Ślepa uliczka przy St. James’ Park


Zamiast zatrudnić za te dwa miliony funtów kogoś, kto wie lub wiedzieć może, jak uchronić zespół przed degradacją, właściciel podejmuje decyzję sercem kibica, którym de facto jest, i do współpracy zaprasza żółtodzioba.


Udostępnij na Udostępnij na

Korespondencja z Anglii

Choć uniknąłem publicznego prognozowania przed pierwszym meczem, od początku uznaję zatrudnienie Alana Shearera na St. James’ Park za pomyłkę – przynajmniej na tym etapie sezonu. Nad wielkim klubem, borykający się z jeszcze większymi problemami, unosi się widmo potężnych kłopotów związanych z perspektywą grania za rok w The Championship.

Ciemne chmury nad przyszłością Newcastle oraz Michaela Owena
Ciemne chmury nad przyszłością Newcastle oraz Michaela Owena (fot. football.co.uk)

Shearer to niepodważalna legenda Magpies. Ponad dwieście bramek, fantastyczne mecze, niesamowite umiejętności – nad jego piłkarską karierą można tylko wykrzykiwać „och” i „ach„. Ale swoimi bramkami i szczerą miłością do klubu, Newcastle nie uratuje. Barbara Clough, wdowa po Brianie, wspominała niedawno, że współcześni trenerzy chcieliby od razu pracować w Premier League, choć tak się nie da zbudować fundamentów dla późniejszych sukcesów. Opowiadała o wszystkich szczeblach, które jej mąż musiał przejść, aby wygrać ligę z Derby, a następnie Puchary Europy z Nottingham Forest. Shearera wskoczył na głęboką wodę, choć nawet nie uczył się pływać. Mógłbym wspomnieć o tym już wcześniej, kiedy Middlesbrough zatrudniało Garetha Southgate’a, West Ham Gianfranco Zolę czy Portsmouth Tony’ego Adamsa. Sęk w tym, że Southgate menadżerem został niemalże „z rozbiegu” po zakończeniu kariery, Adams pracował jako asystent na Fratton Park, a Zola pomagał przy młodzieżowej Squadra Azzurra. Paul Ince nawet nie zostanie wymieniony, bowiem ambitnie zaczął on od niższych lig, by trafić do Blackburn Rovers. Inna sprawa, że z tego grona tylko Zola zachowa swoją pracę na kolejny sezon.

Momentum Shearera, termin uwielbiany tak przeze mnie, jak i angielskich dziennikarzy, było tuż po zawieszeniu butów na kołku. Były snajper był łączony z pracą na St. James’ Park przez ostatnie trzy lata, ale zawsze odmawiał. Teraz, kiedy sytuacja jest beznadziejna, zdecydował się powziąć to wyzwanie. Była to bardziej decyzja serca, aniżeli rozumu – typowo dla ludzi z otoczenia tego klubu. Shearer nie przynosi nadziei sympatykom „Srok” .

Dziennikarze nadmuchują balon marzeń kibiców o bajkowym happy-endzie. Wszyscy ponownie oczekują na magiczną historię, która już raz nad rzeką Tyne się zdarzyła. W lutym 1992 roku zatrudniono Kevina Keegana, który cudownie uratował „Sroki” przed spadkiem do trzeciej ligi, by awansować do Premiership rok później. Tegoroczny sezon najprawdopodobniej zamknie na jakiś czas trwającą od 1993 roku przygodę „Geordies” z najwyższą klasą rozgrywkową. Stojący przy linii bocznej Shearer trzymał dzisiaj dłonie głównie w kieszeniach spodni. Nie gestykulował, nie zachęcał piłkarzy do ataków, nie pokazywał, jak powinni grać czy jak się ustawić na boisku. Stał i patrzył. Rzucił kilka słów w powietrze lub do sędziego technicznego, obrócił się kilka razy w stronę ławki rezerwowych, by nie dostrzec nic, co mogłoby odmienić losy meczu. Ot, typowy nowicjusz.

W Premier League uciec spod gilotyny udaje się zespołom, na które nikt nie typuje. W ostatnich latach tej sztuki dokonały choćby West Bromwich Albion i Fulham, które już w połowie sezonu były skazywane przez media na relegację. Bez skupiania większej uwagi oraz zbędnej dawki stresu wspomniane ekipy ciułały bezcenne punkty, które w ostatecznym rozrachunku zapewniały utrzymanie. Natomiast aż do ostatniego meczu tego sezonu Newcastle będzie w świetle telewizyjnych kamer, pod nieustanną presją. Shearer od pierwszej konferencji prasowej na St. James’ Park powtarza, że to byłoby straszne, gdyby Newcastle grało za rok w the Championship, że zrobi wszystko, co w [jego] mocy, aby uratować klub przed spadkiem, oraz że jest tutaj na osiem i tylko osiem meczów. „Efekt nowego menadżera” w meczu przeciwko Chelsea nie zadziałał, a to nie daje powodów do optymizmu. „Sroki” popełniały dokładnie te same błędy co wcześniej, równie niezdarnie próbowały atakować. Być może piłkarze gospodarzy byli trochę bardziej ambitni, ale tym sposobem meczów w Premier League się nie wygrywa. Zwłaszcza kiedy przyjdzie zmierzyć się z równie zdesperowanymi drużynami Stoke, Portsmouth, Middlesbrough czy walczącym o mistrzostwo Liverpoolem.

Ekspert BBC, Mark Lawrenson, powiedział dziś przed meczem, że Alan Shearer jest w sytuacji „win-win„. Jeżeli utrzyma Newcastle – będzie uwielbiany, jeżeli nie – będzie mógł powiedzieć, że próbował, ale sytuacja była beznadziejna. Sukces jest niczym znalezienie wąskiego przejścia na końcu ślepej uliczki, którą podąża drużyna z północy Anglii. Z drugiej strony, każdy następny rywal „Srok” będzie w jeszcze bardziej uprzywilejowanym położeniu. Poprzez swoją sympatię i zainteresowanie, media całą presję zrzucają na ekipę Shearera. W razie porażki przeciwko Newcastle nawet tabloidy nie będą wieszać psów.

Jeżeli Shearerowi powiedzie się misja utrzymania Srok w Premier League, będzie to osiągnięcie na miarę gola Davida Beckhama przeciwko Grecji (2001), czy zwycięstwa Liverpoolu w Lidze Mistrzów (2005). Newcastle będzie miało nowego mesjasza, a Mike Ashley wróci do łask kibiców jako właściciel klubu. Na drugim biegunie są czeluści krajowego futbolu, zniknięcie z piłkarskiej mapy Europy oraz klęska bardziej spektakularna, aniżeli niedawny upadek Leeds. Najbliższe siedem tygodni potwierdzi, czy 2009 zapisze się w annałach wyspiarskiego futbolu jako rok, w którym Shearer sensacyjnie uratował ukochane Newcastle United.

Osiem meczów Shearera o przyszłość Newcastle:

4 kwietnia, Chelsea (u siebie) – 0:2

11 kwietnia, Stoke (wyjazd)

19 kwietnia, Tottenham (wyjazd)

27 kwietnia, Portsmouth (u siebie)

2 maja, Liverpool (wyjazd)

9 maja, Middlesbrough (u siebie)

16 maja, Fulham (u siebie)

24 maja, Aston Villa (wyjazd)

Komentarze
~kibic Rangersów , czyli pysio (gość) - 15 lat temu

Patrząc na skład tego zepołu , uważma że powinni
wolczyc oni o PUEFA , a nie o pozostanie wśród
najlepszycg drużyn w Anglii :D:D :P:P

Odpowiedz
~Rbn (gość) - 15 lat temu

...powinien walczyć o mistrza, a nie o górną połówkę
tabeli ;)
Tegoroczna Premier League jest najsilniejsza od
wielu lat, kilka lat temu, na arenie były Arsenal i
United i długo, długo nic, a obecnie stawka się
spłaszczyła, nie ma już 2, a jest 6 zespołów, którym
trudno wyszarpać choćby punkt, a w przyszłym sezonie
będzie jeszcze ciaśniej. Legenda chyli się ku
upadkowi przez bałagan w zarządzaniu i przez brak
jakiejś myśli, oraz kogoś, kto zapanuje nad sytuacja
na boisku i poza nim. To, że posadę objął Shearer
tylko podkreśla ten fakt- nikt nie chce zasiąść za
sterami okrętu, który tonie i nie rokuje nawet
najmniejszych nadziei na powrót na powierzchnie...
L`pool i Villa będą do końca o coś walczyć, a T`ham
będzie trudny do ogrania w Londynie. zdobędą max. 12
pkt. cz to da utrzymanie? Szkoda byłoby takiej
tradycji, niektórych piłkarzy i rzadkości, jakim jest
angielski kapitał, a nie petrodolary , ale naprawdę
może być ciężko....

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze