W 32 serii spotkań hiszpańskiej La Liga podopieczni Ronalda Koemana podejmą u siebie, jedną z rewelacji obecnych rozgrywek Racing Santander. Stawka tego meczu jest, wbrew pozorom, niebagatelna
Któż jednak przypuszczał, że wszelkie przedsezonowe przypuszczenia będzie można włożyć między bajki. Klub, który miał walczyć o Champions League, będzie szukał szansy by przez Copa del Rey dostać się do rozgrywek europejskich. Natomiast skazywany, co najwyżej na miejsce w środku tabeli Racing jest dziś tylko trzy punkty od miejsca gwarantującego start w eliminacjach do „piłkarskiego raju”. Jeśli spojrzymy na tabelę rozgrywek, to okaże się, że Valencia jest jeszcze realnie zagrożona spadkiem z Primera Division, ponieważ ma ona zaledwie sześć oczek przewagi nad strefą spadkową. Dlatego nie ma mowy o chwili rozprężenia z ich strony i aby poczuć się bezpiecznie muszą bezapelacyjnie wygrać z drużyną Ebiego Smolarka. A w najbliższą środę pokonać Getafe w finale Pucharu Króla. Wszystko byłoby możliwe do zrealizowania, gdyby nie katastrofalna forma gospodarzy jutrzejszego meczu. W ostatnich dwóch kolejkach: najpierw zostali zmiażdżeni przez Mallorkę, a później przegrali w Murcii. Efekt jest taki, jak mówi tabela rozgrywek czyli każdy następny mecz przebiega pod coraz większą presją.
A Racing? W klubie chyba nikt głośno nie mówi o ewentualnym sukcesie, być może właśnie po to, aby zdjąć z piłkarzy ciążącą na nich presję i konsekwentnie zdobywać kolejne punkty. Jedna z najbardziej poukładanych taktycznie ekip w tym sezonie, w Primera Division nie zamierza jednak walczyć na Estadio Mestalla o jeden punkt, a chce zgarnąć pełną pulę. Biorąc pod uwagę rezultaty z ostatnich kolejek trudno jednak wyrokować, co zaprezentują podopieczni Marcelino. Najpierw wygrali bowiem gładko na wyjeździe z Espanyolem, by tydzień później przegrać równie łatwo z Deportivo. Dlatego, konia z rzędem temu, kto jest w stanie przewidzieć wynik sobotniej konfrontacji. Bardziej chyba powinno zależeć Valencii, bo niezdobycie Pucharu Króla plus spadek z ligi to byłaby absolutna katastrofa, której nikt w klubie nie dopuszcza. A „Kopciuszek” z Santander też kiedyśmoże stracić impet. Jedno jest pewne, emocji nie powinno zabraknąć.