„Figo” z golem na wagę remisu, hat-trick i przebudzenie Carlitosa


Filip Starzyński golem z rzutu wolnego zapewnia Zagłębiu cenny jeden punkt

9 marca 2018 „Figo” z golem na wagę remisu, hat-trick i przebudzenie Carlitosa

W przeciwieństwie do poprzedniej kolejki tym razem w piątkowych meczach ekstraklasy nie zabrakło ani goli, ani emocji. W rozgrywanym o 18 pojedynku arcyważnego dla rezultatu spotkania gola zdobył Filip Starzyński, natomiast wieczór należał już do Carlitosa, który swoje długo oczekiwane przełamanie zwieńczył hat-trickiem.


Udostępnij na Udostępnij na

„Figo” wraca w wielkim stylu

Piątkowe, wyjazdowe spotkanie Zagłębia z Górnikiem Zabrze rozpoczęło się dla „Miedziowych” w najgorszy możliwy sposób. Za ostre wejście z boiska już w 11. minucie wyrzucony został Mateusz Matras. Tym samym podopieczni Mariusza Lewandowskiego, którzy wciąż balansują na granicy czołowej ósemki, zmuszeni byli zmienić swoje plany na ten mecz.

W pierwszej połowie Górnik pokazał przebłyski formy z rundy jesiennej. Chwilę po tym, jak Matras opuścił boisko, podopieczni Marcina Brosza ruszyli do ataku. W obliczu wciąż nie najlepszej formy strzeleckiej Igora Angulo za strzelanie wzięli się obrońcy. Najpierw po rzucie rożnym Hładuna zaskoczył Wieteska, a tuż przed końcem pierwszej połowy po dośrodkowaniu Rafała Kurzawy niełatwym strzałem głową popisał się Suarez. Nie wszystko w tym spotkaniu szło jednak obrońcom Górnika tak dobrze. Prawa strona defensywy „Górników” dała się dziecinnie łatwo zaskoczyć grającym w dziesiątkę rywalom i popisując się nadzwyczajną gościnnością, podarowali gola lubinianom. Okazji sam na sam nie mógł zmarnować Jakub Mares, który ze stoickim spokojem pokonał Loskę.

Swój debiut w podstawowej jedenastce Górnika zaliczył urodzony 23 maja 2000 roku Wojciech Hajda.

Na przestrzeni całego meczu to właśnie Czech był najjaśniejszym punktem „Miedziowych”, ale lubinanie mieli z nim jeden problem. Mares nie posiadł jeszcze umiejętności bycia w dwóch miejscach naraz. W momencie, w którym napastnik schodził w głąb boiska, by powalczyć o zagraną przez któregoś z defensorów piłkę, z przodu zaczynało brakować piłkarza, który byłby gotów wykończyć strzałem zmierzające w pole karne podanie. W najlepszym przypadku dośrodkowujący piłkę Sasa Balić miał wybór między Filipem Jagiełło a Bartłomiejem Pawłowskim, jednak najczęściej pozostawiona przez Maresa przestrzeń nie była wykorzystywana przez żadnego z jego partnerów.

Na drugą połowę prowadzący 2:1 zabrzanie wyszli z nieco bardziej defensywnym nastawieniem. Oglądaliśmy zdecydowanie mniej sytuacji, a najgroźniejsze z nich były efektem strzałów z dystansu: najpierw Adama Matuszczyka, a później wprowadzonego na boisko w 65. minucie Filipa Starzyńskiego. „Figo”, dla którego ostatnie występy zdecydowanie nie były zbyt udane, w piątkowym spotkaniu też nie prezentował się wyjątkowo dobrze. Zarobił żółtą kartę i wydawało się, że jego udział w tym meczu na tym się zakończy. W doliczonym czasie gry zobaczyliśmy jednak starego dobrego Starzyńskiego. Wykorzystując nie najlepsze ustawienie Loski, „Figo” po uderzeniu z rzutu wolnego posłał piłkę obok lewego słupka bramki golkipera Górnika. Tym samym grający całe spotkanie w osłabieniu „Miedziowi” w ostatnich minutach meczu wyrwali niezwykle cenny jeden punkt.

Potrójne przełamanie Carlitosa

W meczu ze Śląskiem mieliśmy okazję zobaczyć wszystkie twarze „Białej Gwiazdy”. Od niechlujnej w rozegraniu, nieskutecznej, mającej problemy z odbiorem drużyny, po tą pięknie grającą, zupełnie kontrolującą przebieg wydarzeń. Zaczęło się od błędu Riedera, który nie wyciągnął wniosków z zachowania Kostewycza w meczu Legia – Lech i przy uniesioną ręką zagrał piłkę we własnym polu karnym. Intervencja VARu i rzut karny podyktowany dla „Białej Gwiazdy” dały Carlitosowi szansę na przełamanie towarzyszącej mu ostatnio strzeleckiej niemocy.

Mimo że mecz zakończył się wynikiem 3:1, to trener Pawłowski może czuć niedosyt. Swoje bardzo dobre sytuacje zmarnowali Piech, Pich czy Riera. Jedyna bramka dla wrocławian padła po, co charakterystyczne dla defensywy Wisły, dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Strzelec gola – Tarasovs – wykazał się sporą przytomnością w polu karnym rywala, gdy mijając Arsenicia, wpakował piłkę do siatki. Niestety we własnym polu karnym Łotysz miewał już pewne problemy z przytomnością umysłu, chociażby wtedy, gdy łatwo dał się ograć Carlitosowi.

Wisła ponownie zdominowała rywala pod względem posiadania piłki:

Bramka na 2:1 strzelona wtedy przez Hiszpana uskrzydliła całą drużynę „Białej Gwiazdy”, a wyglądało też, jakby napastnik Wisły zrzucił z ramion kilkukilogramowy ciężar. Od tego momentu na boisku dominowała już tylko drużyna z Krakowa, a Carlitos, który rozpoczął swoje zabawy z piłką, kilka minut później skompletował pierwszego, ustrzelonego w barwach Wisły hat-tricka.

Hiszpański napastnik znów udowadnia, jak wiele zależy od jego dyspozycji:

Komplet piątkowych wyników:

Górnik Zabrze – Zagłębie Lubin 2:2 (2:1)

Wisła Kraków – Śląsk Wrocław 3:1 (1:1)

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze