Sprawdziany City i Spurs


Premiership wraca po przerwie reprezentacyjnej. Tottenham i Manchester City podejmą na swoich obiektach przedstawicieli „Wielkiej Czwórki” i będzie to przede wszystkim sprawdzian dla obu drużyn, czy są one w stanie przełamać monopol najlepszych ekip w Anglii. W cieniu tych wydarzeń odbędą się równie elektryzujące derby Birmingham.


Udostępnij na Udostępnij na


Bez wątpienia na Eastlands wszystkie oczy będą zwrócone na Emmanuela Adebayora, który przed sezonem, za 25 milionów funtów, przeniósł się właśnie z Arsenalu do City. Togijczyk w trzech dotychczasowych spotkaniach zdobył trzy bramki i wszyscy zastanawiają się, czy trafi także do siatki swojej byłej drużyny. Skybet daje szanse 11:2, że to właśnie „Ade” otworzy wynik sobotniego spotkania.

Obie drużyny w tym sezonie spisują się bardzo dobrze. „Citizens” mają póki co komplet punktów, nie straciwszy przy tym nawet bramki. Wprawdzie styl gry pozostawia wiele do życzenia, ale Mark Hughes broni się wynikami. „Kanonierzy” rozpoczęli rozgrywki z wysokiego „c”, by potem z własnej głupoty roztrwonić swoją przewagę na Old Trafford.

W szeregach gospodarzy zabraknie czołowych napastników – Carlosa Teveza i Robinho. Gorzej wygląda sytuacja kadrowa Wengera. Francuz nie będzie mógł skorzystać z Walcotta, a do grona kontuzjowanych dołączył także Arszawin. Być może do składu powróci Cesc Fabregas, który w meczu reprezentacyjnym przeciwko Estonii otworzył wynik spotkania. Po 20 miesiącach do gry powraca także Tomas Rosicky, ale jest nieprzygotowany fizycznie i wątpliwe, czy Wenger da mu szansę w tak ważnym meczu.

Rewanż „Kogutów”

Piłkarze Tottenhamu mają spore rachunki do wyrównania z „Czerwonymi Diabłami”. W końcówce poprzedniego sezonu w meczu obu drużyn górą byli podopieczni sir Alexa Fergusona, czym przypieczętowali swój mistrzowski tytuł. Gospodarze mieli jednak wielkie pretensje i to dosyć słuszne do arbitra tego spotkania o wypaczenie wyniku.

W obecnych rozgrywkach różnica jest taka, iż „Koguty” je świetnie zaczęły, notując komplet zwycięstw i prezentując futbol ładny dla oka, dlatego też przed potyczką z United na pewno nie stoją na straconej pozycji, a ich morale tylko wzrosło po pokonaniu Liverpoolu. Tymczasem „Czerwone Diabły” wprawdzie mają dziewięć oczek, ale w ich grze wyraźnie jeszcze widać brak Cristiano Ronaldo. Przegrali ze słabiutkim beniaminkiem z Burnley, a z Arsenalem męczyli się niemiłosiernie i to właściwie „Kanonierzy” musieli wyręczyć zawodników Fergusona w strzelaniu bramek.

W Tottenhamie wyraźnie będzie widać brak Luki Modrica, który rozgrywał póki co swój najlepszy sezon na Wyspach. Przez złamanie nogi do gry wróci najwcześniej pod koniec października. Lukę po nim wypełnić będzie musiał świeżo sprowadzony z Portsmouth Niko Krancjar, dla którego będzie to debiut w barwach „Kogutów”. Elektryzujące będą pojedynki będącego również w wybornej formie Aarona Lennona z Patricem Evrą. Obaj są niesamowicie szybcy i zwinni, dlatego przez pełne 90 minut będzie można oglądać ich biegowe zmagania.

W barwach gości sporym wzmocnieniem będzie powrót Rio Ferdinanda, który wyleczył się szybciej niż wszyscy oczekiwali. Nadal jednak uraz leczy Edvin van der Sar, ale nie ma co liczyć na występ Tomasza Kuszczaka. Między słupkami United na pewno stanie Ben Foster.

Niedzielne derby

Hitów nie będzie brakować także w niedzielę. Bo za takie spotkanie trzeba uważać derby Birmingham pomiędzy „The Blues” i Aston Villą. Zdecydowanym faworytem jest drużyna Martina O’Neilla, która wygrała ostatnie cztery derbowe pojedynki, w tym 5:1 na Villa Park ostatnimi czasy. To właśnie ma podziałać jak płachta na byka na Birmingham, które pod wodzą Alana McLeisha przeżywa lepsze czasy.

Kibice gospodarzy będą mogli się cieszyć z powrotu po kontuzji całego zaciągu swoich ulubieńców. Do gry powracają: Teemu Taino, Gregory Vignal, David Murphy i Marcus Bent. Z kolei Martin O’Neill będzie mieć problemy przede wszystkim z zestawienie bloku obronnego. Na pewno nie zagrają Wilfred Bouma oraz Curtis Davis, który przeszedł operację po tragicznym wypadku i do gry wróci dopiero po Nowym Roku. Wszystko wskazuje na to, że postawa defensywy spocznie na barkach sprowadzonego z Manchesteru City Richarda Dunne’a. „Villans” będą się musieli obejść także bez Stewarta Downinga, który do gry wróci dopiero w grudniu. Nie zmienia to faktu, że goście zapukają na St. Andrew’s Stadium po komplet punktów.

Na innych arenach

Liderzy tabeli pojadą do Stoke, które radzi sobie zadziwiająco dobrze w tym sezonie, będąc obecnie sklasyfikowanym na piątej pozycji. To jednak Chelsea jest faworytem tego meczu. Szczególnie, że do kapitalnej formy powrócił Didier Drogba, kierując grą swojej drużyny i uczestnicząc w każdej jej ofensywnej akcji. Do gry po wielomiesięcznej przerwie powraca także Joe Cole, która zagrał ostatnio godzinę w rezerwach. Zabraknie natomiast Deco, który nabawił się urazu podczas spotkania reprezentacji Portugalii z Węgrami. W Stoke wszyscy wierzą w odblokowanie się Jamesa Beattiego, który w tym sezonie do siatki jeszcze nie trafił.

Liverpool ma już chyba dość porażek w tym sezonie, a Rafa Benitez wie, że przez fatalny start po raz kolejny może stracić szanse na tytuł. „The Reds” podejmą na Anfield Burnley, które sensacyjnie ograło Manchester United, a także Everton.

U gospodarzy nie zadebiutuje jednak Alberto Aquilani, wciąż leczący kontuzję. Ze względu na… zmęczenie po meczu reprezentacyjnym może nie wystąpić Javier Mascherano. Tak więc po raz kolejny gra Liverpoolu będzie spoczywać na barkach Gerrarda i Torresa, których być może wspomoże z obrony świetny w tym sezonie Glenn Johnson.

5. kolejka angielskiej Premier League rozpoczyna się w sobotę o 16, a kończy się pojedynkiem Fulham – Everton w niedzielę o 17:15

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze