Synonim przeciętności i niewykorzystanych sytuacji – Zagłębie Lubin


Zagłębie Lubin na początku sezonu cechuje wiele niewykorzystanych sytuacji

9 września 2022 Synonim przeciętności i niewykorzystanych sytuacji – Zagłębie Lubin
Tomasz Folta / PressFocus

Nie mamy pojęcia, kiedy w końcu naprawdę szczerze będziemy mogli pochwalić Zagłębie Lubin. Nie mamy w ogóle podstaw do tego obecnie. Możemy rzucić dobre słówko, bo gra „Miedziowych” wygląda lepiej niż w innych słabych okresach, ale spojrzymy na tabelę i okazuje się, że ledwo co się utrzymują nad strefą spadkową. Nie o to chodziło. Piotr Stokowiec naprawdę ma twardy orzech do zgryzienia. Oj, twardy, bo zespół z Lubina to typowy przykład przeciętności.


Udostępnij na Udostępnij na

Spoglądając na wyniki Zagłębia, możemy zarzucić tekstem: „Mój ziom coś wygrał, coś przegrał”. Coś uda mu się wygrać – żeby było ciekawiej, w meczu, w którym raczej byśmy się tego nie spodziewali – by potem przegrać jako „faworyt”. Potrafi rozegrać nawet bardzo dobre spotkanie, jak przeciwko Jagiellonii w zeszłej kolejce, po to by zainkasować zaledwie jeden punkt.

Zagłębie Lubin i stracone punkty

Warto się na troszeczkę dłużej zatrzymać przy nieszczęsnym meczu z Jagiellonią Białystok. Chyba nie miniemy się z prawdą, gdy napiszemy, że był to najlepszy mecz „Miedziowych” w tym sezonie. Nie udało się jednak naprawdę dobrej gry przekuć w trzy punkty. Prowadzili nawet, mieli praktycznie zwycięstwo na wyciągnięcie dłoni. A i tak to zepsuli, bo jeden punkt po takim meczu jest jak porażka. Zresztą generalnie Zagłębie Lubin ma problem z udokumentowaniem często przyzwoitej swojej gry. Kolejny przykład: mecz z Radomiakiem.

Wynik nie odzwierciedla tego, co działo się na boisku. Próbowaliśmy kreować grę, dominować, a dostaliśmy bramkę po stałym fragmencie, na które uczulaliśmy zawodników. Niestety nie udało się temu zapobiec. Popełniliśmy jeden błąd, który sprawia, że zostajemy bez punktów – tłumaczył Piotr Stokowiec po meczu z Radomiakiem.

„Miedziowi” w meczu z „Jagą” oddali dziewięć celnych strzałów, 29 ogółem – ktoś w ogóle oddał więcej w tym sezonie? – podjęli 27 prób dośrodkowań, sam Damjan Bohar sześć razy próbował pokonać Zlatana Alomerovicia. Żal, bo naprawdę zasłużyli na zwycięstwo. Puścili raz Jagiellonię i skończyło się na remisie. Nie udało się przełamać i wygrać po raz pierwszy u siebie. Zespół Piotra Stokowca wciąż stoi w miejscu mimo dobrej gry.

Czuję niedosyt i rozczarowanie tym wynikiem. Po tylu sytuacjach powinniśmy strzelić w pierwszej połowie co najmniej jedną bramkę. Przejęliśmy kontrolę nad meczem i mieliśmy mnóstwo okazji – za to tak trener tłumaczył remis z Jagiellonią

Gdzie byłoby Zagłębie Lubin, gdyby wykorzystywało sytuacje?

Jak to się dzieje, że Zagłębie Lubin oddaje średnio najwięcej strzałów na bramkę podczas meczu, a w tabeli bramek strzelonych musimy zajrzeć w dolną część tabeli, aby znaleźć „Miedziowych”? Zagłębie stwarza sobie sytuacje, oddaje czasami mnóstwo strzałów, ale nie przekłada się to na bramki. W tym sezonie w ani jednym spotkaniu nie zdobyło dwóch bramek oprócz Pucharu Polski. Tu się odzywa tzw. zabijanie meczu, o czym wspomniał na jednej z konferencji Piotr Stokowiec.

– Straciliśmy bramkę w nieoczywistej sytuacji, gdy zabrakło dyscypliny. Musimy się nauczyć zabijać takie mecze. Skuteczność jest do poprawy. W tym celu sprowadziliśmy Kurminowskiego, ale jest z nami dopiero trzy dni i dziś dostał pierwsze minuty.

Nie można powiedzieć, że Zagłębie Lubin jest totalnie bezbarwne i gra totalny piach. Nie bądźmy aż tak ostrzy. Owszem, czasami jego gra w ataku pozycyjnym ma tyle sensu co wypowiedzi niektórych polityków, ale generalnie nie można zganić go za nijakość. Często wszystko opiera się na indywidualnych przebłyskach Damjana Bohara czy strzałach z dystansu Łukasza Łakomego i Filipa Starzyńskiego, ale znajdą się w PKO Ekstraklasie drużyny zdecydowanie bardziej nudzące widza. Wyżej wymieniona dwójka potrafi również popisać się kluczowym podaniem, ale jak pokazują wyniki – nie za bardzo kto ma to wszystko wykorzystywać.

W tym celu do Lubina przybywa na wypożyczenie Dawid Kurminowski. W polskich warunkach piłkarz niesprawdzony, lecz choćby w Słowacji udowadniał, że strzelać potrafi. Właśnie bramkostrzelny napastnik jest potrzebny Zagłębiu jak tlen. Tym bardziej że w zasadzie od czasów Bartosza Białka „Miedziowi” wciąż poszukują zawodników na tę pozycję. To, że Martin Dolezal nie zdobył jeszcze bramki w tym sezonie – podobnie jak każdy inny napastnik Zagłębia – nie jest winną partnerów, ale wyłącznie jego. Kurminowski być może okaże się lekiem na dolegliwości Piotra Stokowca.

Dawid Kurminowski wzmacnia Zagłębie Lubin

 Nie ma takiej biedy, jakby się wydawało

Jeśli spojrzelibyśmy po prostu w tabelę i zobaczyli Zagłębie Lubin na 15. miejscu, machnęlibyśmy ręką. Nic nowego, znów ma jakieś kłopoty, coś tam wygra, ale to w sumie nic nowego, bo ostatnie lata przyzwyczaiły, że raczej bliżej jest „Miedziowym” do spadku niż europejskich pucharów. Taka rzeczywistość, jeśli zaraz po prostu nie zaczną zdobywać punktów, które im się należą. Wiadomo, że piłka nie jest sprawiedliwa, ale Zagłębie wyłącznie swoją niefrasobliwością straciło kilka punktów.

W ofensywie biedy nie ma. Łukasz Łakomy to chyba jedno z największych odkryć tego sezonu. Świetnie radzi sobie zarówno w defensywie, jak i ofensywie, oddaje mnóstwo strzałów i zanotował już 15 podań kluczowych (7. wynik w lidze). Jest też Filip Starzyński, z coraz lepszej strony pokazuje się Gaprindashvili i jest jeszcze Damjan Bohar, który łapie gdzieś rytm i staje się coraz ważniejszą postacią. Da się tam fajnie pograć, co zresztą pokazali w meczu z Jagiellonią.

Problemy wydają się z defensywą, choć teoretycznie Zagłębie Lubin jest jedną ze szczelniejszych drużyn. Przyznajemy jednak, że środek obrony z Jachem i Ławniczakiem nie jest najpewniejszy w lidze. Zdarzają się im błędy – patrz mecz z Jagiellonią. Dobrze w bramce radzi sobie Kacper Bieszczad, który ma już trzy czyste konta. Zdarzają się niestety im takie mecze jak w Szczecinie, w którym Pogoń stwarzała sobie sytuację jedną za drugą, a podopieczni Piotra Stokowca nie za bardzo wiedzieli, jak mają zatrzymać przeciwników.

Z Wartą o przełamanie

Zaraz minie miesiąc od ostatniego zwycięstwa Zagłębia w lidze. Trzy mecze, w których udało się zainkasować jedynie punkt, to zdecydowanie za mało. Najwyższy czas w końcu nie tylko pokazać, na co je stać, ale też zapunktować za trzy oczka, bo zaraz zrobi się gorąco. Umówmy się, nie ma lepszego miejsca na przełamanie niż Grodzisk. Warta jako jedyna nie zdobyła jeszcze punktu na własnym stadionie. Żeby tylko „Miedziowi” nie zrobili kroku w tył i nie dostali łomotu jak na wiosnę, kiedy to Warta Poznań aż czterokrotnie pokonywała Kacpra Bieszczada.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze