w walce z jednym defensorów, ale sędzia uznał, że ten nie przekroczył przepisów. Gospodarze długo na rewanż czekać nie musieli. Około 120 sekund później zaskoczyć Andrija Dzikania spróbowali Marco Arnautović i David Alaba, ale żaden poważniej nie zagroził golkiperowi Spartaka Moskwa. Nieco potem goście wywalczyli rzut wolny w dość niebezpiecznej odległości od bramki. Futbolówkę ustawił Arnautović, lecz trafił w mur, a dobitka padła łupem bramkarza. Parę chwil później Austriacy domagali się kolejnego stałego fragmentu gry, tym razem po domniemanym przewinieniu Artioma Fedeckiego na Andreasie Ivanschitzu. Pierwszy kwadrans zakończył się wyjaśnieniem sytuacji po spowodowaniu zagrożenia przez Alabę.

Zdecydowanie śmielej na boisku poczynali sobie goście, co na ich nieszczęście się na nich zemściło. 18. minuta przyniosła pierwszą groźną sytuację Ukraińców. Konoplianka puścił flanką Ołeksandra Alijewa, ten wrzucił piłkę w kierunku Artioma Miłewskiego, który zdobył historycznego, pierwszego gola na lwowskim stadionie. Sytuacja ta rozjuszyła przyjezdnych, którzy od razu zaczęli szukać okazji do wyrównania. Dopiero 300 sekund później oddali niecelny strzał za sprawą główki Proedla. Na trzy minuty przed upływem pół godziny gry dwójkową akcję przeprowadzili Andrij Jarmolenko z Fedeckim, co zakończyło się tylko rzutem rożnym dla Ukrainy. Dwie minuty później o sporym szczęściu mógł mówić Dzikań, gdyż futbolówka po uderzeniu Arnautovica minimalnie minęła słupek jego bramki. Niedługo po tym również nieskuteczny okazał się Alaba.
Po 33 minutach gry z lewego skrzydła dośrodkowywał Konoplianka. Futbolówka trafiła do Jarmolenki, którego defensor zmusił do posłania jej ponad poprzeczką. W rewanżu na uderzenie z dystansu zdecydował się Julian Baumgartlinger, lecz niewiele przestrzelił. Niedługo po tym refleksem błysnął Dzikań, wychwytując podanie zmierzające ku gotowemu do strzału jednemu z napastników. Na pięć minut przed końcem pierwszej połowy ze skrzydła przedzierał się Konoplianka. Obrońcy nie pozwolili mu jednak na zbyt wiele, zatrzymując jego rajd. Tuż przed przerwą z 35 metrów golkipera zaskoczyć próbował Fuchs, ale znacznie się pomylił. Zaraz po tym ten sam zawodnik miał okazję przymierzyć z rzutu wolnego z dwa razy bliższej odległości. Uderzył mocno, lecz dobrze spisał się bramkarz Spartaka.
Początek pierwszej połowy zdecydowanie należał do przyjezdnych. Ich akcje mogły się podobać, robiły większe wrażenie niż te przeprowadzane przez podopiecznych Ołeha Błochina. Jednak pierwszy naprawdę groźny atak tej części przeprowadzili Ukraińcy. Cztery minuty po wznowieniu gry w komfortowej sytuacji mógł znaleźć się Miłewski, gdyby nie uprzedził go Robert Almer. Zaraz potem skrzydłem poszła akcja Bohdana Butki z Jarmolenką. Skończyła się ona wrzutką na Miłewskiego, który nie doszedł do piłki. Na rewanż nie trzeba było długo czekać. Futbolówkę dostał wbiegający w „szesnastkę” Marc Janko, lecz na swoje nieszczęście trafił wprost w Dzikania. Na kolejną próbę zaskoczenia bramkarza musieliśmy czekać do 57. minuty, kiedy dośrodkowanie Jarmolenki w kierunku Andrija Szewczenki wyłapał Almer.

Na początku drugiego kwadransa drugiej połowy gra wyraźnie się uspokoiła. Obie drużyny nie forsowały zbytnio tempa. Ołeh Błochin zdecydował się dać odpocząć jednemu ze swoich liderów, Andrijowi Jarmolence, wpuszczając w jego miejsce Ołeha Husiewa. Zaraz po tym dobrą okazję do podwyższenia rezultatu wywalczyli gospodarze. Po faulu Proedla na Ołeksandrze Alijewie pomocnik Dynama dostał okazję pokonanie bramkarza z rzutu wolnego. Przymierzył w swoim stylu, ale Almer był tam, gdzie być powinien. Dodało to Ukraińcom skrzydeł, zaczęli atakować częściej. W ślad za tym poszło gubienie się w obronie, co okazało się brzemiennym w skutki. Po dobrej akcji Austriaków Fuchs dośrodkował na dalszy słupek, skąd piłkę głową zgrywał Janko. Nie chcąc dopuścić do niej Arnautovicia, interweniować próbował Ołeksandr Kuczer. Uczynił to na tyle niefortunnie, że zaskoczył Dzikania.
Ostatni kwadrans rozpoczął się od niecelnej główki Pogatetza. 180 sekund później w pole karne Almera wtargnął Konoplianka. Akcja wyglądała świetnie do momentu strzału, który mu nie wyszedł. Nie przestraszyło to przyjezdnych, którzy chcieli rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. W 81. minucie ich szanse się zwiększyły, kiedy po drugiej żółtej kartce boisko opuścił Kuczer. Dwie później główkował Alaba. Młodemu piłkarzowi Bayernu nie poszczęściło się i niewiele chybił. Austriacy przycisnęli. Niedługo potem Dzikań poradził sobie ze zmierzającym pod poprzeczkę uderzeniem Andreasa Ivanschitza. W kolejnej akcji bramkarz Spartaka poradził sobie ze strzał z dystansu. Szybko na to odpowiedział Marko Dević. Ten także chciał zmieści futbolówkę tuż pod poprzeczką, na co nie pozwolił Almer. W doliczonym czasie gry goście przeżyli dramat. Defensywę przez cały mecz lepiej się spisujących Austriaków rozklepali Serhij Nazarenko z Husiewem, drugi z nich wyłożył futbolówkę Deviciowi, który tylko dopełnił formalności. Zaraz po tym sędzia zakończył zawody, dzięki czemu współgospodarze Euro 2012 od korzystnego wyniku rozpoczęli przygodę z nowym stadionem we Lwowie.